8

1.4K 125 7
                                    


- Wróciłem skarbie

Spojrzałam na uśmiechniętego chłopaka i momentalnie poczułam ból w sercu. Przywarł mnie do ściany ciężarem swojego ciała, uniemożliwiając tym samym swobodne łapanie powietrza.

Zaczęłam w panice kaszleć, nie mogąc normalnie oddychać. Rękoma próbowałam odepchnąć napastnika, ale miał dużą przewagę masową. Obraz stał się rozmazany przez napływające do moich oczu łzy.
W końcu po dłuższym czasie podduszania mnie, odsunął się na bezpieczną odległość. Kątem oka szukałam ciężkiego przedmiotu, którym mogłabym ogłuszyć chłopaka, ale pech chciał, że nie było takowego w pobliżu.

- Mówiłem, zegar tyka - wzruszył ramionami i bez zaproszenia, którego nigdy by nie dostał, wszedł do salonu. Od razu rozwalił się na kanapie, głośno wzdychając.

Wystraszona podążałam za nim, wcześniej upewniając się, że nie mam przy ciele telefonu. Dopiero po wejściu do pomieszczenia zobaczyłam, że leży obok telewizora, co oznaczało, że nie mam szans zadzwonić do kogokolwiek z prośbą o pomoc.

- Pieniądze ?

- Mówiłam ci. Nie dam rady załatwić ich tak szybko - wypowiedziałam po kilku sekundach. Jąkanie spowodowane stresem utrudniało mi całą sprawę.

Podskoczyłam, gdy gwałtownie wstał i pewnym krokiem podszedł do mnie, ściskając dłonią za moją szczękę.

- Posłuchaj mała kurwo, przez twoje widzimisię mogą ścigać mnie psy - warknął, odchylając moją głowę do tylu - Chris ostatnio jakiś przygnębiony chodzi po osiedlu, a jak mała ?

- Nie mieszaj w to mojej rodziny - wyszarpałam się i postawiłam dwa kroki do tyłu, wpadając na boczną ścianę - albo psy przyjadą po ciebie już dzisiaj

Zbliżył się kolejny raz i agresywnie odepchnął w tył. Na moje " szczęście " stół, a mnie dzielił kawałek, więc upadek nie przyniósł żadnych szkód.. oprócz moich obitych kości i czaszki. Ciemna ciecz mimowolnie kapała na podłogę.

- Zmotywowałaś mnie, oby mała wracała ze szkoły tak jak zwykle - zaśmiał się pod nosem i przykucnął przy moim drżącym ciele.

- Nie rób nikomu krzywdy, proszę - wyskomlałam błagalnie - niedługo dostaniesz wszystko

- Myślisz, że będzie tak łatwo? - pokręcił głową - ile masz przy sobie

Spojrzałam w jego oczy z przerażeniem.

- Już nie szczekasz? Ile masz

- Prawie jedenaście ..

Po raz kolejny uwolnił z siebie szyderczy śmiech.

- Jesteś śmieciem - szepnął mi przy uchu i wyprostował się.

W ułamku sekundy zostawił mnie samą, od razu po tym jak kopnął mnie w podbrzusze.
Leżałam na podłodze, zwijając się z bólu. Czy czuliście kiedyś do siebie taką nienawiść, żeby mieć ochotę napluć sobie na twarz? Właśnie takie uczucie teraz mi towarzyszy.



Dzwonek do drzwi nie pozwalał mi kontynuować snu. Dalej sparaliżowana strachem spróbowałam się podnieść z podłogi. Ucisk w brzuchu utrzymywał się, ani trochę nie zmniejszając intensywności. Ostrożnie i na ostatku sił podeszłam do drzwi, kontrolnie zerkając przez wizjer.

Moje serce nieco zwolniło, gdy kolejną nadchodząca mnie postacią okazał się kurier. Z ulgą ułożyłam dłoń na klamce, przyciskając ją do dołu. Starszy mężczyzna powitał mnie na starcie szerokim uśmiechem, który bardzo trudno było mi odwzajemnić. Mimo mojego nastroju wysiliłam się i wykrzywiłam usta w lekki uśmieszek.

- Dzień dobry, jak co miesiąc mam dla pani list - wyjął grubą, błękitną kopertę i wcisnął między moje palce u lewej dłoni - a, i na wycieraczce leżała kartka. Tutaj proszę czytelnie nazwisko

Przejęłam cienki, czarny długopis  razem z kartką i złożyłam podpis. Oddałam małe pisadło mężczyźnie.

- Zastanawia mnie od kilku tygodni.. czy zostałyby między nami dobre relacje, jeśli zapytam jak wymawiać pani nazwisko? Musi brzmieć bardzo ładnie - uśmiechnął się nieśmiało mężczyzna w okularach.

- Jauregui - puściłam mu oczko i kiwnięciem głowy podziękowałam za przesyłkę.

- Miałem rację. Nie przeszkadzam, do zobaczenia - rzucił na odchodne i w spokojnym tempie odszedł od mojego mieszkania. Przez chwilę patrzyłam jak schodzi po schodach,  a po czasie zamknęłam drzwi. Dla pewności szarpnęłam za klamkę i dopiero wtedy w miarę spokojna mogłam wrócić do siebie.

Pierwsze co mnie zainteresowało, to nieznana kartka, która podobno wylegiwała się przed moimi drzwiami wejściowymi. Z wielką ciekawością, ale także strachem rozłożyłam kawałek papieru.

ZAWSZE MOŻESZ SPŁACIĆ CZĘŚĆ DŁUGU W INNY SPOSÓB, NR 590 5349

Nie musiałam długo myśleć, żeby odgadnąć kto jest nadawcą kartki. Od razu po przeczytaniu usiadłam przy stoliku. Łapczywie rozerwałam kopertę, żeby później przyglądać się dużej ilości banknotów. Jak zawsze pod spodem leżał mały liścik od rodziców. Treść najczęściej dotyczyła pieniędzy i najbliższego spotkania, przeczytam to później. Najważniejsze są teraz pieniądze. Szybko policzyłam nominały, kończąc na trzech tysiącach pięciuset. Mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Z tej kwoty muszę odliczyć około tysiąca i pół  dla siebie, więc na spłatę przeznaczam dwa tysiące dolarów. Szybko dodałam ilość nowo odebranych pieniędzy, do tych już czekających w specjalnym schowku. Dwanaście tysięcy.
Bez dłuższego zastanowienia wzięłam do ręki komórkę i wybrałam pozostawiony na kartce numer.

Do: 590 5349
Daj mi więcej czasu, a dostaniesz wszystko do łapy.

Zablokowałam komórkę i z nią w ręku pokierowałam się do małej sypialni, aby porządnie zaścielić łóżko i napełnić pokój świeżym powietrzem.

(BAD)Cinderella x Camren ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz