Jak na zawołanie drzwi otworzyły się i do domu z wrzaskiem weszła nasza zaginiona księżniczka.
- Spierdalaj Shawn ! - krzyknęła za sobą i trzasnęła drzwiami. Nie chcę być wredna, ale najchętniej zaczęłabym skakać ze szczęścia. Kolejny punkt leci do Jauregui.
Jeszcze przez moment zaglądałam i przyglądałam się kobiecie, która w tamtym momencie wyglądała wyjątkowo ponętnie. Oparła się o ścianę i pozbyła obuwia. Dopiero po zrobieniu tego uświadomiła sobie, że nie jest tu sama, prawdopodobnie po dźwiękach dochodzących z kuchni.
- Hej Laaureeenzo - powitała mnie słodkim głosikiem. Usłyszałam kilka kroczków, które sprawiły, że szatynka była coraz bliżej mnie. Nagle nastąpił niespodziewany zwrot akcji i cały dom opanowały jej krzyki.
- Chciałaś wykraść moje banany ?! - wrzasnęła i niczym królik wyścigowy podbiegła do mnie - oszalałaś ?! Oddawaj ! - pisnęła i zebrała wszystkie kiści jakże niesamowitych według niej owoców, wrzucając do torebki - ani mi się waż ruszać - prychnęła i odeszła na pewną odległość. Cholera, może to jakaś ambrozja..
- Próbowałam zrobić jajecznicę - odchrząknęłam - musiałam się jakoś pozbyć tej góry bananów, więc położyłam je na blacie. Przepraszam, jeśli uraziłam ciebie oraz twoje skarby - powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem. Ale zaraz.. czy ona nie jest.. ona nie jest pod wpływem ? - Camila ?
- Co ?! - krzyknęła kolejny raz. Nie mam pojęcia kto zalazł jej za skórę, ale musiało mu bardzo na tym zależeć i no cóż, udało mu się.
- Byłaś na jakiejś imprezie ? Jutro masz kolejny dzień w pracy.. powinnaś się położyć - przekręciłam gaz i obróciłam się w kierunku dziewczyny. Przyjrzałam się jej dokładnie i już nie miałam wątpliwości. Szatynka chwiała się to na jedną, to na drugą stronę.
- Spadaj - warknęła i tupnęła nogą. Przerzuciła włosy na drugą stronę, stwarzając sobie mini grzywę na głowie. W takim wydaniu również kusi.. Nie wiedząc co powiedzieć, żeby jej nie rozzłościć, udałam, że wszystko jest w porządku i nie mam żadnych zastrzeżeń co do jej zachowania. Przelotnie spojrzałam na podłogę i nie sądziłam, że tam też coś przykuje moją uwagę. Obok butów Camili tworzyły się małe plamki krwi. Podniosłam wzrok na jej ciało, doszukując się ran, z których mogłaby lecieć czerwona maź. Zatrzymałam się na dłoni, rozciętej dłoni. Natychmiast podeszłam do zdezorientowanej dwudziestotrzylatki. Ta jak poparzona odskoczyła ode mnie i obdarzyła wzrokiem w stylu " podejdź a wydrapię ci oczy", jednak w tym momencie było to mało istotne.
- Camila, krwawisz - oznajmiłam poddenerwowana. Poczułam jak moje dłonie zaczynają drgać, a nogi uginać się. Tak to już jest, gdy naoglądasz się w swoim życiu za dużo brutalnych scen, w których skład wchodzą również litry wylanej krwi. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze i słabo.
- Idź stąd - burknęła - nie potrzebuję cię - auć. Nienawidzę tego, kto ją tak zdenerwował.
- Trzeba ci to opatrzyć - odpowiedziałam stanowczo - spójrz na swoją rękę - zagryzłam wargi i błagałam ze wszystkich sił żeby tylko nie stracić przytomności.
- Zaraz może wylądować w twoim majtkach, kotku - mruknęła i podeszła bliżej. Z automatu zaciągnęłam się zapachem jej perfum pomieszanych z nutką alkoholu.
- Usiądź, proszę. Zrobię ci opatrunek i pójdę, obiecuję - powiedziałam błagalnym tonem. Rana jest naprawdę głęboka i z czasem kobieta może się coraz bardziej wykrwawiać.
- Czy ty też jesteś takim kretynem - ekhm, Shawn - i nie możesz zrozumieć, że chcę być sama ? - złapała mnie za dłoń i mimo mojego coraz większego braku sił, zaciągnęła do drzwi - bierz i wyjdź - rzuciła mi swoją kurtkę. Spojrzałam na nią jak na głupią, bo przecież na zewnątrz nie jest jakoś specjalnie zimno - leje, idiotko - wywróciła oczami. Rzeczywiście, teraz zobaczyłam, że podłoga jest mokra od jej butów. Chwyciłam kurtkę, która i tak okaże się być za mała. Niechętnie otworzyłam drzwi - dam sobie radę, no idź - pogoniła mnie zniecierpliwiona. Postanowiłam odpuścić. Bez słowa wyszłam z domu, zarzucając na siebie jej kurtkę. Zeszłam ze stopnia i odeszłam, słysząc z wnętrza domu dźwięki tłuczone porcelany.
______________________________

CZYTASZ
(BAD)Cinderella x Camren ff
Fanfiction- Dlaczego jest tu taki burdel? -Niedawno wstałam, ciężka noc -Oh, Kopciuszku.. w takim razie po co tu jesteś? -Nie nazywaj mnie tak -Bo niby co mi zrobisz.. kopciuszku? Zdecydowanym krokiem podeszłam do zdezorientowanej szatynki. -Przekonasz się ...