Spotkanie

406 37 13
                                    

   Usiadłam, jak mi kazał, na oparciu kanapy i milczałam. Słuchałam śpiewu różowowłosej dziewczyny, który ukajał zszarpane nerwy.
- Minou... To najlepszy harem w tym kraju. Twój strój bardzo mi się podoba. Suzi zaniosła już twoje rzeczy do pokoju. Umiesz coś robić?- spytał się i przeczesał włosy. Ichi odchylił do tyłu głowę, aby widzieć moją twarz.
- Gotować- skłamałam.

    Jakby dał mi kucharską książkę to nauczyłabym się w parę godzin. Ten tylko skinął głową i położył rękę na moje kolano. Chciałam skręcić mu kark lub poobcinać wszystkie palce po kolei, ale nie mogę się zdradzić.
   Ten delikatnie masował moją wewnętrzną część uda. Gęsia skórka pokryła moje boskie ciało, a ja czułam narastającą chęć mordu.
- Minou... Kochanie... Suzi zaprowadzi cię do pokoju, a tam przebierzesz się w przyszykowane ubrania. Test pierwszy polega na zaufaniu, więc pójdziesz do sklepu i kupisz składniki z tej listy- wyjął kartkę z kieszeni i wcisnął mi w dłoń, zabierając rękę z mojego uda- Test drugi i trzeci jest zagdką, kotku. Leć.

Wstałam i ruszyłam do Suzi, która grzecznie stała obok wyjścia z pokoju. Poczułam jeszcze jak Ichi dał mi klapsa. Zacisnęłam dłoń, gniotąc listę zakupów. Kto pomoże mi zabić tego zasranego poganina?

   Spojrzałam na ciemny i ubogi pokój. Łóżko, szafeczka, wiadro i koc. Fenomenalnie... Nawet okna tu nie ma. Wzięłam ładnie złożone ubrania z materaca i je rozwinęłam.
Szybko włożyłam to, co dostałam i zgarnęłam woreczek pieniędzy. Ten strój nie był jakiś ładny ani nawet nie nadawał się na ten klimat. Zasłaniał całe moje ciało.
 
  Nie dość, że nogi przykrywały mi czarne getry, a ręce bluzka z długim rękawem, to jeszcze na to miałam włożoną niebieską sukienkę z futerkiem przy rękawach.
Tragedii nie ma. Nie wyglądam przynajmniej jak bezdomny facet, który napił się amolu.
- Idziemy- usłyszałam głos Suzi zza drzwi.

   Uchyliłam je i podreptałam za czarnowłosą, która szybko przemieżała korytarze. W milczeniu dotarłyśmy do głównych drzwi, które szybko otworzyłam. Nie chcę tam dłużej przebywać.
Rozwinęłam kartkę i ją przeczytałam. Trzy butelki sake, dwa bochenki chleba, cztery kilogramy kartofli i butla wody. Super... Ja ja to doniosę?

   Ruszyłam przed siebie. Może w końcu trafie na jakiś stragan. Tadashi musi być przy kage, więc muszę dostać się do jego siedziby, ale to jeszcze nie dzisiaj. Przemieżałam piaskowe ulice i mijałam zajętych własnymi sprawami ludzi. Przechodziłam obok jednego z zaułków, gdy usłyszałam głosy. Ciekawość wzięła górę i skoczyłam za śmietnik.
- Czego znowu chcesz Tadashi? Wokage dał ci wolne?- usłyszałam wredny, głęboki głos.
- Nie możecie znęcać się nad słabszymi! Zawsze nękacie tego chłopaka!- krzyknął miły dla ucha głos.
- Bo co nam zrobisz?
- Sami tego chcecie... Atak Jastrzębich Szponów!- po tej wypowiedzi obok mnie przeleciało dwóch facetów, a ich ciała walnęły o pobliski budynek.
- Długo tam będziesz siedzieć. Wiem, że jesteś za śmietnikiem...

   Wstałam i ruszyłam do zaułka. Stał tam spokojny chłopak z założonymi ręcami na klatce piersiowej. Nie wyglądał jak ninja... Miał krótkie, brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Jego okulary były idealnie czyste. Nosił białą bluzkę z krótki rękawiem i niebieksie spodenki.

   Pomału ruszyłam w jego stronę, ale ustałam dwa metry przed nim. Ten znudzonym wzrokiem obserwował moją twarz. Tadashi... Znalazłam cię.
- Kim jesteś i co tam robiłaś?- spytał się znudzonym głosem
- Minou Meth... Usłyszałam was i się zaciekawiłam- odpowiedziałam pewnie, skrycie rzucając mu wyzwanie.
- Eh... Przesuń się.
- Nie ma mowy! Idę pierwsza!- powiedziałam i odwróciłam się na pięcie, krocząc ku wyjściu z uliczki.
- Gdzie mieszkasz?- spytał się za moimi plecami. Teraz mam okazję go przekonać do siebie.
- U pana Ichi'ego... O nie! Spóźnie się z zakupami!- krzyknęłam i pobiegłam przed siebie. To wypali? Zlał łobuzów, wię na pewno zrobi się mu mnie żal.

   Nagle zostałam chwycona i przerzucona przez ramię. Pisnęłam, gdy chłopak wskoczył na jakiś dach.
- Jesteś własnością tego potwora?- spytał się i przeciągle westchnął.
- A co cie to?
- Nic. To jest żałosne, że do niego poszłaś.

   Kopnęłam go w brzuch. Szybko mnie póścił. Podbiegłam do krawędzi dachu i skoczyłam. Wylądowałam na wozie z sianem. Po wyciągnięciu suchej trawy z włosów ruszyłam przed siebie.

Po chwili przede mną wylądował Tadashi. Zdziwiony podszedł do mnie bliżej.
- Jesteś ninja?
- Nie. Pochodzę ze wsi i byłam typem rozrabiaki. Czego chcesz?- spytałam się spokojnie.
- Nic. Na razie, Minou- rzucił i skoczył na najbliższy budynek, kierując się do okrągłego budynku. Tam zapewnie jest siedziba wokage. Mam cię!

   Teraz naprawdę ruszyłam na ten targ. Nie chcę wracać do Ichi'ego, ale muszę mieć dobrą przykrywkę. Więc kupiłam, co miałam i wróciłam do jego rezydencji.
Jak tylko Suzi zabrała mi zakupy, ruszyłam do salonu. Tym razem sama, co ułatwiło mi zaplanowanie ataku na tego idiotę. Wszystko było idealnie zadbane. Mogłam nawet zobaczyć własne odbicie na podłodze. Jedynym minusem tego miejsca była jego postać, a minusy się likwiduje, nie?

   Weszłam do salonu i od razu zauważyłam tego korniszona, siedzącego na kanapie. Byliśmy sami, więc odruchowo zaczęłam szukać drogi ucieczki. Ichi palił papierosa. Po dłuższej chwili zgniótł go w popielniczce.
- Pora na test drugi, koteczku- mruknął i migiem pojawił się obok mnie. Już wiem, dlaczego Kraj Wiatru go tak ceni. Nie dałabym rady walczyc w takim tępie.

   Popchnął mnie na kanapę i usiadł na moim brzuchu. Moje serce zaczęło szybciej bić, gdy jedną ręką trzymał moje nadgarstki tuż nad głową.
- Kochanie- jęknął i delikatnie się nachylił- Uczyń mnie szczęśliwym...

Tego ta ja nie toleruję! Koniec z tą durną przykrywką! Zwaliłam go z siebie i odskoczyłam parę metrów dalej. Rzuciłam lodowymi kolcami w jego stronę. Lód się roztopił, a w oczach Ichi'ego zatańczyły iskierki.
- Ninja? Nieźle... Ale te techniki nic ci nie pomogą przeciwko takim temperaturom- powiedział z wyraźną kpiną i rzucił we mnie trzema kunai'ami.
Ominęłam je zgrabnie i zrobiłam lodowe shurikeny. Jednak zanim dotarły do granatowowłosego roztopiły się.

   Ten wysłał w moją stronę trzy ogniste kule, wspomagane przez wiatr. Posłałam w tamtym kierunku lód, który zgasił pociski. Skoczyliśmy ku sobie, zaczynając potyczkę tajiutsu.
Nie dam rady dłużej walczyć w bezpośrednim zwarciu. Pokój był zniszczony, a ściany spopielone, gdy znowu zaczeliśmy używać technik.
- Ogień: Pierścień Wulkaniczny!- krzyknął, a dookołam mnie pojawiły się kraty z ognia.
- Lód: Tornado Anioła!- tym razem to ja wykrzyknęłam technikę, która zgasiła kraty. Odskoczyłam od niego i złapałam shurikena, którym chciał mnie zabić.

   Moje techniki były bezużyteczne wobec takiego gorąca, a chakra też ma swoje granice. Byłam przemęczona i wyczerpana, ale nadal walczyłam. Natarliśmy na siebie w tym samym momencie. Równocześnie rozcieliśmy sobie uda. Odskoczyliśmy od siebie.
Położyłam dłoń na ranie i zakleiłam ją lodem, aby nie krwawiła.

- Sensei ma taką poważną minę!

Znowu... To już się robi wkurzające. Skoczyłam w bok, gdy parę pocisków z ognia chciało mnie zabić. Dekoncentracja spowodowała roztopienie się lodu na ranie. Syknęłam i wybiegłam na korytarz.
Słyszałam jak Ichi mnie goni. Biegłam co sił i w końcu znalazłam się w ,,swoim'' pokoju. Ślepy zaułek.

   Dostałam kopa w brzuch i poleciałam, rozwalając szarą ściąnę. Walnęłam o podłągę, a z moich ust poleciała strużka krwi.
Szybko się podniosłam i chciałam rzucić w niego kolcami, ale padłam na ziemię przez kolejny cios. Moja chakra... Ichi przygwoździł mnie do podłogi i przyłożył mi do gardła kunai'a.
- Błagaj o litość, słońce- szepnął mi do ucha.

Czułam jak pomału odpływam. Nie mogę sobie pozwolić na moją przemianę. Skupiłam się na machającej się nad głową Ichi'ego żarówce. Czułam coraz silniejszy zapach Tadashi'ego. Gdy zboczeniec polizał mnie po szyi, zamarłam. To ryzykowny ruch, ale nie mam wyboru.

  Mój brzuch przyszł lodowy kolec, który następnie wbił się w kaltkę piersiową Ichi'ego. Ten spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.
- Suka- wydukał i jego oczy zamknęły się na dobre.

   Kolec się rozpadł, a ciało faceta spadło na mnie. Zwaliłam go z siebie. Nie starczy mi chakry na zaklejenie rany lodem. Nie ma na to szans. Po chwili do pokoju wpadł Tadashi w toważystwie trzech ANBU.

  Spojrzał na mnie krytycznym wzrokiem i się zaśmiał.
- Jak się czujesz, łobuziaro?
- Jak po ataku ogra- stwierdziłam i zamknęłam moje czerwone oczy, które idealnie pasowały do teraz, szkarłatnego ubrania.

Nowy płomyk // NARUTOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz