Łzy spływały mi po policzkach. Itachi pokazał mi wszystko swoim sharinganem. Wdziałam za dużo... Orochimaru to wstrętny padalec! Zabije gnoja! Jeszcze mnie popamięta!
I nowa fala bólu przyszła, gdy pomyślałam o Kim'ie, Sasuke, Naruto i wszystkich osobach, o których zapomniałam. Nawet Akamaru wywołał parę moich łez.Co jest prawdą, a co złudą? Mam dwa życia. Jedno jest wersją członka Akatsuki, organizacji, która zabija, a drugie przedstawił mi Orochimaru, morderca. Nie wiem, w co wierzyć. Wersja Itachi'ego wydaje się bardziej prawdopodobna i w dodatku to sharingan mi wszystko pokazał. Problem jest w tym, że te kekkei genkai wytwarza też iluzje... Jednak moje urywki wspomnień idealnie pasowały do tego życia. Podejmę ryzyko.
Przetarłam twarz rękawem. Tak chcesz się bawić Orochimaru?! Pokaże ci zaraz kto tu rządzi. Pożałujesz. Kto porywa niewinne dzieci i kasuje im pamięć?! Odpowiedź jest prosta: głupi padalec.
Zerwałam się z kamienia. Jednak ktoś chwycił mnie za nadgarstek.
- Myślisz, że mądre jest atakowanie Orochimaru? Nawet nie wiesz jak silny jest. Był kiedyś w Akatsuki- powiedział Itachi i pociągnął mnie za nadgarstek, abym usiadła na miejscu.Nerwowo wykręcałam palce, myśląc nad dobrym wyjściem. Poprawiłam bluzkę, aby zająć czymś ręce i spojrzałam prosto w ciemne oczy Uchiha.
- To co mam zrobić? Nieważne, gdzie pójdę... on mnie znajdzie.
- Wspominałaś, że na misję masz rok. Wykorzystamy to. Pójdziesz ze mną do naszej bazy- wyjaśnił powoli użytkownik sharingana, jakby bojąc się, że nie zrozumiem.
- Czekajcie, bo nie nadążam- mruknął mi za uchem Tadashi.Kompletnie zignorowaliśmy czterookiego. Dla mnie istniał tylko Itachi i ja. Nie chciałam o nim zapomnieć.
- Zgadzam się. Dla ciebie wszystko- powiedziałam, wtulając się w ramię chłopaka. Zaczęłam płakać, kurczowo ściskając kawałek jego czarnego płaszcza w czerwone chmury.
- Shiro... Tęskniłem- wyznał po chwili Uchiha.
- Ja nie. Nawet nie wiedziałam o twoim istnieniu- wyszeptałam, czując coraz większą złość na siebie.Odsunęłam się od niego, przecierając rękawem mokre policzki.
- A wujek to co?- spytał się obrażony Kisame i położył mi rękę na głowie, czochrając białą czuprynę.
Westchnęłam i również go przytuliłam, ale krócej i mniej płaczliwie. Tadashi burknął coś o dyskryminacji i niesłuchaniu zdania wolnych obywateli.Wszyscy wstaliśmy, szykując się do podróży. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. I pomyśleć, że kiedyś byłam takim ponurym dzieckiem. Drużyna siódma pomogła mi zdobyć ten dryg do żartów.
- A co z waszą misją?- spytałam się, patrząc na Uchiha.
- Mieliśmy tylko sprawdzić Sunę. Już tam byliśmy- wyjaśnił szybko i przyśpieszył kroku.
- To co z tym okiem?- zagdnął Kisame, zarzucając Samehadę na plecy.
Opowiedziałam im o wszystkim. I tak dwóch członków Akatsuki, jeden władca zwierząt i dziewczyna z wieloma problemami kroczyli pystunią w upale ze swoimi historiami i ciężką przeszłością.***
Wskoczyliśmy na platformę i poszybowaliśmy nad lasem. Słońce zachodziło, a ja się trudziłam jak utrzymać tyle kilogramów nad powierzchnią ziemi. Pracę ułatwił mi Yoko, który przywołał orle skrzydła. Niezwykła technika. Teraz sobie lata obok nas.
- Czeka na ciebie Kim- powiedział po chwili ciszy Itachi z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Kto to jest?- spytał się Tadashi, patrząc przed siebie.
- Mój przyjaciel... Pierwszy...- wyjaśniłam po chwili.Leżałam na platformie. Niebo by było całe niebieskie, gdyby nie nieliczne chmurki. Co chwilę Itachi wskazywał mi kierunek, w którym mamy lecieć. Kisame siedział na rogu lodowego dywanu w dziwnej i nie pasującej do niego ciszy. Uchiha wystawił nogi poza platformę, obserwując teren pod nami.
Lecieliśmy już tak trzecią godzinę i chakra mi się kończyła, a muszę zostawić jeszcze troszkę na ewntualne zagrożenie. W świecie ninja nic nie jest bezpieczne.
- Zbliżamy się- powiedział po chwili Kisame, wstając i rozprostowując kości. Zrobiłam to samo.Przed nami był wielki kanion, wypełniony kamieniami i starymi pniami. Podlecieliśmy bliżej wschodniej ścianki. Itachi wstał i razem z Kisame ugryźli swoje kciuki. Przyłożyli skaleczone palce do dwóch szczelin w gładkiej powierzchni głazu.
Nagle wielki kawał skały zniknął i pojawiło się duże przejście, a raczej dziura. Wlecieliśmy przez nią. Nie zdążyłam nic zobaczyć, bo przejscie za nami się zamknęło i zapanowała ciemność.Itachi wytworzył płomienie, które posłał w różne strony. Nagle wszystko się oświetliło przez liczne pochodnie. Byliśmy w małej jaskini. Po prawej stronie stały dobrze ukryte drzwi. Tam właśnie się skierowaliśmy.
Drewniane wrota otworzył Kisame i mogliśmy znaleźć się w niespodziewanym pomieszczeniu.Ściany, podłoga i sufit były oczywiście kamienne, ale stała tu również szara kanapa, perę par drzwi, stoliczek na kawę i regał z książkami.
Kisame westchnął przeciągle i udając, że wyciera niewidzialny pot z czoła, usiadł na kanapie. Tadashi zrobił prawie dokładnie to samo. Ja nie zdążyłam niczego dokonać, bo z jednych drzwi wybiegł blondwłosy artysta.
- Shiro-chan! Jesteś!- krzyczał i przytulił mnie z wielkim bananem na twarzy. Deidara to pocieszna istota.
- Mam nadzieję, że już przemyślałaś moje oświadczyny- powiedział z niezwykłą powagą.
- Moje zdanie się nie zmieniło w tej kwestii. Nadal jestem dzieckiem- odpowiedziałam, odpychają go od siebie.Z innych drzwi wygramolił się jeszcze jakiś chłopak w pomarańczowej masce z dziurką na tylko jedne oko.
- Jestem Tobi-chan!- krzyknął i ustał obok mnie, machając energicznie ręką.
- Shiro Ayame- przedstawiłam się zdziwiona zachowaniem nieznajomego. On ma chyba jakieś schorzenie lub coś podobnego. Tobi usiadł na kanapie, a Deidara na stoliczku od kawy.Z tych samych drzwi wychyliła się tak znienawidzona przeze mnie twarz.
- Jesteś mi winna dziesięć tysięcy sto dwanaście jenów- burknął i ustał pod ścianą. Kakuzu to jednak przerażający gość. Nigdy nie widziałam bardziej pamiętnej osoby. To była tylko przegrana w zakładzie, który miał miejsce, gdy kończyłam sześć lat.Z kolejnych drzwi wyszedł szarowłosy Jashinista. Spojrzałam na niego z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony mnie przerażał, ale psikusy z nim były fenomenalne.
- Hej! Dawno się nie widzieliśmy. Nawet nie napisałaś nic do nas, kur*a!- krzyknął, a ja lekko się skrzywiłam. Ten usiał na kanapie obok Tadashi'ego. Okularnik skrzywił się i spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. Wzruszyłam ramionami, rozkoszując się małą wygraną.Z jeszcze innych drzwi wyszedł czarwonowłosy lalkarz. Sasori podszedł do mnie na tych swoich drewnianych nóżkach.
- Witaj w domu, Shiro...- powiedział i poklepał mnie po ramieniu. Ustał obok Kakuzu, patrząc z pogardą na Deidarę.Z następnych drzwi wyłonił Pain, a obok mnie z podłogi wyrusł jakiś krzak. Odskoczyłam przestraszona od jego i wyjęłam kunai'a. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że to przyjaciel. Prawie zaatakowałam Zetsu. Schowałam broń i spojrzałam na Paina, który stał niedaleko Uchiha z kamienną twarzą.
Kwiateczek kłócił się sam ze sobą, ale poza tym w pomieszczeniu panowała cisza.
- To jest Tadashi Yoko- powiedziałam po chwili, widząc pytające spojrzenie Deidary i Hidana.
- Wasz pokój jest tam. Trzecie drzwi- rzucił Kakuzu- Po prawej macie kuchnię, a na końcu jest łazienka-Pamiętajcie, woda kosztuje.Ruszyłam z okularnikiem we wskazanym kierunku. Weszłam do mini jaskini i rozejżałam się po pomieszczeniu. Cztery łóżka, biurko i dwie komody po prawej stronie. Na lewej ścianie wisiało lustro. Było biednie, ale czysto.
Uśmiechnęłam się do siebie. Wreszcie w domu. Mogę odpocząć w otoczeniu starej rodziny.
- Impreza będzie jutro! Musimy uczcić twoje przybycie!- usłyszałam krzyk Hidana zza drzwi i wybuchłam śmiechem. Za nimi tęskniłam najbardziej.
CZYTASZ
Nowy płomyk // NARUTO
FanfictionShiro jest nową osobą w Wiosce Ukrytego Liścia. Jak potoczy się jej historia? Przyjaciele poznają prawdę? A może zostawi wszystko i postanowi odejść? Zakocha się? Autorka rozwija się w czasie pisania kolejnych rozdziałów.