Porwanie

71 8 6
                                    

Sceny są bardzo agresywne i krwawe oraz obrzydliwe, dlatego czytasz na własną odpowiedzialność.

Uniknęłam ciosu i przesunęłam do boku Kuchi'ego, aby nie dostał kunai'em. To miała być misja rangi C! Co ze mnie za opiekunka drużyny?!
- Lód: Klatka shinigami!- krzyknęłam i po chwili dookoła nas powstała kopuła. Dawno nie używałam tej techniki.

Spojrzałam w bok, gdzie Arubio leczył skaleczenie na ramieniu Assai. Ona walczyła najwięcej.
- Mogę wykorzystać podział osobowości i...- zaczęła, ale jej przerwałam.
- Dlaczego?! Chcesz żebyśmy zginęli?!- krzyknęłam i zerwała się z miękkiej trawy.
- Ja wykorzystam moje pokłady chakry, a wy zwiewajcie. Kuchi przy pomocu byakugana poprowadzi resztę bezpieczną drogą, a Assai obroni wszystkich przed ewentualnymi przeciwnikami po drodze. Nie powinno to być trudne, bo postaram się zabić jak najwięcej- wyjaśniłam cały plan dokładnie i rozejżałam się dookoła. Skubańce otoczyli kopułę.

Napięcie było tak wielkie, że zaczęłam drżeć z nadmiaru adrealiny. Wywołam moją drugą twarz.
- Teraz!- huknęłam i cofnęłam technikę.

Wszystko działo się w spowolnionym tempie. Ninja rzucili się na nas. Moja drużyna pobiegła do lasu, więc mogłam ich pozabijać bez żadnego ryzyka. Unikałam ataków, ale nie zauważyłam ninja za mną i poczułam ogromny ból na karku. Oczywiście potem od razu go zabiłam.

Podcięłam gardła dla paru shinobi i położyłam dłoń na bolącym miejscu. Krew mi nie leciała. Nie mogłam przywołać Akame. Dlaczego pojawia się tylko, gdy jej nie potrzebuję?

Rzuciłam ostatnim shurikenem w jakąś kunoichi, a ten przebił jej czaszkę i zabił jeszcze drugiego ninje.
Skupiłam się chwilę i zamknęłam oczy. Gdzie ona jest?!

Próbowałam różnych technik, ale nic mi się nie udało. Zamiast tego nie wyrabiałam się z unikami i ciosami. W końcu dostałam czymś twardym w głowę i padłam na wydeptaną trawę.

***
Otworzyłam ociężałe powieki, ale nic nie zobaczyłam. Panowała tu ciemność i smród. Bałam się odezwać, aby nie zakłócić tej ciszy. Ktoś złapał mnie za ramię, ale od razu zaeragowałam i chwyciłam nadgarstek nieznajomego, aby potem zrobić jemu przerzut.
- Po co się tak spinać?- spytał się damski głos- Nazywam się Hinata. Jestem tu od tygodnia.
- Gdzie?- spytałam się, gdy odzyskałam ostrość widzenia.

Zwykła kamienna cela ze stalowymi drzwiami i zakratkowanym oknem, przez które po chwili wpadło dużo światła ze świec. Przy jednej ścianie stały dwa łóżka piętrowe ze starymi materacami i pościelą. Na górze ktoś spał.

   Po drugiej stronie była toaleta, zlew i stolik z ławką. Dobre warunki jak na więzienie.
- Zacznijmy od początku. Wstrzykują nam specjalne trucizny, którę blokują przepływ chakry i przepuszczają tylko tyle, abyśmy mogli żyć. Nie można użyć nawet żadnej techniki. Po tygodniu po nas przychodzą i zabierają na plac. Każda tu osoba ma niezwykłe kekkei gankai. Oni łączą nas z odpowiednimi dla nich facetami i rodzimy dziecko mieszane, czyli ma zdolności dwóch klanów, a potem sprzedają je na czarnym rynku, a my musimy znów zajść w ciąże, ale tym razem z kimś innym- wyjaśniła ze spuszczoną głową.

Myślała, że przez grzywę jej blond włosów niezauważę jak płacze, ale zielone oczy zbyt zwracały uwagę. Trudno. Jak chce, to sobie niech płacze. W tak beznadziejnej sytuacji ma do tego prawo, a ja nie mogę jej pocieszyć, bo bym musiała opowiadać kłamstwa typu ,,Wszystko będzie dobrze", ,,Uciekniemy razem". To tylko puste słowa.

Wstałam i złapałam się kamienia, który był jednym z wielu w ścianie, bo poczułam silne zawroty głowy. To pewnie efekt przespania całego dnia na podłodze. Podskoczyłam i złapałam się krat. Wspięłam się na malutki parapet i zaczęłam szarpać metalowe pręty.

Nic to nie dało. Rozejżałam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś przydatnego, ale moje nadzieje były żmudne.
- Pomocy!- krzyknęłam, przykładając czoło do krat. Dopiero potem za nie wyjrzałam.

Okazało się, że jesteśmy w wielkiej jaskini, gdzie było dużo podobnych do naszej cel z głowami przy kratach i płaczącymi dziewczynami. Nagle z jednego z bocznych korytarzy wyszło trzech zamaskowanych mężczyzn. Prowadzili oni na łańcuchu jakiegoś nagiego faceta. Patrzyłam się tylko na jego twarz, bo kobiecie po ślubie nie przystoi oglądać gołych osób płci przeciwnej.

Jeden z zamaskowanych ninja podszedł do naszej celi i ją okrążył, aby wejść przez wielkie drzwi.
- Która to Hinata Seo?- spytał się niskim głosem.
- Ja-a- mruknęła blondynka i pomału wstała. Facet do niej podszedł i złapał ją za ramię. Po chwili zniknęli za drzwiami.

Podreptali na środek jaksini z wielkim kocem i stolikami ze świecami. Pomiędzy dwoma gorylami stał nagi mężczyzna. Szybko zdarli z Hinaty ubrania i rzucili na koc.
- Do roboty!- huknął po chwili shinobi.

Nagi facet podszed szybko do Hinaty, a ja zeskoczyłam z parapetu, słysząc jej szloch. Podeszłam do drzwi i zaczęłam je szarpać oraz bić.
- Cholera!- krzyknęłam, gdy płacz blondynki narastał.
- To ci się nie uda- usłyszałam delikatny głos.

Spojrzałam na dziewczynę, która miała proste, czerwone włosy do łopatek. Okulary zwracały uwagę na jej piękne, szare oczy, które miały kwadratowe źrenice.
- Próbowałam przez trzy dni. Jestem ostatnim przedstawicielem klanu, a ty?
- Należę do Ayame...
- To ten sławny, nowy nabytek Konohy, tak?- spytała się niezwykle spokojnie, jakby nie słyszała śmiechów zamaskowanych mężczyzn i wycia Hinaty.
- Pomóż mi- powiedziałam zamiast odpowiedzi na jej pytanie.
- Wiem jak uciec. Wystarczy zaatakować strażnika i pobiec do tunelu, z którego zawsze wychodzą. Potem w lewo i masz wyjście.
- Skąd to wiesz?- spytałam się zdziwiona.
- Jak mnie przenosili, udawałam, że jestem nieprzytomna. Mój klan słynął z szybkiej regeneracji- wyjaśniła znudzona.
- A dlaczego sama nie uciekłaś?
- Bo nie mam wystarczających umiejętności walki wręcz- odpowiedziała leniwie. Kokejny Shikamaru?

Zatkałam uszy, bo już nie mogłam słuchać tych dźwięków zza okna. Po chwili wszystko ucichło, więc szybko wspięłam się na parapet. Ledwo przytomną Hinatę i chłopaka prowadzili do korytarza, w którym po chwili znikli. Po blondynce pozostały tylko strzępki ubrań.
- Prowadzą ją do specjalnych pokoi z lekarzami i innymi bzdetami. Już jej nie zobaczysz- czerwonowłosa odpowiedziała na moje nieme pytanie.

Po chwili drzwi się otworzyły i jeden z tych zamaskowanych położył na ziemi dwa talerze. Gdy zniknął, szarooka zeskoczyła z łóżka i wzięła do ręki posiłek. Ja niestety nie mogłam nic przełknąć.

***
Chwycił mnie z całej siły za ramię i zamknął drzwi. Wszystko idzie zgodnie z planem. Zaczęliśmy pomału kroczyć do nagiego rudzielca. Teraz albo nigdy!
Wyrwałam się z uścisku i zrobiłam z buta wjeżdżam w ryj faceta. Ten padł na ziemię, ale zaraz się podniósł. Ja zostawiłam ich w tyle i już byłam przy wejściu do korytarza.

Omijałam stalagnity, które zdobiły jaskinię. Dalej było rozwidlenie dróg, więc skręciłam w lewo. Z prawej dochodził płacz dzieci i kobiet, dlatego wolałam się tam nie zagłębiać.

Nie przewidziałam tylko, że znajduje się tu jezioro. Na jego drugim brzegu było wyjście.
Wskoczyłam do wody bez jakiegokolwiek zastanowienia, bo tamci zaczęli mnie doganiać. Przepłynęłam połowę, gdy zobaczyłam po drugiej stronie jeszcze jednego shinobi. Jestem otoczona.

Mimo to nie zatrzymałam się i po chwili byłam na brzegu. Zaatakowałam ninje, który walczył bardzo dobrze wręcz. Ten nie miał maski. Zaczął pluć we mnie kulami z ogniem, które ledwo mijałam. Jedna musnęła mi ramię i stworzyła niezwykle obszerne poparzenie. Dość tego!

Nastawiłam mu się, aby kopnął mnie w brzuch i tak się stało. Usłyszałam dziwny zgrzyt, a potem zaczął się ból w klatce piersiowej. Złamał mi przynajmniej jedno żebro. Oby nie przebiło płuca. Korzystając z okazji złapałam go za nogę i wrzuciłam do jeziora. Jestem badziewna w taijutsu.

Pobiegłam jak najszybciej do Konohy, nie zwracając uwagi na krew spływającą mi z buzi po szyi. Dopiero po chwili się skapnęłam, że biegnę w złą stronę, dlatego zawróciłam się na wschód.

Nowy płomyk // NARUTOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz