Straszna misja

589 44 4
                                    

  Shiro obudziła się kolejnego dnia i zaczęła od razu mnie przepraszać. Gdy poszła do łazienki, wysłałem Itachi'emu list odnośnie jej stanu zdrowia.

***
   Zmieniałem jej opatrunki, gdy zegar wybił siódmą. Nie zdążyłem dać jej tabletek przeciwbólowych, bo wybiegła, gdy zawiązałem ostatni bandaż. W końcu dzisiaj ma jakąś poważniejszą misję. Mimo, iż znam jej możliwości, nie mogę przestać się martwić.

Shiro
 
   Szłam szeroką drogą pomiędzy dwoma lasami z Naruto przy boku. Za nami był Sasuke i jakiś tam inżynier. Sensei postanowił nas prowadzić, więc maszerował przed nami. Muszę jakoś podziękować Sasuke za ratunek.
  
   W tym celu ustałam i poczekałam aż Uchiha dojdzie. Brunet zerknął na moje bandaże na dłoniach. Starałam się jakoś dobrać słowa. Miałam już otwierać buzię, ale Sasuke mnie uprzedził:
- Co ci się stało?
- Wylałam wrzątek. Nie jestem zbyt dobra w gotowaniu- skłamałam gładko.
- Od kiedy to wrzątek rozwala meble w domu?- spytał, patrząc przed siebie. Zatkało mnie. Byłam kompletnie zdezorientowana. Nie wiedziałam, co robić. Ten idiota zbyt wiele wiedział.
- Oh, ta młodość- szepnął do siebie staruszek i uniósł kąciki ust.

    W milczeniu złapałam go za kołnierz. Starałam się nie ponieść emocjom, a było to strasznie trudne.
- Przestaniesz w końcu wtrącać się w moje życie?
-A ty przestaniesz się nad sobą użalać? Patrzcie na mnie, jestem biedna Shiro, bo nie mogę się smucić i złościć- powiedział z wyraźną pogardą i prychnął pod nosem.
  
  Już chciałam mu przywalić, ale obcy zapach mnie powstrzymał. Sasuke też wyczuł obecność domniemanego wroga. Tylko Naruto i inżynier zdawali się nie zauważyć problemu.
- Chroń inżyniera- powiedział Uchicha przygotowany do ataku. Prawie się trząsł z podniecania. Pewnie od dawna czekał na prawdziwą walkę.
   Pomału podeszłam do staruszka pod pretekstem zapytania się, czy dobrze się czuje.
- Raczej ja powinienem zadać te pytanie- mruknął, patrząc na mnie znacząco.

   Nagle z kałuży wyszli dwaj ninja z jakimiś łańcuchami. Szybko rzucili się na Kakashi'ego. Zabili go? Nie, nie czuję tu jego zapachu. Chce nas sprawdzić?

    Naruto zrozpaczony rzekomą śmiercią nauczyciela stał jak słup soli. Ninja chcieli to wykorzystać i pobiegli w jego stronę. Gdyby nie szybka reakcja Sasuke, leżałby martwy.
    Sasuke owinął ich łańcuchy wokół drzewa, a ja złapałam inżyniera za rękę.
   
   Wrogowie szybko poradzili sobie z łańcuchami i ruszyli w naszą stronę. Ruszyła ręką i kolce z lodu poleciały w stronę napastnika. Jednak ninja perfekcyjnie je ominął. Zazwyczaj byłam jak pies tropiciel. Wykonywałam misje dotyczące znajdywania ludzi, więc walka nie szła mi aż tak dobrze.
   
     Tupnęłam z całej siły nogą, a lód wyrastając z ziemi przebił faceta na wylot. Zrobiłam to dosłownie w ostatniej chwili.
     Sensei pojawił się znikąd i złapał drugiego wroga za szyję. Wyglądał na dość znudzonego.
- Nie musiałaś go zabijać- powiedział leniwie w moją strone, zerkając na krwawy sopel lodu.

     Gdy Kakashi odchodził z obcym ninja, mruknął coś kąśliwego w stronę Naruto.
- Dobra robota- pochwalił mnie i Sasuke. Uśmiechnęłam się z dumą.
- Jesteś cały, przerażony kocie?- zadrwił Uchiha z Uzumaki'ego. Blondyna zatkało, a po chwili jego twarz stała się czerwona ze złości.

   Pomalutku wycofałam się i włożyłam kaptur. Zrobiłam to w ostatniej chwili.
- Sasuke!- krzyknął na cały głos. Ptaki z sąsiednich drzew wyleciały wysoko w powietrze.
- Naruto, te pazury były zatrute...- oznajmi sensei patrząc się na broń wroga i ranę chłopaka. Na szczęście przerwał początek kłótni.

    Potem mistrz zaczął tłumaczyć jak usunąć truciznę z krwiobiegu blondyna, ale nie słuchałam, bo byłam zajęta oglądaniem trupa na szpikulcu. Nie wyglądał na zwykłego ninja.
    Kiedyś zadarłam z jednym ninja z Wioski Mgły. Dla mnie skończyło się to poparzeniem na plecach. Na szczęście zdążyłam wtedy uciec, bo wąchałabym już kwiatki od spodu.

   
  Gdy się dwróciłam, usłyszałam senseia, który tłumaczył, że to ninja z Wioski Mgły, są znani z dopełniania misji bez względu na okoliczności i takie tam.
    Zaczęło mi się nudzić, gdy Kakashi uczepił się staruszka o to, że złożył złe podanie o ochronę. I dobrze tak dla dziada. Naruto mógł zginąć!

   Uzumaki tymczasem wyjął kunai'a i wbił go sobie w ranę. Przestraszona podbiegłam do niego i wyjęłam z torby bandaże. Już chciałam owijać zranione miejsce, ale nie zostało nawet zadrapanie. Mistrz zerknął przez moje ramię na dłoń chłopaka.
   Odsunęłam się na bok, a Kakashi zaczął oglądać jego rękę.
   
    Jakim cudem rana zniknęła? Nic nie wspominał, że ma zdolności regeneracyjne.
- Czy ja będę żył? Mistrz ma taką poważną minę- spytał się spanikowany Naruto. Czyli sam nie wiedział o tym, że tak potrafi.
- Wszystko będzie dobrze. Nic ci nie jest- zaśmiał się Kakashi i poczochrał go po włosach.
    Sasuke stał tyłem do mnie i coś majstrował przy plecaku inżyniera. Szybko do niego podeszłam i kopnęłam go z całej siły w plecy. Myślałam, że wyląduje z hukiem na ziemi, ale on zgrabnie odbił się prawą ręką i wylądował stabilnie na nogach. I tak zostanie mu siniak.

   Spojrzał na mnie spod byka, ale nic nie mógł zrobić, bo sensei patrzył się na nas morderczym wzrokiem. Wrócił do naprawiania zamka w plecaku, a ja poszłam pogadać z Naruto. Kakashi w tym czasie pisał wiadomość do hokage.
- Jakim cudem moja rana się zaleczyła?- spytał się, oglądają swoją dłoń.
- Może masz to po kimś ze swojej rodziny. Sasuke ma sharingana, a ty może masz zdolność szybkiego leczenia- postawiłam moją tezę i wzruszyłam ramionami.
- Super- szepnął, nie odrywając wzroku od dłoni.

     Poszliśmy dalej, bo sensei twierdził, że zaraz ktoś przyjdzie po naszego jeńca.
    Tym razem postanowiłam iść obok staruszka. Uchiha szedł daleko w tyle, a Naruto przede mną. Tak na wszelki wypadek postanowiłam mieć inżyniera blisko siebie. Nigdy nie wiadomo, kto nas jeszcze zaatakuje.

    Wiem, nie umiem opisywać walk.
Jednak się staram :).

Nowy płomyk // NARUTOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz