Rozmowa

370 33 2
                                    

    Stałam przed wokage, który uparcie wpatrywał się w moje oczy. Ja natomiast przyglądałam się bandażom, które miałam prawie na całym ciele. Zajmował się tym dzieciak, czy co?

   Tadashi siedział na kanapie i przyglądał się znudzony naszej dwójce. O obecności strażnika przy drzwiach prawie wogóle zapomniałam.
- Wiesz, że zabiłaś jednego z naszych najlepszych ninja?- spytał się w końcu niskim głosem. Wokage był wysoki i dość młody. Miał może dwadzieścia siedem lat.
- Mam tego świadomość, ale nie złamałam prawa, które wyraźnie mówi, że to nie przestępstwo o ile działałam w swojej obronie- odpowiedziałam bez uczuć.
- Wiem jakie jest prawo... Ale kto będzie teraz naszym nowym przywódcą Straży Miasta? Wyjaw mi swoje imię i nazwisko.
- Minou Moth.
- Wioska?- spytał się i coś zapisał w dużym notesie.
- Dźwięku- odpowiedziałam szczerze, a ten wypuścił trzymane pióro.

    Wokage przeniósł wzrok na mnie i delikatnie się wzdrygnął. Po chwili skinął na Tadashi'ego, który do mnie podszedł.
- W takim razie sprawy nie było i proszę zająć się naszym szanownym gościem- powiedział ze sztucznym uśmiechem.
    Yoko skinął głową i złapał mnie za ramię. Szybko ulotniliśmy się z gabinetu. Zatrzymaliśmy się dopiero przy sklepie z ubraniami. Chciałam przerwać niezręczną ciszę.
- Więc... Fajnie cię znowu widzieć- rzuciłam, ale chłopak mnie zignorował.

   Prychnęłam i ztrąciłam jego rękę z mojego ramienia. Weszłam do sklepu i wpadłam na półkę.
- Przepraszam bardzo. Jestem niewidoma. Pomógłby mi ktoś wybrać coś ładnego- powiedziałam z udawanym smutkiem.
Od razu zainteresowała się mną kasjerka, która szybko pomogła dość mi do działu z damską odzieżą.

***
   Wyszłam ze sklepu z nowymi ubraniami. Dzięki mojemu małemu kłamstwu zaoszczędziłam trochę pieniędzy Yoko.
- A teraz oddaj mi sakiewkę- powiedział, gotując się ze złości.

     Przemierzaliśmy w ciszy ulice, ale Tadashi postanowił w końcu się odezwać:
- Jak jest w Dźwięku?- spytał się, patrząc przed siebie.
- Zależy dla kogo. Ja mam tam dużo obowiązków...- zaśmiałam się delikatnie.
- Jaką masz rangę?
- U nas nie ma rang, ale patrząc na moje misje... To jestem jounin'em- wyznałam i podeszłam do stoiska z czekoladą.
- Masz rodzinę?- spytał się poważnie.
- Mam, a ty?- wiedziałam, że wszyscy mu poumierali, ale muszę udawać, że o niczym nie mam pojęcia.
- Ciocia...- odpowiedział, a moja twarz wyrażała już tylko zdziwienie. Nic nie było wspomniane o żadnej cioci- Masz rodzeństwo?
- Nie. A ty?
- Miałem brata, ale umarł... Chorował na gruźlicę- powiedział znudzonym głosem- Rodzice zginęli na jednej z misji...
- Ja nigdy nie poznałam matki- oznajmiłam- Chyba...- dodałam cichutko.
- Jak to ,,chyba"?- Tadashi jednak to usłyszał.
- Straciłam pamięć jakiś rok temu. Ojciec nie chce o tym mówić...
- Kim jest twój tata?- spytał się i spojrzał na moją twarz.
- Farmerem.
  
     Doszliśmy do małego sklepiku. Stał bardzo blisko wodopoju i drzew.
     Tadashi wszedł do środka bez wachania i od razu zagadał do opalonej blondynki. Ja zajęłam się oglądaniem licznych fiolek. Jedna, z podobizną czaszki, bardzo mnie zaciekawiła, więc niezauważenie wrzuciłam ją do kieszeni bluzy.
    
    Dziewczyna zniknęła gdzieś na zapleczu, a Yoko nagle zainteresował sie moją osobą.
- Jak to jest stracić pamięć?
- Nie wiesz kim jesteś... Boisz się. Niepewność i zdezorientowanie dudnią w głowie jak dzwony. Masz urywki wspomnień, które mogą być bez sensu, ale tak naprawdę to ty nie umiesz skleić tego w całość. Nie wiesz komu ufać, a komu nie. Jednym słowem... To po prostu jest okropność- powiedziałam, wpatrując się w fiolki z kolorowymi płynami.
- Musi ci być ciężko- szepnął bardziej do siebie niż do mnie- Skąd wiedziałaś kto jest twoim ojcem?

   Te pytanie mnie zatkało. Nie mieliśmy wspólnych zdjęć, ale on poświęca mi dużo czasu, uczy... Przez ostatni rok przywiązałam się do niego i to nie jest zły ojciec.
- Nie wiem. Ale na pewno go pokochałam jak prawdziwego ojca. I nawet gdyby się okzało, że tylko mną się zaopiekował po utracie pamięci... To i tak trudno by mi było go opuścić.
  
   Blondynka wróciła z zaplecza z woreczekiem. Jego smród dało się wyczuć z kilometra, ale Tadashi zdawał się tym nie przejmować. Wchował towar do kieszni i rzucił na blat parę monet.

***
- Zjedz to- powiedział poważnie czterooki, podając mi woreczek. Usiadłam na miękkiej trawie i oparłam się o drzewo.
- Że co?
- To jest zioło, które wspomaga gojenie się ran.
- No dobra...Chciałabym cię o coś prosić.
- Służę pomocą- powiedział to tak ironicznie, że aż przeszły mnie ciarki.
- W domu Ichi'ego został mój plecak z rzeczami... Przyniesiesz mi go oraz moją maskę królika?- spytałam się cicho.
- Dobrze. Przyjdę za dwie godziny- oznajmił i ruszył w stronę ogromnej chaty martwego już zboczeńca. Dwie godziny?!

    Zjadłam całe zioło, które chyba nie było tylko lekarstwem, ale Tadashi'ego nadal nie było. Westchnęłam kolejny raz i spojrzałam na bawiące się przy krzaku dzieci. Znudzona odwróciłam wzrok i zaczęłam wystukiwać palcami jakiś rytm niewielkimi kamykami.
 
     Po chwili zauwżyłam postać czterookiego. Wreszcie przyszedł... W prawej ręce niósł plecak, a w lewej maskę.
Zdziwił się, widząc mnie w zakupionej niedawno czarnej bluzce i białej spódnicy, pod którą były spodenki.

   Zbliżał się wieczór, a ja czułam się coraz lepiej. Te ziółka działały jak należy.
   Schowałam maskę do plecaka i pomału wstałam z ziemi. Dzieci niedawno poszły do swoich domów, więc przy wodopoju byłam tylko ja i Tadashi. Noce na pustyni są dość zimne, więc mogłam bez problemu użyć swoich technik.

   Ustałam na brzegu i zaczęłam lekko falować rękoma. Woda w jeziorku robiła do samo. Po chwili zaczęła zamarzać. Zrobiła się z tego rampa.
- Chcesz pościgać się na łyżwach?- spytałam się, tworząc pod podeszwą butów ostrze do jazdy.
- Ale tu jesteś męcząca...
    

Nowy płomyk // NARUTOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz