Usiadłam na zimnym dachu. Śnieg pokrył moje włosy i ramiona. Patrzyłam na swoje ręce. Jeszcze niedawno była na nich krew mojego przyjaciela. Kraj Śniegu idealnie pasował do przemyśleń. Było tu bardzo spokojnie i cicho. Zimno pozwalało otrzeźwieć, a wolno spadające płatki wprawiały w dziwny trans.
Gdybym tylko zrobiła tarczę ochronną albo kopułę... Kim przeżyłby. Wyczułam za sobą zapach Yoko. Nie dwróciłam się. Czekałam.
- Musimy wracać. Jesteśmy tu już dwa tygodnie. Dostałem wiadomość. Akatsuki wypowiedziało nam wojnę. Idziemy, Shiro- powiedział powoli- Każdy ninja się przyda.Nie odpowiedziałam. Po co mam iść na wojnę? Będę tylko problemem. Nie umiem nawet spojrzeć na krew.
Zeskoczyłam z dachu. Moja czarna sukienka do połowy ud się podwinęła, ujawniając króciutkie spodenki. Mi jedynej nie było zimno w tym klimacie.
Włosy miałam spięte w koka czarna gumką. Nie nosiłam butów, bo nie były mi potrzebne. Moje oczy straciły dawną iskierkę. Czerwone jakby wyblakło, a niebieskie postanowiło rozstać się z błękitem i przywitać dziwną szarość.Czarna sukienka nie była jakaś nadzwyczajna. Została rozkloszowana u dołu. Miała ramiączka i czarną kokardę z tyłu na talii. Żałobny strój. To były jedyne rzeczy tego koloru jakie udało mi się znaleźć w tym kraju.
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. W geście rozpaczy przemknęło mi nawet wstąpienie do zakonu, ale szybko się rozmyśliłam. Wojna... Podobno wszyscy czynią do niej przygotowania... albo już się zaczęła. Straciłam poczucie czasu.
Weszłam do małej chatki na uboczu wioski i od razu ruszyłam po schodach do mojego pokoju. W zimnym Kraju Śniegu nie było dużo cywilizowanych miejsc. Ciągle padał tu śnieg, ale w wąwozach można było znaleźć poszukiwane przez Issai'a zioła. Są tu tylko trzy wioski oraz port. Ludzie mają niewiele informacji na temat wojny na północy, dlatego żyją normalnie, bez zmartwień.
Położyłam się na łóżku i spojrzałam na biały sufit. Nie powinnam rozpaczać. Ninja często giną na misjach. To normalne. Takie ryzyko niesie bycie shinobi. Kim pewnie poszedłby na tą wojnę bez zastanowienia. Uśmiechnęłam się smutno do siebie. On by tak zrobił, a ja?
***
Moja czarna sukienka powiewała na wietrze. Stałam na maszcie, prawą ręką trzymając się słupa. Rany po ostatnim ataku nie były zabandażowane. Nie przeszkadzało mi to.
Za dwa dni będziemy w Kraju Herbaty. Potem tydzień wędrówki i dojdziemy do dawno niewidzianego Kraju Ognia. Podobno pierwsze oddziały już wyruszyły. Nie dojdziemy na czas. Nie ma szans. Będę mogła tylko pomóc przy przewalaniu zwłok.Spojrzałam na słońce, które niedawno wzeszło. Zaraz mamy postój w Kraju Mórz. Na widnokręgu mogłam już ujrzeć jego kawałek. Zeskoczyłam z masztu, lądując zgrabnie na pokładzie. Nie ma szans, abyśmy zdążyli.
***
Przeskoczyłam na kolejne drzewo i spojrzałam na czerwony księżyc. Nie wiedziałam dlaczego ma taki kolor, ale to nie wróżyło nic dobrego. Musimy się starać dojść na czas. Przyśpieszyłam, wyprzedzając Tadashi'ego i Issai'a.
- Cholera jasna- zaklęłam pod nosem. To były pierwsze słowa jakie wypowiedziałam od śmierci Kim'a.Złożyłam ręce w pieczęć i wykrzyknęłam dobrze znaną mi technikę:
- Lód: Latający dywan!
Wskoczyliśmy na platformę. Tym razem Yoko nie użył swoich skrzydeł. Leciałam bardzo szybko. Musimy zdążyć!Podwoiłam tempo, gdy mój czuły nosek zdążył już wyczuć tysiące różnych zapachów dwieście osiemdziesiąt kilometrów dalej. Dolecenie zajmie nam ze dwie godziny. Czerwony księżyc zaczął mnie już wkurzać.
Po prawej stronie wychwyciłam jakiś ruch, ale był już za późno i zostałam złapana przez dziwny kokon.
CZYTASZ
Nowy płomyk // NARUTO
FanfictionShiro jest nową osobą w Wiosce Ukrytego Liścia. Jak potoczy się jej historia? Przyjaciele poznają prawdę? A może zostawi wszystko i postanowi odejść? Zakocha się? Autorka rozwija się w czasie pisania kolejnych rozdziałów.