ZWIADOWCY One Shot #4

1.4K 96 27
                                    

     "Nowe Życie"

  Nastolatek dosiadający karego konia galopował wzdłuż dziedzińca tak szybko, na ile pozwalał mu jego wierzchowiec. Bał się, że zobaczy coś, co karze mu się zatrzymać i wracać na zamek.

  Zostawił wszystko. Siostrę, matkę, tron. Zostawił i już tam nie wróci. Na samą tę myśl, na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Jest wolny. Wolny od obowiązku przyszłego króla, wolny od napięcia jakie panowało w rodzinie. Wolny od brata, który usiłował go zabić zazdrosny o to, że nie przejmie tronu. 

   Czuł wyrzuty sumienia, że musiał zostawić Caitlyn, swoją młodszą siostrę, ale zaraz zganił się w myślach. W Clonmelu będzie jej dobrze, a ona sama nie była jakąś rozpieszczoną księżniczką. Z całą pewnością da sobie radę. Kto wie, może nawet pomoże utrzymać Ferrisowi królestwo w ryzach...

  Prawda była taka, że to właśnie przed bliźniaczym bratem Halt uciekał z Hibernii. Jako pierworodny, w przyszłości miał przejąć tron Clonmelu. A Ferris nie mógł znieść myśli, że nie zasiądzie na tronie z powodu głupich kilku minut. Z tego też powodu próbował uśmiercić własnego brata.

Kilka razy.

  Halt z kolei nie mógł zostać w Clonmelu z myślą, że za każdym rogiem może czekać Ferris gotowy wbić mu sztylet w plecy. Dosłownie.

  Wyjechał z dziedzińca, po czym skierował się do sąsiedniej wioski. Był w drodze już od dobrego czasu, a minąwszy jedną z rzek, która oddzielała granicę Clonmelu od innych królestw Hibernii, postanowił zatrzymać się gdzieś na noc.

  Podniósł głowę, wpatrując się w stary szyld, przedstawiający pokrzywionego ptaka z wystającymi piórami.

  - Jeśli pokoje w tej gospodzie wyglądają tak samo jak szyld, chyba będę zmuszony znaleźć inny nocleg - mruknął do siebie.

  Zsiadł z konia, luzując popręgi. Zaprowadził zwierzę to przybudówki przy gospodzie, gdzie najwyraźniej mieściła się stajnia. Oporządził go, po czym sam udał się do gospody.

  Gdy otworzył drzwi, w pomieszczeniu zapanowała cisza. Ściągnął kaptur, odrzucając czarną pelerynę lekko do tyłu. Oczom biesiadnym ukazał się miecz w skórzanej pochwie i sztylet u pasa. Hibernijczyk podszedł do lady, a w tym samym czasie głosy w gospodzie znowu się ożywiły.

  - Coś podać?- zagadał oberżysta. - Piwa, wina?

  Przybysz wydał mu się dość młody, ale kto wie? Może lubił alkohol, a oberżysta z całą pewnością nie był osobą, która oszczędzała na klientach. 

  - Nie, dziękuję - mruknął Halt. - Kawę pan ma?  

  - A mam, mam. Lidio! Przygotuj kawę dla pana - krzyknął do dziewczyny, zapewne kryjącej się w kuchni.

  -  I potrawkę z królika - mruknął.

  - Z królika nie mamy. Mogę zaproponować z jagnięciny - odparł gospodarz, na co Halt wzruszył ramionami.

  - Może być z jagnięciny - stwierdził, po czym zajął jedyne wolne miejsce przy blacie. Zwykle wybrałby zapewne jakiś odosobniony stolik w rogu gospody, jednak wszystkie miejsca był zajęte.

  Gdy oberżysta zniknął w kuchni, nagle przy Halcie wyrosła postać, kładąc mu rękę na ramieniu.

  - Co robi taki pogodny młodzieniec sam w gospodzie? I to w dodatku przy takiej pogodzie! - zaśmiał się.

  Halt podniósł wzrok. Jego oczom ukazał się niezbyt wysoki mężczyzna, mógł mieć około czterdziestu lat. Miał na sobie szaro-zieloną pelerynę, u pasa miał dwa noże, na ramieniu zaś przewieszony ogromny łuk. Halt dostrzegł również kołczan pełen strzał przy krześle nieznajomego.

  - Gdyby nie padało, pewnie nie zatrzymywałbym się tu na nocleg, tylko przespał się w lesie - mruknął Halt.

  - Ach, no tak. Zapewne, miałbyś tam lepsze warunki...

  W tym momencie podszedł do nich oberżysta, stawiając przed Haltem kawę w dużym kubku.  Hibernijczyk wypił łyk, po czym skrzywił się lekko.

  - Mógłbym prosić o miód?

  Mężczyzna pokiwał szybko głową, podając pospiesznie słój.

  - No dobrze, wracając - odezwał się człowiek, spod pstrokatego płaszcza. - Czyżby Dun Kilty ci nie wystarczała? A może nawet w takiej oberży są lepsze warunki niż na zamku w Clonmelu?

  Halt aż zakrztusił się kawą. Spojrzał na starca z szokiem na twarzy, odruchowo kładąc dłoń na rękojeści miecza. Czyżby ten człowiek go rozpoznał? Wiedział, że Halt jest członkiem królewskiej rodziny? 

  - S-skąd wiesz, że ja...

  Człowiek z łukiem uśmiechnął się przyjaźnie. 

  - Och, mam swoje źródła - zaśmiał się, jednocześnie pukając palcem wskazującym w lewą część nosa. - Co ty na to, żebyśmy urządzili sobie małą pogawędkę dzisiejszego wieczoru? Kominków brakuje w pokojach, ale myślę że blask tych wielkich woskowych świec powinien nam wystarczyć.

  - Proszę? - zdziwił się Hibernijczyk, na co starzec zaśmiał się jeszcze głośniej.

  - Pirthard - przedstawił się, wyciągając prawą rękę przed siebie. - Miło mi cię poznać, Halcie O'Carricku.



   

Zwiadowcy i Drużyna One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz