"Nowe Życie"
Nastolatek dosiadający karego konia galopował wzdłuż dziedzińca tak szybko, na ile pozwalał mu jego wierzchowiec. Bał się, że zobaczy coś, co karze mu się zatrzymać i wracać na zamek.
Zostawił wszystko. Siostrę, matkę, tron. Zostawił i już tam nie wróci. Na samą tę myśl, na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Jest wolny. Wolny od obowiązku przyszłego króla, wolny od napięcia jakie panowało w rodzinie. Wolny od brata, który usiłował go zabić zazdrosny o to, że nie przejmie tronu.
Czuł wyrzuty sumienia, że musiał zostawić Caitlyn, swoją młodszą siostrę, ale zaraz zganił się w myślach. W Clonmelu będzie jej dobrze, a ona sama nie była jakąś rozpieszczoną księżniczką. Z całą pewnością da sobie radę. Kto wie, może nawet pomoże utrzymać Ferrisowi królestwo w ryzach...
Prawda była taka, że to właśnie przed bliźniaczym bratem Halt uciekał z Hibernii. Jako pierworodny, w przyszłości miał przejąć tron Clonmelu. A Ferris nie mógł znieść myśli, że nie zasiądzie na tronie z powodu głupich kilku minut. Z tego też powodu próbował uśmiercić własnego brata.
Kilka razy.
Halt z kolei nie mógł zostać w Clonmelu z myślą, że za każdym rogiem może czekać Ferris gotowy wbić mu sztylet w plecy. Dosłownie.
Wyjechał z dziedzińca, po czym skierował się do sąsiedniej wioski. Był w drodze już od dobrego czasu, a minąwszy jedną z rzek, która oddzielała granicę Clonmelu od innych królestw Hibernii, postanowił zatrzymać się gdzieś na noc.
Podniósł głowę, wpatrując się w stary szyld, przedstawiający pokrzywionego ptaka z wystającymi piórami.
- Jeśli pokoje w tej gospodzie wyglądają tak samo jak szyld, chyba będę zmuszony znaleźć inny nocleg - mruknął do siebie.
Zsiadł z konia, luzując popręgi. Zaprowadził zwierzę to przybudówki przy gospodzie, gdzie najwyraźniej mieściła się stajnia. Oporządził go, po czym sam udał się do gospody.
Gdy otworzył drzwi, w pomieszczeniu zapanowała cisza. Ściągnął kaptur, odrzucając czarną pelerynę lekko do tyłu. Oczom biesiadnym ukazał się miecz w skórzanej pochwie i sztylet u pasa. Hibernijczyk podszedł do lady, a w tym samym czasie głosy w gospodzie znowu się ożywiły.
- Coś podać?- zagadał oberżysta. - Piwa, wina?
Przybysz wydał mu się dość młody, ale kto wie? Może lubił alkohol, a oberżysta z całą pewnością nie był osobą, która oszczędzała na klientach.
- Nie, dziękuję - mruknął Halt. - Kawę pan ma?
- A mam, mam. Lidio! Przygotuj kawę dla pana - krzyknął do dziewczyny, zapewne kryjącej się w kuchni.
- I potrawkę z królika - mruknął.
- Z królika nie mamy. Mogę zaproponować z jagnięciny - odparł gospodarz, na co Halt wzruszył ramionami.
- Może być z jagnięciny - stwierdził, po czym zajął jedyne wolne miejsce przy blacie. Zwykle wybrałby zapewne jakiś odosobniony stolik w rogu gospody, jednak wszystkie miejsca był zajęte.
Gdy oberżysta zniknął w kuchni, nagle przy Halcie wyrosła postać, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Co robi taki pogodny młodzieniec sam w gospodzie? I to w dodatku przy takiej pogodzie! - zaśmiał się.
Halt podniósł wzrok. Jego oczom ukazał się niezbyt wysoki mężczyzna, mógł mieć około czterdziestu lat. Miał na sobie szaro-zieloną pelerynę, u pasa miał dwa noże, na ramieniu zaś przewieszony ogromny łuk. Halt dostrzegł również kołczan pełen strzał przy krześle nieznajomego.
- Gdyby nie padało, pewnie nie zatrzymywałbym się tu na nocleg, tylko przespał się w lesie - mruknął Halt.
- Ach, no tak. Zapewne, miałbyś tam lepsze warunki...
W tym momencie podszedł do nich oberżysta, stawiając przed Haltem kawę w dużym kubku. Hibernijczyk wypił łyk, po czym skrzywił się lekko.
- Mógłbym prosić o miód?
Mężczyzna pokiwał szybko głową, podając pospiesznie słój.
- No dobrze, wracając - odezwał się człowiek, spod pstrokatego płaszcza. - Czyżby Dun Kilty ci nie wystarczała? A może nawet w takiej oberży są lepsze warunki niż na zamku w Clonmelu?
Halt aż zakrztusił się kawą. Spojrzał na starca z szokiem na twarzy, odruchowo kładąc dłoń na rękojeści miecza. Czyżby ten człowiek go rozpoznał? Wiedział, że Halt jest członkiem królewskiej rodziny?
- S-skąd wiesz, że ja...
Człowiek z łukiem uśmiechnął się przyjaźnie.
- Och, mam swoje źródła - zaśmiał się, jednocześnie pukając palcem wskazującym w lewą część nosa. - Co ty na to, żebyśmy urządzili sobie małą pogawędkę dzisiejszego wieczoru? Kominków brakuje w pokojach, ale myślę że blask tych wielkich woskowych świec powinien nam wystarczyć.
- Proszę? - zdziwił się Hibernijczyk, na co starzec zaśmiał się jeszcze głośniej.
- Pirthard - przedstawił się, wyciągając prawą rękę przed siebie. - Miło mi cię poznać, Halcie O'Carricku.
CZYTASZ
Zwiadowcy i Drużyna One Shots
FanfictionHej hej, ogólnie to te shoty już mają chyba z trzy lata i te początkowe nie są zbyt dobre, wiecie o co chodzi. Jeśli ktoś chce poczytać fajne opowiadania do obu serii, to polecam zacząć tak jakos od numeru #31 Okładkę robiła : Opuncja