"Ziemia Skuta Lodem"
- Musimy się pospieszyć, Will. Jeśli Skandianie znajdą nas w pobliżu Hallasholm...
- Jeśli nas znajdą, nieźle oberwą - Will uformował śnieżkę ze śniegu leżącego dookoła i rzucił nią o drzewo. - Prosto w twarz! I w nogi! Stracą równowagę! - rzucił drugi raz.
Evanlyn westchnęła.
- Tak. Na pewno powstrzyma ich trochę śniegu.
- Śniegu? Wyobraź sobie, że zamiast śniegiem rzucamy w nich kamieniami. Ich akurat jest tu pełno! O, i w ucho - Will znów rzucił śnieżką, uśmiechając się przy tym.
- To wspaniali wojownicy! Naprawdę uważasz, że powstrzyma ich kilka... - zamilkła. W tej samej chwili oberwała śnieżką prosto w twarz.
- Nie marudź, wasza wysokość - krzyknął Will, który zdążył się już oddalić od niej o kilka metrów, po czym znów rzucił śniegiem.
Jednak tym razem spudłował. Dziewczyna zrobiła unik, szybko uformowała dwie śnieżki i rzuciła w stronę zwiadowcy.
- Skoro przy moście nie daliśmy sobie z nimi rady to tutaj tym bardziej!
Kolejne śnieżki poleciały w jej stronę.
- Poza tym nawet nie mamy broni! - kontynuowała Evanlyn. Obie kulki trafiły ją w ramiona.
- Teraz mamy czas by obmyślić plan, jak sobie z nimi poradzić. Wtedy nie mieliśmy czasu! Cholera! - Tym razem to Will dostał śnieżką prosto między oczy.
Błyskawicznie podbiegł do niej z największą do tej pory uformowaną kulą.
- Także nie marudź. Poza tym nikt nie powiedział, że kogokolwiek spotkamy. Dotrzemy bezpiecznie do Araluenu, mówię ci.
Rzucił śnieżką w jej głowę.
Evanlyn zachwiała się zaskoczona. Gdy straciła równowagę chwyciła zwiadowcę za koszulę, po czym razem upadli na ziemie, a następnie stoczyli się po wzgórzu.
Zatrzymali się u stóp wzniesienia. Will leżał plecami do ziemi, jęcząc cicho z bólu - Evanlyn opadła centralnie na jego klatkę piersiową, dysząc cicho.
- Widzisz, gdybym był tym Skandianem...
- Na pewno byś nie wygrał z taką przeciwniczką jak ja - wyszczerzyła się dziewczyna, podpierając się na dłoniach i patrząc na niego uważnie.
Wpatrywali się tak w siebie przez dłuższą chwilę.
- Hm. No tak. Ale jeśli jednak byłbym Willem - powiedział zwiadowca, unosząc się delikatnie. - Zdecydowanie bym wygrał.
- Wątpię. Chciałabym ci przypomnieć kto w tej chwili jest...
Nie dokończyła, gdyż poczuła na swoich ustach delikatne wargi Willa. Zdezorientowało ją to całkowicie.
Wykorzystując sytuację chłopak błyskawicznie wykręcił delikatnie jej rękę do tyłu, obrócił i przyłożył do ziemi. Następnie on sam zajął miejsce przed nią - tak samo, jak Evanlyn przed chwilą wisiała nad nim.
- Co chciałaś powiedzieć? "Kto w tej chwili jest..."? - wyszczerzył się, gdy już zakodowali zamianę miejsc.
- Kto w tej chwili jest totalnym idiotą? - prychnęła dziewczyna, podnosząc się na łokciach i całując zwiadowcę, który zdawał się być równie zdezorientowany jak ona przed chwilą.
Po krótkim pocałunku Will odsunął się od niej delikatnie i cały zarumieniony otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz w tej samej chwili usłyszeli rżenie konia. Jak na zawołanie zerwali się na równe nogi, otrzepując się ze śniegu i rozglądając dookoła.
Nie mieli przy sobie konia. Koń sam nie mógł tu przybiec. Jeśli słyszeli zwierzę, gdzieś w pobliżu znajdował się człowiek.
Will obrócił się w prawo i podniósł rękę do włosów, w celu pozbycia się z nich płatków śniegu. Zanim jednak zdążył to zrobić, w wyniku nagłego obrotu uderzył o wystającą gałąź. Skrzywił się z bólu.
Evanlyn ledwo stłumiła parsknięcie śmiechem.
I bardzo możliwe, że w tamtej chwili nie zostaliby zauważeni. Jednak gdy Will uderzył głową o gałąź, po krótkim czasie spadła na nich masa śniegu, która znajdowała się na drzewie.
Dziewczyna i zwiadowca upadli na kolana, odruchowo chroniąc głowę i kark rękoma. Im samym nic się nie stało, jednak cała sytuacją wywołała nie mało hałasu oraz ruchu. Znów usłyszeli rżenie konia oraz kogoś, kto zbliżał się w ich stronę.
Will aż jęknął. Próbował otworzyć oczy, ale każda próba kończyła się wpadaniu śniegu za jego powieki. Evanlyn chyba miała podobny problem, gdyż zdołała chwycić jego palce, a jej dłoń cała drżała z przerażenie.
Zaraz nas znajdą i zaprowadzą z powrotem do Hallasholm - pomyślała.
Ich przerażonym umysłom uciekł jeden fakt - znajdowali się w Skandii. Usłyszeli rżenie konia. W tym kraju mało kto jeździł konno. A na pewno nie robili tego Skandianie.
Will ścisnął dłoń Evanlyn zastanawiając się, czy ucieczka w tej chwili miałaby sens.
Miał wrażenie, że do gardła wpadła mu śnieżka, gdy usłyszał czyjś głos trzy metry od nich.
- Bogowie! Will, Evanlyn! To wy! Nie mogę uwierzyć, że was tu widzę! Tyle czasu was szukaliśmy! I nic wam nie jest.
Uczeń zwiadowcy zmusił się do podniesienia powiek.
Przed sobą ujrzał wysokiego blondyna z mieczem w ręce. Tuż za nim stał człowiek w zielono-szarej pelerynie z naciągniętym łukiem. Tuż za mężczyzną stały trzy konie, przebierające nerwowo kopytami.
- To wy - powtórzył Horace. - I nic wielkiego się nie stało.
Will nie był tego taki pewien. Spojrzał na Evanlyn, która jedynie się do niego uśmiechnęła. Odwzajemnił uśmiech i ścisnął delikatnie jej dłoń.
CZYTASZ
Zwiadowcy i Drużyna One Shots
FanfictionHej hej, ogólnie to te shoty już mają chyba z trzy lata i te początkowe nie są zbyt dobre, wiecie o co chodzi. Jeśli ktoś chce poczytać fajne opowiadania do obu serii, to polecam zacząć tak jakos od numeru #31 Okładkę robiła : Opuncja