ZWIADOWCY One Shot #27

532 26 14
                                    

"Fale"

- Życie jest jak morze. My sami jesteśmy niczym łódki, które wspinają się na nieuniknione fale i opadają tylko po to, by zaraz sprostać kolejnej.

Chłodny wiatr zawirował wokół pary stojącej na molo. Kobieta owinęła się szczelniej płaszczem.

- Wiesz. Wtedy, w gospodzie, czułam się jakbym stała na brzegu i wpatrywała się w horyzont, z którego przyszłam. I te fale. Rozbijały się o skały. Ale już z dala ode mnie.

Will milczał. Przytulił tylko czulej partnerkę jakby bał się, że ta zaraz wyparuje.

- A potem pomyślałam o tych wszystkich nowych dniach. O spokojnym morzu. Pięknym horyzoncie - mruknęła Alyss. - Myślałam, że to przepadło. Że już nigdy nie będzie naszych nowych dni.

Will nadal milczał. Odgarnął włosy z twarzy Alyss i pocałował ją w skroń.

- Morze nie zawsze jest burzliwe - uśmiechnął się.

<--------------<<<

13 lat później

- Spokojnie, Emmie - zaśmiała się Maddie, podtrzymując dziewczynę, która stała chwiejnie na starej belce - pozostałości po dawnym molo w lennie Araluen.

- Spokojnie! Dobrze ci mówić, kiedy stoisz obok! - oburzyła się Emmie, odpychając jej dłoń. - Dam radę sama.

- Pamiętaj tylko proszę, że jeśli spadniesz do wody to twój ojciec mnie zabije - wyszczerzyła się w odpowiedzi Maddie.

Młodsza dziewczyna zignorowała ją całkowicie. Postawiła drewnianą prawą nogę jakieś dziesięć centymetrów przed sobą a następnie, przenosząc na nią ciężar, odbiła się delikatnie lewą nogą i położyła jeszcze dalej. Następnie powtórzyła czynność - tym razem na odwrót.

Wydała triumfalny okrzyk.

- Jeszcze niedługo będę biegać z tobą po tym lesie! Zobaczysz! No i musimy w końcu wybrać się na polowanie!

- Czy ja wiem. Will wyraźnie zakazał mi wychodzenia z tobą do lasu - zaśmiała się Maddie.

- Daj spokój. Przyjedzie do Araluenu dopiero za kilka tygodni. Pójdziemy wieczorem, albo wczesnym rankiem. Nikt się nie zorientuje. Chyba nie chcesz cały czas siedzieć na zamku?!

- Zdawała mi się, ze chcesz się podszkolić w strzelaniu z kuszy - stwierdziła Maddie, próbując ukryć uśmiech.

- Wezmę ją ze sobą. I łuk też! Jak ojciec zobaczy, że nie jestem taką kaleką na jaką wyglądam, nie będzie się tak nade mną trząść. To irytujące.

Tym razem Maddie nie oponowała. Uśmiechnęła się tylko delikatnie, pomagając Emmie zejść z belki.

- Możemy wracać na obiad - wyszczerzyła się nastolatka.

- Jedliśmy już obiad... Ale faktycznie, jakimś deserem nie pogardzę - zaśmiała się Maddie.

Obie ruszyły w stronę zamku.

Przez następne tygodnie codziennie z samego rana wychodziły do lasu na krótkie spacery. Całymi dniami natomiast ćwiczyły: Maddie szlifowała nauki, jakie pobierała u Willa. Emmie przyglądała się jej, czasami razem z nią sztrzelała z łuku. Rozwijał również swoje umiejętności w poruszaniu się z drewnianą nogą. Była kaleką od urodzenia, ale dopiero teraz udało się załatwić jej protezę.

Natomiast gdy księżniczka ćwiczyła krycie się wśród drzew, dziewczyna starała się ją wypatrzeć. Musiała przyznać, że czasami zdarzało się jej to nawet często i szybko. Co nie sprawiało Maddie zbyt wielkiej radości.

W krótce jednak Maddie dostała srebrny liść i osiadła na stałe w Araluenie. Emmie zaś wróciła wraz z ojcem do Redmont.

* * *

- Ojcze! - krzyknęła Emmie, opierając się o barierkę na molo. - Daję sobie świetnie radę! Nie jestem jakimś jajkiem czy małym dzieckiem!

Will milczał. Również oparł się o molo, wpatrując się w wodę.

- Czasami wydaje mi się, jakbyś żył w jakimś ciągłym sztormie. W ogóle nie chcesz na chwilę odetchnąć. Życie to nie tylko zmartwienia! Nie widzisz tu żadnego światła?

- Emmie... - westchnął. - Jesteś bardzo podobna do swojej matki - dotknął palcami obrączki Alyss, którą nosił na szyji. - Cieszy mnie to. Jesteś silna. Ale... Rozumiem, masz jakieś marzenia. Są jednak one tak odległe...

- Dlatego potrzebuję napędu. Jakiegoś wiatru. Żagli. Masztu do podparcia - zaśmiała się cicho, wtulając się w ojca. - Kocham cię, tato. I dam radę. W końcu jestem twoją córką.

Will kiwnął głową.

- Prawda. Wstydziłabyś się nic nie osiągnąć - uśmiechnął się, przytulając ją. - To co, lekcja strzelania z łuku a potem ciasto u Jenny?

- Ale wiśniowe? - uśmiechnęła się.

- No tak. Jesteś moją córką, ale z pewnością nie w tej chwili - nienawidził ciast wiśniowych. - Może być - westchnął z udawanym rozczarowaniem Will.

Zwiadowcy i Drużyna One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz