ZWIADOWCY One Shot #25

562 35 37
                                    

"Nagrobek"

  Tak więc, księżniczka i rycerz na białym koniu jechali przez bagna. Dziewczyna odgarniała swą suknię, by nie ubrudzic ani skrawka tkaniny.

  Za nimi natomiast truchtała koza, jak zawsze pełna animuszu w głębi duszy. Na zewnątrz jednak przybrała typowy dla siebie wygląd gbura. Sierść miała delikatnie zjeżoną, a prawa brew była podniesiona ku górze, jakby chciała wyśmiać wszystko dookoła.
  Zalatywało od niej kawą.

  Rycerz objął swą damę ramieniem. Spojrzał w dal, na horyzont. Świat jest taki duży. Z tak obszerną przeszłością i przyszłością. A oni są sami.

  Teraz będą żyć...

  - Żyć? Żyć? Jak żyć? Długo i szczęśliwie? - prychnęła Maddie. Zgięła kartkę papieru i wyrzuciła. - Beznadzieja.

  Westchnęła, po czym podeszła do okna w swoim pokoju. Na zewnątrz było już całkowicie ciemno. Nawet księżyc schował się za chmurami. Nie było widać nic.

  - Ciekawe, czy Will już wrócił - mruknęła, po czym zgasiła świecę, wychodząc z pokoju.

  Jednak zwiadowcy - a zarazem jej mentora - nie było w kuchni. Nie było go również u niego w kwaterze. Na ganku i w stajni też go nie było.

  Maddie zmarszczyła brwi. Od kilku dni regularnie odwiedzał zamek Redmont, ze względu na Halta - swojego byłego nauczyciela. Zwiadowca, który swoją drogą miał swoje lata, ciężko chorował już od dłuższego czasu. Will i Maddie chodzili zatem do niego kiedy tylko mieli czas. Szczególnie Will. Wiedział, że gburowatemu zwiadowcy nie zostało już wiele czasu.

  Zazwyczaj  popołudniem wybierali się na patrol w zachodniej części lenna. Późnym wieczorem Maddie wracała do chaty i wypełniała papiery, a Will odwiedzał Halta.

  O tej porze powinien być już z powrotem. Rzadko kiedy coś go zatrzymywało.

  Maddie wiedziała, że pewnie zagadał się z Pauline, czy spotkał kogoś po drodze. Albo wezwał go baron Arald.

  Nie minęło jednak pół godziny, a zaczęła się martwić.

  Co, jeśli natknął się na jakąś bande? W tej ciemności z łatwością było obrabować przechodniów. Nawet zwiadowcę.

  A jeśli Haltowi się pogorszyło? Co, jeśli zwiadowca kona w swojej komnacie, Will i Pauline siedzą obok niego zrozpaczeni, a ona znajduje się tu - w chacie - o niczym nie wiedząc?

  Maddie ubrała buty i pelerynę. Wyszła z chaty, zamykając za sobą drzwi. Bezgłośnie.

<----------<<<<

  Księżyc wreszcie wyszedł zza chmur. Jego blask padał na brukowy pomnik znajdujący się na skraju lasu, niedaleko ogrodu zamku Redmont.

  Baron Arald specjalnie wybrał to miejsce. Twierdził, że tak wspaniałej wychowance i kurierce należy się jakieś miejsce. A że po jej gwałtownej śmierci nie znaleziono ciała, zamiast zwykłego grobu baron postanowił postawić skromny, symboliczny pomnik ku czci kurierki. Na skraju lasu. Z dala od ciekawskich oczu wieśniaków.

  Tam też znalazła Willa. Zwiadowca siedział przy pomniku, wpatrując się w brukową płytę. W dłoni trzymał wisiorek, którego Maddie nie mogła do końca zobaczyć. Widziała jedynie srebrny łańcuszek.

  Stała chwilę, wpatrując się w obraz przed sobą. Wiedziała, jak boleśnie Will odczuł śmierć tej kurierki - Alyss, swojej żony. Wiedziała jednak, że po tych paru latach nauczył się żyć z tym, że jej już nie ma. A życie toczy się dalej.

  Po chwilowym zastanowieniu podeszła do swojego nauczyciela, siadając przy nim. Ten odwrócił delikatnie głowę i skinął na nią, co było ledwie zauważalne, gdyż jego twarz zasłaniał obszerny kaptur.

  Milczeli tak chwilę. Z nieba zaczęła skapywać woda.

  Maddie oparła mimowolnie głowę o bark Willa. Ten mimowolnie objął ją ramieniem, po czym uśmiechnął się delikatnie, ściągając kaptur.

  Założył jej na szyję medalik ze strzałą. Maddie rozpoznała znak. Kilka lat temu widziała ten wisiorek u Alyss. Nosiła go bez przerwy.

  Na twarzy Willa widoczne były nowe zmarszczki i stare blizny. Maddie położyła dłoń na jednej z nich, największej, która znajdowała się na policzku zwiadowcy.

  Will skrzywił się, jakby dotknięcie obudziło w bliźnie to, co zostało w niej zapisane. Może przypomniał sobie, skąd ją ma? A może już wcześniej ktoś dotykał tej blizny i to go tak zabolało? 

Siedzieli tak, w głuchym milczeniu, wspierając się nawzajem i wsłuchując się w ciche śpiewanie ptaków.

Zwiadowcy i Drużyna One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz