ZWIADOWCY One Shot #15

805 34 9
                                    

"Wysokość"

  Alyss siedziała w ławce, trzymając nogi na stołku i opierając się o ścianę. Wzrok miała wbity w niebieski napis na ścianie ,,GWIAZDOZBIORY NIEBA PÓŁNOCNEGO". W dłoniach trzymała telefon, podłączony kablem i ładowarką do gniazdka. W uszach znajdowały się słuchawki, chociaż bardziej skupiała się na piszczącej melodii instrumentu jej koleżanki z klasy, niż na tandetnej i nieoryginalnej muzyce  pop Biebera.

  Spojrzała przez okno. Mimo, iż dochodziła siedemnasta, na ulicach było już całkowicie ciemno. Ludzie ganiali z parasolami i kapturami na głowach jakby pewni, że w każdej chwili może się rozpadać. Oprócz tego brudzili sobie buty, spiesząc się w tylko sobie znane miejsce.

  Westchnęła, po czym nadal wsłuchiwała się w nieudane ćwiczenia przyjaciółki.

  - O Boże - jęknęła ta, gdy zamiast wydobyć z instrumentu ładny i głośny dźwięk, wyszedł jej kolejny pisk.

  - Spokojnie, jeszcze tak nie awansowałem - mruknął nauczyciel, który pilnował ćwiczeń dziewczyny.

  Mężczyzna z garbatym nosem i dziwnie odstającymi nogami wziął w ręce swój instrument, po czym zagrał prawidłowo utwór dziewczyny. Ta otworzyła szerzej oczy, gdy melodia nauczyciela była zupełnie inna niż ta, którą ona grała przed chwilą. Mimo, iż używali jednakowych nut.

  Blondynka westchnęła, po czym znowu zwróciła wzrok w stronę okna. Gaszące się co jakiś czas światło lamp padało na chodnik, którym biegła zdyszana dziewczyna z rozpiętą kurtką, gitarą na ramieniu i rozwianymi krótkimi włosami. Alyss uśmiechnęła się do siebie, rozpoznając postać na ulicy.

  - Zaraz tynk odpadnie przez to twoje piszczenie - syknął mężczyzna z garbatym nosem. - Te ściany i tak są już dość zniszczone. Niedługo licealiści będą chcieli żebyśmy odmalowali im wszystkie sale.

  Nauczyciel mamrotał coś jeszcze do siebie pod nosem, lecz ani Alyss, ani jego uczennica go nie słuchały. 

  Dziewczyna zasłoniła usta dłonią, ziewając cicho. Odłączyła słuchawki od telefonu, po czym schowała je do torby wraz z książkami i butelką wody. Komórka wylądowała w kieszeni spodni. Założyła na siebie kurtkę i sięgnęła po bagaż, po czym skierowała się do wyjścia z sali. Towarzyszyła jej melodia grana przez nauczyciela instrumentu.

  Dotknęła dłonią klamki, po czym nacisnęła ją lekko. Już miała otworzyć drzwi, gdy w tej samej chwili do sali wleciała niska blondynka. Rzuciła się Alyss na szyję, obejmując ją mocno.

  - Kochana! Kopę lat! Boże, jaka ty wysoka! - krzyknęła dziewczyna, lustrując przyjaciółkę wzrokiem. - Dobry, panie profesorze.

   - Dla kogo dobry ten dobry - mruknął nauczyciel, nie wystawiając swojego nosa zza nut.

  - No, to ja porywam uczennice - stwierdziła, ciągnąć za sobą Alyss i zostawiając mężczyzna oraz dziewczynę z instrumentem w sali.

*  *  *

  Alyss mało kiedy się uśmiechała. Była zdania, że gdy pokazuje swoje zęby w bezsensownym podniesieniu ust, wygląda głupio i nienaturalnie. Zresztą, po co miała szczerzyć się do tylu fałszywych osób, które ją otaczały?

  Była również zdania, że nie ma zbyt wielu powodów by się uśmiechać. Jej życie było szare i bez znaczenia.

  - Dawno się nie widziałyśmy, Cass - mruknęła, trzymając w ręce kubek z kawą.

  - Och, ostatnio jestem strasznie zajęta. Wybacz. Ledwo udało mi się znaleźć czas, żeby wyrwać się z centrum i spotkać się z tobą - rzuciła Alyss słodkie spojrzenie. 

  Dziewczyna kiwnęła głową na znak, że rozumie.

  - Gdzie idziemy?

  - Na parkingu u góry mam samochód. Może pojedziemy do jakiejś kawiarni, a potem do mnie? - uśmiechała się Cassandra, chwytając Alyss za dłoń.

  - Pewnie - odpowiedziała dziewczyna.

  Patrzyła nerwowo po parkingu na samej górze budynku. Nieświadomie zacisnęła mocniej palce na dłoni przyjaciółki. Nie lubiła znajdować się wysoko nad ziemią. Ogarniał ją paniczny lęk, a głowę ogarniał dziwny masowy ból. Czuła się jak kropla wody, która zaraz ma spaść na ziemię i roztrzaskać się o brukową kostkę. Potrząsnęła lekko głową, odganiając od siebie złe myśli.
 
  To tylko moje urojenia - myślała. - To wszystko zaraz minie.

  - Alyss? W porządku? - spytała Cassandra, patrząc na bladą przyjaciółkę.

  - Pewnie. Tak - odpowiedziała cicho blondynka, okazując teraz wielkie zainteresowanie swoim butom.

  - Nadal masz lęk wysokości, prawda? - spytała cicho, chwytając mocno dziewczyna za dłoń i prowadząc w stronę barierki.

  Alyss nie odpowiedziała. Ruszyła tylko bez słowa za przyjaciółką. Skupiała się na jej sylwetce i lśniących włosach, wąskiej tali i zgrabnych nogach.

  Ideał - stwierdziła w myślach, nie odrywając wzroku z dziewczyny. Po chwili stanęły przy barierce, a Cassandra odwróciła się do niej przodem.

  - Ufasz mi? - spytała cicho.

  Alyss pokiwała jedynie głową, zatapiając się w błękitnych jak bezchmurne niebo oczach przyjaciółki.

  Ta podała jej drugą rękę, po czym przeszła przez barierkę. Stanęła na krawędzi między przepaścią a stałym gruntem za nią. Kiwnęła głową na Alyss, by ta zrobiła to samo.

  Dziewczyna wahała się chwilę. Nogi trzęsły jej się niemiłosiernie, a ręce i głową zaczęły z jakiegoś  powodu wydawać się ciężkie, nie do uniesienia.

   Walczyła sama ze sobą. Iść czy też nie? Z jednej strony ufała Casandrze, a z drugiej śmiertelnie bała się wysokości.

   Westchnęła. Sama nie umiała tego opisać, ale w pewnym momencie znalazła się tuż obok Cassandry. Ta objęła ją mocno w pasie, całując w policzek.

  - Ze mną nigdy nie spadniesz, wiesz? Nie pozwolę na to - szepnęła.

  Alyss spojrzała na nią, po czym uśmiechnęła się w nieznacznie. Wierzyła jej. Z Casssndrą nigdy nie spadnie. A nawet jeśli, to upadek na pewno nie będzie tak bolesny, jak samotny.

  Wiedziała jedno.

  Gdy będą razem, zawsze podniosą się wspólnie po jakimkolwiek upadku.



Zwiadowcy i Drużyna One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz