DRUŻYNA One Shot #38

405 21 13
                                    

Ponieważ w 8 części Drużyny nie doczekałam się upragnionego ślubu Kariny i Thorna (pozdrawiam Fanaticus03. Przy okazji - koniecznie wpadnijcie na jej profil, bo ma świetne shoty o Zwiadowcach i Drużynie) postanowiłam że nie zostaje mi nic innego jak napisać ten wątek xD W moim założeniu, ślub dzieje się zaraz po zakończeniu ósmego tomu, jednak nie jest to zbyt istotne.

"Zamknięta Nadzieja"

  Hal siedział w swoim warsztacie, pracując już nad nowym projektem "Czapli". Udało mu się znaleźć jego pierwszy szkic okrętu - z czasów, kiedy dopiero co go wykupił i miał zamiar wyremontować oraz przerobić na swoją wizję. Dopiero teraz po tylu latach dostrzegał niewielkie, lecz dla niego rzucające się w oczy błędy, które naniósł na papier. Wzruszył ramionami. Był wtedy dzieciakiem, nie przeszedł nawet treningu drużyn. Nie miał zbyt dużego doświadczenia, więc nie mógł się za to winić.

  Właśnie miał poprawić wymiary kadłuba, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie a do środka wszedł Thorn. Stary wilk morski miał na sobie pomiętą koszulę oraz czarne spodnie. Brodę i włosy miał w nieładzie, delikatnie przyklapnięte, jakby dopiero co je umył.

  Mężczyzna stał tak przez chwilę patrząc na Hala, aż w końcu burknął:

  - Potrzebuję twojej pomocy.

  Hal wyprostował się, odkładając szkic na bok i przekręcając się na krześle całkowicie w stronę Thorna.

  - Oczywiście. W czym mógłbym ci pomóc?

Thorn westchnął ciężko, po czym uniósł oczy w stronę sufitu.

  - Na brodę Gorloga. Nie wiem jak to wszystko zrobić, dobrze? Lydia gdzieś zniknęła, a te całe wiązania krawata, koszula, włosy... Nie jestem stylistą!

  Hal starał się ukryć uśmiech. Thorn nigdy nie dbał o wygląd. Chodził w niechlujnie założonych ubraniach, pokręconych włosach oraz bardzo często nieumyty. Jednak od kiedy zaczął planować ślub z Kariną - matką Hala - kobieta pilnowała, by stary wojownik zaczął uważać na higienę.

  Zwłaszcza w taki dzień jak dzisiaj. Tego dnia bowiem miał odbyć się długo wyczekiwany ślub.
  Karina już od samego rana, przy pomocy Lydii, przygotowywała się do uroczystości. Thorn tymczasem odebrał swój mundur od krawca a następnie - pozostawiony sam sobie - spanikował, nie wiedząc co robić.

  Młody skirl wstał z krzesła, podchodząc do wyjścia gdzie stał Thorn.

  - We wszystkim ci pomogę. Chodźmy.

*  *  *

Thorn objął delikatnie Karine w pasie. Zgodnie z tradycją mieli wykonać taniec, który symbolizował połączenie się dwóch nowych dusz. Orkiestra zaczęła grać delikatną melodię, a w tłumie zapanowało milczenie. Każdy wpatrywał się w parę, wykonującą sekwencję ruchów.

  - To wygląda pięknie - szepnęła Lydia do Hala, który wpatrywał się w Thorna i Karine.

  - Trochę mniej piękne były ich przekleństwa, które padały, kiedy to ćwiczyli - uśmiechnął się skirl.

  Lydia parsknęła cicho śmiechem. Po chwili spoważniała, patrząc na niego.

  - Masz przygotowaną mowę?

  Hal - jako jedna z najbliższych osób zarówno Kariny jak i Thorna - miał wygłosić  krótki toast za parę młodą. Nie był to częsty zwyczaj na skandyjskich ślubach, jednak z reguły przemowy takie były bardzo wzruszające a Skandianie - mimo całej swojej straszliwej reputacji - kochali wzruszające momenty.

  Chłopak skinął delikatnie głową, kładąc dłoń na kieszeni spodni, gdzie znajdowała się kartka z poprzednio napisaną mową. Przełknął ślinę.

  - Mam nadzieję, że się tym nie zbłaźnię - mruknął.

  Lydia położyła mu uspokajająco dłoń na ramieniu. Spojrzała mu w oczy.

  - Na pewno nie, Halu.

  Oboje zwrócili wzrok z powrotem w stronę tańczącej pary, która właśnie skończyła swój pokaz pocałunkiem. Tłum zaczął wiwatować.

*  *  *

Hal wstał od stołu. Rozmowy dookoła natychmiast ucichły, wszystkie oczy były skierowane na niego.

  Nigdy nie stresował się przemówieniami do większej grupy ludzi. Jednak tym razem ledwo opanowywał drżenie rąk. Zacisnął mocniej palce na kieliszku z winem.

  - Przez wiele dni zastanawiałem się co mógłbym powiedzieć w tej chwili - zaczął uśmiechając się przy tym, by nadać swojej wypowiedzi pewności siebie oraz jakiegoś spokoju. - Myślę, że ten dzień jest dla nas wszystkich wyjątkowy zaczynając od faktu, że mogliśmy zobaczyć umytego Thorna, do tego całkiem nieźle tańczącego.

  To zdanie wzbudziło śmiechy wśród tłumu. Wszyscy wiedzieli jak niechlujny na co dzień był Thorn.

  - Mam nadzieję, że od teraz będziemy cię częściej widzieć w garniturach i ułożonych włosach Thorn - krzyknął ktoś od stołu, gdzie siedziała załoga Wilczego Wichru. Tłum znowu się zaśmiał. Thorn wyszczerzył się tylko, po czym zwrócił wzrok z powrotem w stronę Hala.

- Wszyscy żartujemy z Thorna, jednak każdy z nas wie, jak wspaniałym i odważnym jest on człowiekiem. I temu wspaniałemu człowiekowi chciałbym dzisiaj podziękować.

  Gdy byłem młodszy, dokładnie w pierwszych latach po śmierci taty, mama zawsze powtarzała mi, że nie ważne jak bardzo by ci coś nie wychodziło. Nie ważne, że cały świat odwraca się przeciwko tobie. Nie ważne, że wszystko dookoła ciebie się wali. Bo wśród tych nieszczęść, bólu, zła i gniewu które dookoła nas szaleją, zawsze znajdzie się nadzieja, ukryta w jakieś zapomnianej skrzynce, osobie, marzeniu.

  Często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, jednak gdy wszystko zaczyna wydawać się beznadziejne, po jakimś czasie odnajdujemy tę nadzieję. Wierzymy w coś. Myśl o jakimś jasnym punkcie nie raz pomagała mi wyprowadzić załogę z opresji. W sytuacji gdy byliśmy pewni swojej śmierci, ja sam mogłem im tę nadzieję podarować.

  Nie umiałbym poradzić sobie w takich chwilach, gdyby nie Thorn i moja mama. To oni nauczyli mnie jak przezwyciężyć ból. W końcu sami musieli się z nim zmagać

  Thornie - w tej chwili młody skirl spojrzał prosto w oczy starego wilka morskiego - kiedy byłem dzieckiem opowiadałeś mi różne historie o moim ojcu. Wiem że chciałeś, żebym widział w nim bohatera. Tak się po części stało, w jakiejś mierze jest on dla mnie autorytetem. Jednak to ty zawsze byłeś przy mnie. Pomagałeś i wspierałeś nawet w najgłupszych pomysłach, chociaż nie zawsze kończyły się one dobrze - zaśmiał się Hal.

- To ty jesteś dla mnie tym bohaterem, Thorn. Tak samo ty, mamo - to mówiąc, spojrzał na Karine. - Kocham was. Teraz nadszedł czas dla was. Niech ta nadzieja zamknięta w was samych rozprzestrzenia się i stwarza dla was szczęście, na jakie zasługujecie - zakończył Hal. Następnie sięgnął po kieliszek i uniósł go nad stoły.

  - Za wasze szczęście.

  Po salonu rozległy się życzenia dla pary oraz stukanie o siebie kieliszków, szklanek i kufli piwa.


Zwiadowcy i Drużyna One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz