DRUŻYNA One Shot 35.2

388 31 19
                                    

  Kontynuacja poprzedniego shota

Wiatr wiał wszędzie. Deszcz moczył wszystko dookoła, bębniąc o dach starej gospody. W budynku tym znajdowała się załoga Wilczego Wichru razem z Czaplami. Pili, jedli i świętowali. Wznosili toasty za tych, którzy polegli na ostatniej misji.

Skandianie wierzyli, że po godnej śmierci, czeka na nich lepszy świat. Świat gdzie będą szczęśliwi. Świat, gdzie czuwają nad tymi, którzy zostali. Dlatego też nie uznawali żałoby. Bo niby po co się smucić, skoro można z dumą wspominać rodaków, przy okazji pijąc trunki i njadając się do syta.

- Chciałbym wznieść toast za naszych przyjaciół - powiedział Erak wstając i podnosząc kufel piwa. - Niektórzy mogliby powiedzieć, że nie ponieśliśmy dużych strat podczas tej wyprawy. Wróciliśmy w prawie pełnym składzie. Jednak młody człowiek, który odszedł od nas był ważny dla całego narodu. Wyćwiczył wspaniałą drużynę. Stworzył wspaniałe wynalazki. Co prawda znajdzie się też kilka niezbyt udanych rzeczy, jak dziury w statkach czy trójkątne żagle... Jednak z całą pewnością był to człowiek wyjątkowy. Tak samo jego ojciec. Mam nadzieję, że teraz są razem i czuwają nad nami! Za Hala i Mikkela! Za Czaple!

- Za Czaple - szepnął Hal, również podnosząc kufel z piwem i stukając go o ten należący do Eraka.

Co prawda nie było żadnej reakcji, ale też i żadnej się nie spodziewał. Stał tam przed nimi, był dosłownie duchem. Słucham ich śpiewów, łamiących się głosów. Bełkotu. Był z nimi. Szczególnie z Czaplami, ze swoją matką. Jednak oni nie wiedzieli, że Hal stoi tuż obok.

Przecież był martwy.

- Twoja matka - rzekł Mikkel, który stał za krzesłem Kariny. - Zasługuje na wspaniałe życie. Jeśli uda ci się wrócić... Postaraj się, żeby wyszła za Thorna. Oboje razem będą szczęśliwi.

- Nie możesz wrócić ze mną?

Mikkel milczał przez chwilę. Po chwili westchnął i podszedł bliżej Hala.

- By wrócić do tego świata należy pomóc sobie tym, co nas na nim zatrzymuje. Miłość, rodzina. Tylko takie rzeczy są wstanie nam pomóc. Jednak nie wystarczy mieć jedynie takiego punktu oparcia... Nie jestem pewien od czego to zależy. Po prostu niektórzy mogą wrócić... A niektórzy nie.

- Nie rozumiem

Mikkel podszedł bez słowa do chłopaka i dotknął dwoma palcami jego czoła.

* * *

Znajdowali się w salonie. Przy wejściu znajdowały się śliczne, czerwone szafki. Stara cegła przy ogniu zdawała się aż świecić. Hal doskonale znał to pomieszczenie. W tym domu się wychował.

Na dywaniku przed kominkiem siedział mały chłopczyk - około cztero letni. Układał wieżę z klocków. Co chwilę budowla mu się burzyła, jednak wtedy maluch zaczynał od początku.

Z tyłu przy stole siedziała kobieta. Miała podkrążone oczy, niechlujnie związane włosy i pomięte ubranie. Opierała głowę o rękę, wpatrując się w kartki papieru leżące na stole.

Hal znał tę kobietę.

- Przychodzę tu codziennie. Codziennie mam nadzieję, że uda mi się wrócić do was - szepnął Mikkel. Zrobił kilka kroków, klękając przy chłopcu i delikatnie podtrzymując chwiejącą się wieżę. - Jednak nie jestem wstanie. Może robię coś źle? Może trzeba jakiegoś specjalnego zaklęcia do tego, aby powrócić? Nie mam pojęcia. Jednak zawsze stara. się być przy was. Pomagać jak tylko mogę. I za każdym razem mam nadzieję, że gdy zwrócicie na mnie wzrok, nie będziecie dostrzegać jedynie powietrza. Ta chwila jednak nigdy nie nastąpiła. I obawiam się że już nie nastąpi.

Zwiadowcy i Drużyna One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz