DRUŻYNA One Shot #37

337 23 13
                                    

  Trzy słowa.

Nagła ciemność.

Ostry ból dochodzący niewiadomo skąd.

  Przestraszona Karina otworzyła oczy. Jej twarz była cała mokra od łez. Przewróciła się na drugi bok, jeszcze mocniej wtulajac się w poduszkę, na której kiedyś spał jej mąż.

  Spojrzała na okno. Nikłe światło wpadało przez zasłony. Zauważyła krople deszczu na liściach róż, które pięły się po ścianach domu.

  Nie przespałam ani godziny - zadrżała, siadając na łóżku i chowając twarz w dłoniach.

Wczoraj około południa załoga Wilczego Wichru dopłynęła do Hallasholm z misji. Z misji, na której był jej mąż.

  Kapitan załogi - Erak - podszedł do niej, unikając jej wzroku. W końcu spojrzał jej prosto w oczy i powiedział:

  - Mikkel nie przeżył.

  Trzy słowa. Trzy krótkie słowa, które zaczęły się w nią wbijać niczym sztylety. Patrzyła na niego przez chwilę, jakby w transie, pewna że to tylko sen.

  Kapitan Wilczego Wichru patrzył na nią przez chwilę. W końcu przytulił ją bez słowa i szepnął:

- Jakbyś potrzebowała jakiejkolwiek pomocy daj znać. Przekażę ci wszystkie łupy Mikkela oraz jego wkład w tę wyprawę.

  Po tych słowach cofnął się o krok. Popatrzył na jej czteroletniego synka, który stał obok nich i nie wiedział co się dzieje.

  Odwrócił się i odszedł w stronę drużyny.

  Karina w tej chwili wspominała tamten moment jak przez mgłę. Jakby był to sen, który zaczyna zapominać. Powracały za to wszystkie wspomnienia związane z jej mężem.

  Myślała o nim, mając przed oczami odchodzącego Eraka. Przemknęła jej przez chwilę przez głowę straszna myśl. Ilu kobietom musiał już przekazać coś takiego? Ile rodzin zostało bez opieki na stałe gdy jakaś załoga wróciła z misji?

  Powieki jej zadrżały. Sięgnęła po szklankę zimnej herbaty na stoliku i upiła łyk.

  W tym momencie to poczuła.

  Zapach przypalenizny i kawy. Skrzywiła się, czując woń coraz mocniej.

  Po chwili drzwi do jej sypialni otworzyły się, a przez próg przeszedł jej czteroletni synek z talerzem w jednej ręce i kubkiem w drugiej.

  Podbiegł do niej szybko i położył wszystko na stoliku, jakby naczynia zaczynały go parzyć.

  - Ja... Chciałem zrobić taką jajecznicę jak tata nam robił, ale chyba mi nie wyszło - powiedział cicho, nie patrząc na Karinę.

  Kobieta wpatrywała się w niego przez chwilę. Następnie zwróciła wzrok ku jajecznicy.

  Żółto-czarna papka leżała bezwładnie na talerzu. Karina widziała jeszcze nikły dym, wydostający się z jedzenia.

  Milczała przez chwilę. Po chwili uśmiechnęła się czule i wzięła synka na ręce.

  - Dziękuję Hal.

  - Nie dziękuj! Próbowałem to jeść i jest okropne!

  Karina starał się zachować powagę.

  - Za to kawa wygląda pysznie.

Hal wzruszył ramionami.

  - Tego też próbowałem. I też jest niedobre. Przynajmniej ładnie pachnie - westchnął. - Mamo, ja chciałem to zrobić żebyś się lepiej poczuła! Przecież mówiłas że tata jest z nami.

Karina uśmiechnęła się słabo.

  - Jest. Jest tutaj cały czas. Ale od dzisiaj to ja robię jajecznicę - uśmiechnęła się. Wstała, nadal tuląc do siebie syna i ruszyła do kuchni by zrobić śniadanie.

* * *

  Niby sprawdzałam to opowiadanie, ale od wczoraj leżę z gorączką i nie zdziwię się jeśli będzie tu mnóstwo literówek 😅

  Co tam u Was? Jak spędziliście wakacje? Do jakiej klasy idziecie od poniedziałku?

❤️

Zwiadowcy i Drużyna One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz