ZWIADOWCY One Shot #9

1K 75 48
                                    

"Ślub"

XXl wiek

   - Piękna ta suknia - stwierdziła Maddie, patrząc na roześmianą kobietę. - Będzie ci idealnie pasować! Choć, przemierzysz ją.

  Kucharka uśmiechnęła się do dziewczyny.

  - Chciałam cię tylko o coś spytać... Wiesz, nie wybrałam jeszcze druhny. Kilka lat temu chcieliśmy z Gilanem prosić Willa i Alyss, ale... - uśmiech zbladł jej trochę. - No, chodzi o to, czy zgodziłabyś się zająć jej miejsce.

  - Ja? - zdziwiła się. - Och, Jenny, miło mi, ale... Myślałam, że będziesz prosić moją mamę.

  Kobieta pokręciła tylko głową i weszła do pokoju, by przymierzyć suknię.

   - Ten ślub będzie dość formalny, nie wypada, że następczyni tronu była moją drużbą. 

  Maddie mruknęła coś tylko. 

  - Wiesz może, gdzie podziewa się Gilan? - krzyknęła zza drzwi kucharka.

  Maddie zaśmiała się cicho. Dowódca korpusu wpadł wczoraj do chaty, dając Willowi obrączki, które miał przechować do ceremonii. Po tym obaj zwiadowcy wyszli gdzieś, zostawiając obrączki w domku.

  - Pewnie odsypia wieczór kawalerski.

   Jenny zaśmiała się, ale zaraz zamilkła. Wyszła z pokoju, w pięknej aczkolwiek prostej, białej sukni. Mimo, iż kobieta nie mogła pochwalić się wyrzeźbioną figurą, kreacja dodawała jej lekkości i wdzięku, Jenny prezentowała się w niej naprawdę niebańsko. 

  - Naprawdę pięknie wyglądasz - szepnęła dziewczyna. - Jeszcze tylko cię uczeszę. Potem musimy się pospieszyć. Nie może być, żebyśmy się spóźniły! - uśmiechnęła się.

*  *  *

  - Na pewno to nie wygląda... Komicznie? - spytał zwiadowca, patrząc na swój garnitur.

Zwiadowca miał na sobie mundur zwiadowcy, który lata temu zaprojektował Crowley na ślub Halta, tym razem jednak peleryna, którą Gilan zarzucił na ramię, miała wyszytą piękną strzałę która przebijała wiśniowe ciasto. Był to pomysł Maddie, która uparła się na ten wzór twierdząc, że Gilan i Jenny są idealnym przykładem na to, że do zwiadowcy najlepiej trafić przez żołądek. 

 Will wybuchnął śmiechem.

  - Gilan, zrozum wreszcie, że jeśli chciałbym cię upokorzyć, przyniósłbym ci coś z szafy Aralda. Naprawdę dobrze wyglądasz w tym stroju - dodał.

  - No dobrze. Niech ci będzie. Chodźmy.

  Wyszedł z pokoju, kierując się w stronę sali. Wziął głęboki oddech, by się uspokoić.

  - Wszystko będzie dobrze. Już moja w tym głowa. Jeszcze nigdy nie spieprzyłem żadnego ślubu.  Chyba że przypomnisz sobie porannego kaca i zwrócisz śniadanie - zażartował Will, doganiając go i szukając czegoś po kieszeniach. Zbladł raptownie.

  - Coś się stało? - zaniepokoił się  Gilan, patrząc na przyjaciela. - Czego szukasz?

  - Obrączek - szepnął zwiadowca. Obaj się zatrzymali.

  - Zgubiłeś obrączki? - krzyknął, patrząc na przyjaciela rozgorączkowany.

  - Co? Nie! Oczywiście, że nie. Ja tylko... Musiałem je gdzieś zostawić...

  -  „Wszystko będzie dobrze" - krzyknął, przedrzeźniając zwiadowcę. - „Już moja w tym głowa". Jakim cudem ja ci jeszcze ufam?!

   - Uspokój się. Za chwilę spóźnisz się na własny ślub...

  - Gdzie zostawiłeś te obrączki? - spytał, przerywając mu.

  - Dawałeś mi je w chacie - przypomniał sobie. - Jestem pewny, że je stamtąd zabrałem...

  - Will...

  - Idź - pośpieszył go. - A o obrączki się nie martw... Wymyślę coś - stwierdził i pobiegł w drugą stronę.

*  *  * 

  - Dobrze - ogłosił Arald, w bogatym purpurowym stroju, pełnym wszelakich ozdób i pięknych haftów. Szata odbijała światła świec postawionych obok. Gilan pomyślał, że faktycznie spaliłby się ze wstydu, gdyby musiał ubrać coś takiego. - Teraz możecie... - zawahał się. Teraz powinno nastąpić przekazanie obrączek, które najwidoczniej nie był obecne. Spojrzał pytająco na Maddie. 

  - Gdzie do licha podziewa się Will? - spytała Jenny, również patrząc na dziewczynę. Ta rozłożyła bezradnie ręce.

W tej samej chwili drzwi sali otworzyły się, a do środka wpadł zdyszany zwiadowca, podnosząc do góry obrączki.

  - Przepraszam za spóźnienie - stwierdził ze skruchą, ale w jego oczach widniały iskierki rozbawienia. - Szukałem pierścieni.

   Podszedł do pary młodej, podając im obrączki. Gdyby wzrok mógł zabijać - pomyślał zwiadowca - ten ślub zamieniłby się w mój pogrzeb.

  - Przyszedłeś prosto do Mordoru - syknął wściekły Gilan, po czym odwrócił się do Jenny, uśmiechnął się i pocałował ją. Po sali rozniosły się oklaski.

   A Will przypomniał sobie nagle cytat, z dawnej lektury.

   „Nie sztuką jest wejście do Mordoru, tylko wrócenie stamtąd żywym"

_________________________

Tak - od razu do pracy 

Zwiadowcy i Drużyna One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz