DRUŻYNA One Shot #47.2

208 14 2
                                    

[...] kontynuacja poprzedniej części

  Crowley chodził w kółko w gabinecie, zaciskając palce ze złości. Jego wargi zbielały od ciągłego ściskania i przygryzania ich. W głowie wciąż miał obraz bezradnej dziewczyny, która wykrzykuje do niego, oczekując ratunku. Był wściekły na to, że zawiódł i pozwolił Skandianom porwać ją i kilkunastu innych ludzi z wioski. 

  - Crowleyu - rzekł Edward, baron lenna Highclif - wszyscy rozumiemy i podzielamy twoją złość. Ale zrozum, teraz już nic nie możemy zrobić. Wysłanie statku w pogoń za Skandianami byłoby głupotą i samobójstwem. Nawet jeśli jakimś cudem byśmy ich dogonili - w co wątpię - i tak nie mamy żadnych szans w starciu z nimi na otwartym morzu. Nie bez powodu nazywamy ich Morskimi Wilkami!

  - Do tego wszystkiego w ogóle nie powinno dojść! - wybuchnął zwiadowca. - Strażnicy powinni ich dostrzec!

  Sir Jeremy, Mistrz Szkoły Rycerskiej, skinął ponuro głową. 

  - To prawda. Wykazaliśmy się okropnym zaniedbaniem. 

  W pomieszczeniu zapadła uciążliwa cisza. Wreszcie przerwała ją postać w zielonoszarej pelerynie, która do tej pory stała w milczeniu przy biurku barona. 

  - Nie wydaje mi się. Jestem zwiadowcą w tym lennie od kilku lat i już na początku dostrzegłem, że przez nasze położenie, wioska jest strasznie narażona na ataki z morza - rzekł Aaron, Crowley spojrzał ze wściekłością na drugiego zwiadowcę. - Ale pomyśl, Crowleyu. Jak możemy temu zaradzić? Gdyby strażnicy próbowali stawiać opór, Skandianie bez problemu by sobie z nimi poradzili. W końcu ilu naszych ludzi było blisko portu? Siedmiu? Dziesięciu? Wilcza załoga zrównałaby ich z ziemią w kilka minut i to jeszcze świetnie się przy tym bawiąc. Oprócz tego, jak sam już dzisiaj pewnie zauważyłeś, żołnierze na zamku nigdy nie zdążą zareagować na czas. Nim oddział dotrze do wioski, handlarze niewolników czy jakakolwiek jednostka Skandian już dawno będzie na morzu. W końcu wystarcza im parę minut na całą akcję. 

  - Aaron ma rację. Jesteśmy bezradni - podjął Edward. - Nikomu z nas się to nie podoba, ale taka jest prawda. Nie istnieje wyjście. Mamy cały czas trzymać wojska w gotowości w porcie? Przez jak długo? Lata? Dekady? 

  Crowley miał ochotę nadal się kłócić, lecz zdał sobie sprawę, że jego rozmówcy mają rację. Spuścił głowę i odwrócił się w stronę okien, przez które było widać błękitne morze, świecące w blasku słońca. Liczył, że nikt w gabinecie nie zauważył jego wilgotnych oczu. 

*  *  *

  Powiedzenie, że Skandianie byli okrutni dla swych niewolników, byłoby ignorancją. Skandiani byli wprost nieludzcy. 

  Bjorn od małego wypływał z ojcem na różne wyprawy do obcych krain. Zauważył wtedy, że we wszystkich państwach Skandianie są traktowani jak jacyś obleśni rozbójnicy z południa. Jakby nie byli ludzkimi istotami. 

  To poczucie braku równości spowodowało, że Bjorn kochał pokazywać swą ogromną wyższość, na kimkolwiek tylko się dało. 

  A łapanie i handlowanie niewolnikami dawało mu to w stu procentach. 

  Karina z przerażeniem patrzyła, jak Skandianie pomiatają niewolnikami na pokładzie, popędzając mężczyzn batami, aby szybciej wiosłowali. Wśród jedenastu Araluenczyków, oprócz niej była jedynie jeszcze jedna kobieta - Gloria. Ona i Karina dorastały razem, były dla siebie niczym siostry. Karina żałowała, że jej bliska przyjaciółka została porwana razem z nią, lecz fakt, że jest przy niej ktoś bliski, dodawał jej otuchy. 

  Po tym, jak wszyscy niewolnicy zasiedli do wioseł i dostali nakaz gorączkowego wiosłowania aż do samego ranka, Bjorn stwierdził, że oddalili się już wystarczająco od wybrzeży Araluenu i mogą w spokoju wracać do Skandii. 

Zwiadowcy i Drużyna One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz