- Cholerny żołnierzyk! - zakląłem i przez kilka naprawdę długich minut siedziałem pod ścianą stołówki. Ludzie obrzucali mnie zaciekawionym spojrzeniem, lecz nikt się nie zatrzymał. A ja wręcz umierałem z bólu.
On za dużo sobie pozwala! Co z niego za człowiek... Co mu zależy? Przespałbym się z nim i może bym odpuścił. Może... Tomlinson ma bardzo atrakcyjny tyłek, a te niebieskie jak niebo oczy... Chyba jednorazowy numerek jednak by mi nie wystarczył. Zdecydowanie nie...
Postanowiłem odwiedzić Zayn'a. To w końcu jego kumpel. Muszę dowiedzieć się o niebieskookim czegoś więcej. Wtedy może będzie łatwiej go zdobyć. Mulat na pewno wie jakieś ważne rzeczy o chłopaku. W końcu są najlepszymi przyjaciółmi i z tego co się dowiedziałem, mieszkając ze sobą w domku. Muszą się sobie zwierzać, nie?
Droga do budynku lekarskiego zajęła mi nieco więcej czasu niż zazwyczaj. Ledwo co się mogłem wyprostować. Cierpiałem! Nawet bardzo, a wszystko to wina tego nadętego krasnala. Gdy dotarłem na miejsce okazało się, że drzwi są zamknięte. Nikogo nie było w środku. Zapukałem jeszcze raz i chwyciłem za klamkę dla pewności. Nic.
Westchnąłem i już miałem wrócić do siebie w celu ucięcia sobie drzemki, kiedy podeszła do mnie niska blondynka. Ubrana była w kitel i uważnie mi się przyglądała.
- Jest Malik? - zapytałem bezpośrednio, nie siląc się na formy grzecznościowe.
- Pan Malik dzisiaj wyjeżdża, jest u siebie, właśnie się pakuje. Chętnie się tobą zajmę. - powiedziała posyłając mi szeroki uśmiech.
Myślałem, że zwymiotuję. Ta dziewczyna była nieco starsza ode mnie i wręcz pożerała mnie wzrokiem. Czy wszyscy tutaj żyją w celibacie? Zachowują się jak zwierzęta.
- A gdzie znajduje się domek Malika? - kontynuowałem.
- Widzisz ten budynek? - wskazała na betonową budowlę w kształcie prostokąta. Zresztą prawie wszystkie budynki tak wyglądały.
Pokiwałem głowa, uważnie mu się przyglądając. Był kilka metrów stąd. Na pewno Mulat miał blisko do swojego miejsca pracy. Wszystko na miejscu.
- Właśnie tam mieszka, wraz z porucznikiem. - odpowiedziała, nie przestając obdarzać mnie przyjaznym uśmiechem.
- Porucznikiem? - zapytałem tępo.
- Porucznik Tomlinson. - odparła. - Jak ci na imię? Jestem Alex.
- Porucznik Tomlinson. - powtórzyłem za nią, zupełnie ignorując jej pytanie.
Odszedłem stąd, obierając na cel nową lokalizację. Nawet się z nią nie pożegnałem, czy jej nie podziękowałem. Droga tym razem nie zajęła mi dużo czasu. Ból w dolnych częściach ciała nieco zelżał. Nadal nie mogłem uwierzyć, że Tomlinson jest aż tak brutalny. Nie musiał od razu używać siły... Nie wiem po co ta agresja.
Zapukałem do drzwi i odczekałem chwilę. Co jeśli nie było go już w środku? A jak już wyjechał? Miałem bardzo ważną sprawę do niego. To nie mogło czekać. To była sprawa pilna. Przez chwilę miałem wątpliwości, czy w ogóle otworzy. W końcu ukazał się w progu, wpuszczając mnie do środka.
- O! Harry, jak miło cię widzieć, z czym dzisiaj do mnie przychodzisz? - zapytał przyjaźnie i porzucił pakowanie walizki, którą zauważyłem na jego łóżku.
- Ten zasmarkany porucznik uderzył mnie w dość... wrażliwe miejsce. - odparłem.
- Czy oczekujesz ode mnie... sam nie wiem. Co mógłbym dla ciebie zrobić? - zapytał lekko zmieszany. - Jak ci mogę w tym pomóc? Czy mam...
![](https://img.wattpad.com/cover/106826955-288-k399566.jpg)
CZYTASZ
Yes, sir! ~Larry ✔
Fanfiction#1 w ff || - Baczność, Styles! - warknął niebieskooki. - Pewna część ciała już mi stoi na baczność, sir! - odparł chłopak, a na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech zadowolenia. - Pieprz się, Styles. - dodał, lekko się czerwieniąc. Spojrzał na...