- Przeklęty Styles. - mruknąłem, kopiąc po drodze kamyk.
Kierowałem się właśnie na zbiórkę. Wstałem jak co rano, ale zeszło mi się z ubraniem. Przez zielonookiego bolał mnie tyłek. Był strasznie niewyżyty. Próbowałem odepchnąć od siebie obrazy, które pojawiały mi się w głowie z wczorajszego dnia. Niestety bezskutecznie. Wciąż czułem delikatne usta na tych swoich, jego dotyk, który rozpalał moje ciało... Stop! Jeszcze trochę, a znów zrobię się twardy. I to wszystko wina Styles'a!
- Witamy, poruczniku. - usłyszałem ten jego głos z charakterystyczną chrypką.
Spojrzałem się na kadetów ustawionych w prostej linii. Jak nigdy wstali punktualnie i czekali. Coś niezwykłego! Harry stał obok Horan'a, co mnie nie zdziwiło. Zaraz pewnie blondyn wykręci się z ćwiczeń jakąś wymówką złamanego palca, lub złego samopoczucia. Ja oczywiście mu uwierzę i poszczę go do Zayn'a. Na dziś zaplanowane miałem biegi, ale nie dam rady biec. Jedynym ratunkiem okazałby się quad. Nie wiem jak Horan dawał radę po nocy spędzonej sam na sam z doktorem Malik'iem. Szczerze go podziwiam.
- Co na dzisiaj zaplanowałeś? - odezwał się zielonooki, wychodząc przed szereg. - Biegi terenowe?
- Baczność, Styles! - zawołałem, nerwowo zgrzytając zębami.
- Pewna część ciała już mi stoi na baczność, sir! - odparł , a na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech zadowolenia.
Jaki ten chłopak był bezczelny! Nigdy nie nauczy się szacunku do przełożonego. Jego chyba nie da się już zmienić. Na zawsze zostanie rozpuszczonym dzieciakiem, który dostaje wszystko, czego chce. Byłem zły na siebie, że pozwoliłem mu na te wszystkie rzeczy, które wyprawiał, gdy byliśmy sami. To zaszło zbyt za daleko. Ale jak mogłem się powstrzymać, kiedy Harry wyglądał jak grecki, pieprzony bóg? To było ponad moje siły...
- Pieprz się, Styles. - dodałem, mimowolnie czerwieniąc się na jego słowa.
Spojrzałem na odsłonięty tors wyższego od siebie chłopaka. Harry jak zwykle ,,nie zdążył'' założyć na siebie koszulki, co było już chyba normą. Powinienem się do tego przyzwyczaić, prawda?
- Tak jest, poruczniku! - posłusznie odpowiedział i znacznie przybliżył się do mnie.
- Co ty wyprawiasz?! - zawołałem zaskoczony, cofając się o dwa kroki.
- Wykonuję rozkaz, sir! - uśmiechnął się szeroko, oblizując swoje usta.
Co za upokorzenie. - pomyślałem. Wyciągnąłem rękę przed siebie, kładąc ją na jego klatce piersiowej, tym samym zatrzymując go przed dalszym krokiem. Spojrzałem na swój oddział. Nie byli zaskoczeni. Zachowywali się tak, jakby to było naturalne. Zachowanie Styles'a przeszło do rutyny. Mój wzrok padł na blond czuprynę. Uśmiechał się szeroko i pokazywał kciuki w górę. Nawet on?
- Skoro porucznik będzie zajęty, to może my jeszcze sobie pośpimy? - zapytał rudowłosy chłopak, z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Na następny raz, najpierw wyślemy Harry'ego. Nie będziemy musieli wstawać z łóżek. - dodał któryś z końca szeregu.
- Mogę jutro się poświecić. - głos zabrał teraz niski brunet. - Wstanę przed piątą i obudzę Styles'a. On zawsze zasypia. Będziemy się zmieniać...
- Dość! - zawołałem. - Styles! Wracaj do szeregu. - podniosłem głos, na co się skrzywił.
Niespiesznie zaczął się wycofywać. Stanął przed szeregiem, lecz dalej ode mnie i patrzył się na wyczekująco. Jego zielone tęczówki przewiercały mnie na wylot.
CZYTASZ
Yes, sir! ~Larry ✔
Hayran Kurgu#1 w ff || - Baczność, Styles! - warknął niebieskooki. - Pewna część ciała już mi stoi na baczność, sir! - odparł chłopak, a na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech zadowolenia. - Pieprz się, Styles. - dodał, lekko się czerwieniąc. Spojrzał na...