Rozdział 48

14.4K 1.3K 2.1K
                                    


Otworzyłem oczy i od razu oślepiło mnie jasne światło. Gdzie ja się w ogóle znajdowałem? Przymrużyłem oczy i zacząłem rozglądać po pomieszczeniu. Byłem sam. Nikogo oprócz mnie nie było w sali. Byłem u Zayn'a? Pachniało tak samo jak w jego gabinecie. Specyficzny zapach szpitala.

Próbowałem się podnieść, lecz zatrzymał mnie tępy ból w ramieniu. Zerknąłem teraz w tamtą stronę. Miałem jakieś bandaże, opatrunki. Przecież to był tylko postrzał. Nie musieli mnie od razu kłuć igłami  i podłączać kroplówki. Nienawidziłem zastrzyków. Teraz w duchu dziękowałem, że byłem nieprzytomny, inaczej bym chyba tego nie przeżył. Zacząłem zastanawiać się gdzie jest Zayn, ktokolwiek. Chciałem wstać i rozprostować kości.

Powinienem razem ze Styles'em być już u niego w mieszkaniu. To miał być nasz ostatni dzień w wojsku. Przeklęty Aiden. Nie miał kiedy wybrać sobie odpowiedniejszej chwili. Przypomniałem sobie ostatnie wydarzenia. Ciekawe co się z nim stało. Gdzie Nick? Naprawdę się pogodziliśmy, czy tylko mi się przyśniło?

Usłyszałem skrzypienie drzwi. Skrzywiłem się na ten dźwięk. Po chwili ktoś wszedł do środka. Zamknął drzwi za sobą i podszedł do łóżka. Dopiero teraz podniósł swój wzrok, który wbijał w ziemię. Napotkał moje spojrzenie i zatrzymał się w miejscu. Otworzył usta by coś powiedzieć, lecz żadne słowo nie padło z jego ust. Był to Harry. Po policzkach spływały mu krople łez.

- Louis!- zawołał i podszedł bliżej.

Chwycił mnie za zdrową rękę i złączył nasze palce. Usiadł na brzegu łóżka. Nachylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek najpierw na czole, potem na ustach.

- Też się cieszę, że cię widzę Harry. - posłałem mu lekki uśmiech, którego nie mógł zauważyć, ponieważ przytulił mnie do siebie. Był ostrożny we wszystkim co robił.

- Tak wszyscy się o ciebie baliśmy. Nie chciałeś się wybudzić... - zaczął.

- Daj spokój. Minęło zaledwie kilka godzin, jak nie minut. Niepotrzebnie panikowaliście.

- Godzin? - prychnął. - Byłeś nieprzytomny kilka dni, Lou. Nie kilka minut.

- Co? To niemożl... - urwałem widząc jego poważną minę.

- Nie chciałem opuszczać cię na krok, ale Malik niemalże mnie stąd wykopał. - zaśmiał się. - On też przy tobie czuwał. Nawet Nick przychodził tu codziennie. Nie wiem co mu się stało.

Uśmiechnąłem się lekko. Ponowiłem próbę podniesienia się do pozycji siedzącej. Harry mi w tym pomógł i poprawił poduszki. Ponownie złączył nasze dłonie razem. Przez chwilę po prostu siedzieliśmy i nic nie mówiliśmy. Cisza wcale nie była niezręczna. Cieszyliśmy się swoim towarzystwem. W końcu Harry poszedł powiadomić resztę o moim przebudzeniu.

Nagle do sali weszła grupka osób. Pierwszy wbiegł Zayn, po nim Alex, która się dopiero uczyła. Za nimi wszedł Niall, Liam i Nick. Nawet sam pułkownik Sheeran mnie odwiedził. Wszyscy zadawali pytania i wypytywali o moje samopoczucie. W końcu Zayn wyrzucił wszystkich, nawet Styles'a. Został tylko on sam.

- Powinieneś odpoczywać, a oni cię zamęczą. - wyjaśnił.

Sam usiadł na stołku obok łóżka i uważnie mi się przyglądał. Przedtem sprawdził mi temperaturę i wyjaśnił, że wcześniej miałem gorączkę. Teraz porobił drobne badania. W końcu przyszła pora na pobranie krwi i od razu pobladłem.

- Tylko nie igła, Zee. - zawołałem od razu.

- To tylko małe ukłucie. Daj spokój, Lou. - westchnął szykując strzykawkę.

Yes, sir! ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz