Rozdział 11

19.9K 1.7K 4.1K
                                    


- Styles? Co ty tu robisz? - usłyszałem głos Liam'a.

Spojrzałem na niego i posłałem szeroki uśmiech. Długo nie musiałem czekać, jak widzę. Payne szybko się zmył. Podobno jakiś z jego kadetów  miał wypadek, dlatego go wezwali. Lepiej już być nie mogło. Jednak opłacało się stać na deszczu przez pięć minut. Znów byłem mokry, a z włosów kapały mi kropelki wody. Nie została na mnie ani jedna sucha nitka.

- Czekam, sierżancie. - odparłem spokojnie. - Już wychodzisz?

- Wracaj do siebie, nie denerwuj Tomlinson'a. - powiedział jedynie.

- A czy ja kiedykolwiek go zdenerwowałem? - spytałem i przyznam, że to było dość głupie. Oczywistym był fakt, że tylko ja potrafiłem go wyprowadzić z równowagi, że aż toczył pianę z pyska.

- Harry... - westchnął. - Nie odpuścisz, nie? - popatrzył się na mnie uważnie.

- Nie, sir! - odpowiedziałem i wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu.

Nigdzie się nie wybierałem. Nie po to mokłem na deszczu by sobie tak po prostu pójść. Nie wrócę do siebie. Nie  teraz. Muszę zobaczyć się jeszcze z Tomlinson'em.

- Zrobisz coś dla mnie? - zapytał. - Mógłbyś po coś pójść?

- Zależy po co. - odparłem zainteresowany.

Wręczył mi pęk kluczy. Wziąłem je od niego i spojrzałem pytająco. Po co mi klucze? Coś mi się wydaje, że nie są od domku Tomlinson'a. A szkoda... Bardziej by mi się przydały.

- Pójdziesz do gabinetu Malika i przyniesiesz mi tabletki na ból głowy?

- Tobie czy Louis'owi? - zapytałem.

Usłyszałem jak wypuszcza ze świstem  powietrze. Przez chwilę po prostu milczał. Potarł kark ręką, zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Są dla niego, ale naprawdę powinieneś już dać mu na dziś spokój. -  westchnął - Nie wiem co robiliście przed tym, jak wszedłem do domku, ale sądząc po jego reakcji, przegiąłeś. Jeśli nie chcesz podpaść, to wracaj do siebie. - poprosił.

- Ja już podpadłem. - dodałem. - Pójdę po te tabletki, przyniosę je porucznikowi i już mnie nie ma, może być?

- Na pewno? - dopytał, wyraźnie mi nie wierząc. I miał ku temu  rację.

- Przysięgam na swój stopień wojskowy. - odparłem.

- Jesteś kadetem, Styles. - westchnął zmęczony.

- Chyba wołają pana, sir. - uśmiechnąłem się, odwracając jego uwagę.

Nie mógł się zdecydować czy zostać, czy iść do swoich obowiązków. Wybrał to drugie. Wraz z mężczyzną w mundurze pobiegli prosto, kierując się w stronę placu treningowego. Po chwili zniknęli mi z oczu. Mocniej ścisnąłem klucze i powolnym krokiem ruszyłem w stronę budynku, w którym zazwyczaj pracował Malik.

Po kilku minutach stałem przy szafeczce z różnymi lekarstwami, maściami i bandażami. Wybrałem opakowanie tabletek na ból głowy i schowałem je do kieszeni spodni. Już miałem zamykać szafkę, kiedy coś przykuło moją uwagę. Na samym dole, obok opasek uciskowych znalazłem tabletki na przeczyszczenie. Na mojej twarzy mimowolnie wymalował się szeroki uśmiech. I jak tu nie wykorzystać takiej szansy? Chwyciłem za pudełeczko i po chwili i ono znalazło się  w mojej kieszeni.

Starannie zamknąłem szafkę i rozejrzałem się chwilę po gabinecie. Panował tu porządek. Ściany były koloru białego. Chyba bym zwariował, gdybym musiał spędzać większą część swojego dnia tutaj. Ale jak kto woli. Zgasiłem światło i zamknąłem na klucz drzwi.

Yes, sir! ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz