Rozdział 41

16.6K 1.4K 2.9K
                                    


-  I co teraz, panie poruczniku? - szepnąłem mu na ucho, dociskając go biodrami do drzewa.

A tak śmiesznie się złożyło, że niecały miesiąc temu kochaliśmy się dokładnie w tym samym miejscu. Teraz stałem razem z Louis'em przy drzewie. Dziś znów odbywałem swoją ,,karę'', która polegała na dodatkowym przebiegnięciu dziesięciu kilometrów. Był późny wieczór, więc wszyscy kadeci udali się na kolację. My nie byliśmy głodni i wcale nie myśleliśmy teraz o jedzeniu. Ani tym bardziej bieganiu.

- Łapy przy sobie, Styles. - mruknął.

- Lou... Od naszego powrotu ciągle słyszę tylko ,,zachowuj się'', ,,łapy przy sobie'', ,,jesteśmy w wojsku, Styles''.  - westchnąłem. - Co się dzieje?

- Nic. - odparł. - Nie chcę, aby ktoś nas przyłapał.

- Jakoś ci to nie przeszkadzało, gdy robiliśmy to tutaj za pierwszym razem. - mruknąłem.

Puściłem jego nadgarstki, które z powrotem opadły wzdłuż ciała. Odsunąłem się od niego. Teraz był wolny i mógł robić  sobie co chce. Odwróciłem się do niego plecami, splatając ręce na klatce piersiowej.

- Hazz... - usłyszałem za sobą jego cichy głos. - Nie gniewaj się, ja tylko...

- Nie musisz się mi tłumaczyć. Jesteś tylko moim chłopakiem, to przecież nic takiego, prawda?

Nie dawałem za wygraną. Niech się teraz pan porucznik nieco wysili, postara. Czekałem na jego następny krok. Kątem oka widziałem, jak do mnie podchodzi. Uśmiechnąłem się delikatnie, ale nie dałem nic po sobie poznać.

- Harry, przepraszam.  - westchnął. - Za tydzień mamy zmierzyć się w grze terenowej. Potem już będę cały twój. - kontynuował, ale gdy dalej nic nie mówiłem, dotknął mojego ramienia. - Harry...

Strąciłem jego rękę i przeszedłem o dwa kroki do tyłu. Niech nie myśli sobie, że tak łatwo zmiękczy moje serce. Prawda była taka, że nie potrafiłbym się na niego długo gniewać, nawet przez chwilę.

- Harry... - próbował po raz kolejny. Na moje usta znów wypłynął szeroki uśmiech.

Zależy mu. - pomyślałem. Zanim zdążyłem się zorientować, poczułem jak chłopak obejmuje mnie z tyłu ramionami. Przytulił się do mnie mocno i myślałem, że zacznę się dusić. Na pewno musiał stanąć na palcach, aby móc mnie przytulić. Odwróciłem głowę w jego stronę. Nie widziałem jego twarzy, ponieważ wtulił ją w zagłębienie mojej szyi. Czy on nie jest uroczy?

- Nigdy bym nie mógł się na ciebie gniewać, BooBear. - westchnąłem.

Odwróciłem się przodem do chłopaka. Ten po raz kolejny przylgnął do mnie, opierając policzek na mojej klatce piersiowej. Uwielbiałem się do niego przytulać, ten najwyraźniej też. Gdy podniósł głowę, chwilę patrzyliśmy się sobie w oczy. Chyba nigdy nie przestanę się zachwycać tym wspaniałym, niebieskim kolorem jego tęczówek. Nachyliłem się nieco i złączyłem nasze wargi razem.

- Ale naprawdę nie powinniśmy tego tutaj robić. - powiedział.

Westchnąłem zawiedziony. A przecież było nam wtedy tak dobrze... Może jednak Lou ma rację? Chyba damy radę wytrzymać jeszcze te ostatnie tygodnie. Louis z początku wahał się przed podjęciem ważnej decyzji, jaką było porzucenie wojska. W końcu jednak udało mi się go przekonać. Obiecał, że to zrobi, a ja mu ufam, że tak będzie.

- To co proponujesz, poruczniku? - spojrzałem się na niego wyczekująco.

- Może do mnie? - zapytał, nerwowo przygryzając dolną wargę.

Yes, sir! ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz