,,Zaszkodziło mi jedzenie ze stołówki'' Akurat... - prychnąłem na jego stwierdzenie. - Żebyś tylko wiedział, Grimshit.
Minęły już trzy dni odkąd zostałem przeniesiony do oddziału Nick'a. Nie było dnia, abym go nie wyklinał. A to wszystko przez tego Tomlinson'a! Dlaczego mi to zrobił? Byliśmy przecież najlepszym duetem w całym wojsku. Bardzo go lubiłem, ale jak widać bez wzajemności.
- Za tydzień sprawdzimy wasze umiejętności. W grze we flagi przydaje się umiejętność kamuflażu, orientacji w terenie, walki wręcz. - powiedział Nick, jak zwykle zatrzymując swoje spojrzenie na mojej osobie. Jakie to było irytujące!
- Przeciw komu będziemy grać? - zapytał jakiś grubszy mężczyzna z kilkudniowym zarostem.
- Wypowiemy wojnę grupie Tomlinson'a. To banda nieudaczników. - prychnął. - Wgnieciemy ich w ziemię i w końcu poznają swoje miejsce.
Patrzyłem się na niego, mrużąc oczy. Nie podobał mi się jego plan oraz to jak zwracał się o moich przyjaciołach. Bijącą nienawiść dało się odczuć nawet z odległości. Jaki ten facet miał problem z Tomlinson'em?
- Dlatego też musimy poćwiczyć walkę wręcz. - dodał. - Harry, ty możesz ćwiczyć ze mną, pokażę ci dobre chwyty, jak powalić przeciwnika na ziemię w kilka sekund.
Po tłumie przeszła fala śmiechu. Jak ja ich wszystkich nienawidziłem! Zacisnąłem zęby i niechętnie podszedłem do mężczyzny. Skoro to pomoże mi powalić na ziemię Tomlinson'a, to nie widzę przeszkód. Jakoś wytrzymam ten czas w jego obecności. Może wyjść mi to tylko na dobre. Uśmiechnąłem się lekko i stanąłem przed mężczyzną.
W ciągu dwóch godzin leżałem parokrotnie na ziemi. Byłem cały okurzony i brudny od ziemi, ale nieco się nauczyłem. Nick jednak na coś się przydał. Coś czuję, że ta bitwa, gra czy walka o flagi będzie zabawna. Nie mogłem się już tego doczekać.
Wieczorem wróciłem do pokoju. Wziąłem prysznic i ruszyłem do drugiego domku. To tam za pierwszym razem mieszkałem. Chciałem pogadać z przyjacielem, a konkretnie z Horan'em.. Z Niall'em widywałem się tylko podczas posiłków, lub tak jak teraz, po zakończeniu dnia. Właśnie zmierzałem we właściwym kierunku, kiedy zauważyłem blond czuprynę. Nie był sam. Obok niego szedł Malik we własnej osobie. Skąd się znali? I dlaczego się śmieją? Zatrzymałem się w pół kroku, kiedy zauważyłem, jak wyższy chłopak, przyciska drugiego do ściany budynku i się całują. Zmarszczyłem brwi na ten widok. Nie spodziewałem się tego po tym małym, nieśmiałym blondynie. Szybcy byli, nie ma co. A ja od kilkunastu dni próbuję chociaż zbliżyć się nieco do Tomlinson'a i nic. On tak łatwo się nie poddaje. Jest ciężkim przeciwnikiem. Coś czuję, że jeszcze długo mi się z tym zejdzie.
Odwróciłem się na pięcie i skierowałem swoje kroki w przeciwnym kierunku. Zatrzymałem się przed betonowym budynkiem. Poczekałem chwilę, po czym wparowałem do środka. Widok jaki zastałem, przyprawił mnie o szybsze bicie serca. Na środku pokoju stał Louis. W samym ręczniku owiniętym wokół bioder. Stał do mnie tyłem, więc dopiero zauważył mnie, gdy drzwi skrzypnęły. Na jego twarzy było zdziwienie, szok a następnie pojawiła się rosnąca złość.
- Styles! - syknął i złapał za bluzkę, by naciągnąć ją na siebie.
Szybko podszedłem do niego i wyrwałem mu materiał z rąk. Wolałem oglądać go takim, jakim go zastałem. Ubrania były zbędne. Najchętniej pozbyłbym się i tego ręcznika. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym.
- Wiedziałem kiedy przyjść. - mruknąłem zadowolony, podchodząc do niego. - Przyznaj Lou, że stęskniłeś się za mną...
- Nigdy. - wycedził przez zęby.
![](https://img.wattpad.com/cover/106826955-288-k399566.jpg)
CZYTASZ
Yes, sir! ~Larry ✔
Fanfiction#1 w ff || - Baczność, Styles! - warknął niebieskooki. - Pewna część ciała już mi stoi na baczność, sir! - odparł chłopak, a na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech zadowolenia. - Pieprz się, Styles. - dodał, lekko się czerwieniąc. Spojrzał na...