Obudziłem się wcześnie rano. Czułem przyjemne ciepło obok siebie. Otworzyłem oczy i zauważyłem Harry'ego. Z początku miałem ochotę na niego nakrzyczeć, że znów wlazł mi do łóżka, ale po chwili wszystko sobie przypomniałem. Nie byliśmy w wojsku. Znajdowaliśmy się w mieszkaniu Styles'a. A ja dziś nie musiałem tak wcześnie wstawać. Od bardzo dawna nie spało mi się tak wspaniale. Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem przodem do chłopaka. Wciąż jeszcze spał. Zapewne dzisiaj znów zaspałby na zbiórkę, ale co się dziwić, taki jest po prostu Harry. Niepewnie wyciągnąłem rękę przed siebie. Przyłożyłem dłoń do jego policzka, delikatnie go gładząc. Na jego usta wypłynął szeroki uśmiech. Po chwili otworzył oczy, wpatrując się we mnie.
- Podziwia pan, panie poruczniku moje piękno? - zapytał.
- Jak zwykle skromny. - prychnąłem. - Szukałem jakichś niedoskonałości. I skończ z tym ,,panem''.
- I co? znalazłeś? - spojrzał na mnie, unosząc brew ku górze.
- Żałuję, ale nie. Jesteś chodzącą perfekcją, Styles. - zaśmiałem się.
- I co jeszcze powiesz? - mruknął, przewracając mnie na plecy, tylko po to, aby po chwili usiąść mi na brzuchu. - Panie poruczniku?
- Że ta perfekcja odrobinę za dużo waży. - ponownie się zaśmiałem.
Chłopak nachylił się i złączył nasze usta w krótkim pocałunku. Muszę przyznać, że wspaniale całował. Był dla mnie idealny pod każdym względem, ale mu tego nie powiem. Jeszcze popadnie w narcyzm, a tego bym nie chciał. I tak Harry jest zbyt śmiały w swoich czynach, nie chcę, aby popadł w samouwielbienie, bo będzie nie do wytrzymania.
- Skoro tak, to nie dostaniesz śniadania. - wytknął mi język i zszedł ze mnie.
Odwrócił się do mnie plecami, uprzednio składając ręce na swojej klatce piersiowej. Wyglądał jak naburmuszone dziecko. Dosłownie tak wyglądał. Przypominał moją najmłodszą siostrę. Zwykle obrażała się, kiedy nie chciałem bawić się z nią lalkami. Chowała się za kanapę w salonie i tkwiła w takiej postawie kilka minut. Oczywiście moje dobre serduszko nie mogło tego wytrzymać. Koniec końców zmuszony byłem zostać księżniczką Cassandrą. Oprócz lalek często i ja byłem ubierany w jej przedziwne kreacje. Zakładała mi złotą koronę w różowe diamenciki i owijała w swoje różowe prześcieradło, które robiło za sukienkę. Najgorzej było, gdy uparła się, że chce mnie uczesać. Przez godzinę siedziałem w jednej pozycji, dorabiając się bólu w karku. Nie dało się jej przekonać, że moje włosy są za krótkie na warkoczyki. Skończyłem wymalowany szminką i z grzebieniem wplątanym we włosy. To było takie upokarzające. Dobrze, że nikt prócz niej mnie wtedy nie widział.
- Harry... - zacząłem delikatnie. - Harreh... - powtórzyłem, gdy nawet nie drgnął.
Nie raczył nawet na mnie spojrzeć. Miał zamknięte oczy. Usta zacisnął w wąską kreskę, ale ja wiedziałem, że ledwo co powstrzymywał się przed uśmiechem.
- Jestem głodny, Hazz... - dodałem, siadając na jego biodrze.
Zmuszony był odwrócić się na plecy. Otworzył oczy i wpatrywał się we mnie. W dalszym ciągu nic nie powiedział. Zsunąłem się niżej, siadając tyłkiem dokładnie na wysokości jego krocza. Wtedy poruszył się niespokojnie. Więc na to już reaguje... Zacząłem się o niego ocierać. Aż w końcu jęknął głośno i nie wytrzymał. Znów znalazłem się pod nim. Unieruchomił mi nadgarstki nad głową i przyssał się do mojej szyi, składając mokre pocałunki. Zatrzymał się na chwilę w jednym miejscu, pozostawiając po sobie krwistoczerwoną malinkę.
CZYTASZ
Yes, sir! ~Larry ✔
Fanfiction#1 w ff || - Baczność, Styles! - warknął niebieskooki. - Pewna część ciała już mi stoi na baczność, sir! - odparł chłopak, a na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech zadowolenia. - Pieprz się, Styles. - dodał, lekko się czerwieniąc. Spojrzał na...