- Harry, ty pójdziesz ze mną. - oznajmił Nick i posłał mi szeroki uśmiech.
Znajdowaliśmy się w lesie. Kilkanaście minut drogi od swojej ,,bazy''. Było nas razem z dziesięciu. Flagi znajdowały się we wnętrzu drewnianych wież, trochę przypominających leśne ambony. Nick do pilnowania flagi wyznaczył połowę zespołu, druga połówka miała zaatakować wroga i zabrać im ich flagę.
- Dlaczego? - wypaliłem. - Flaga drużyny Tomlinson'a jest widoczna, sam trafię.
- Bo będą jej bronić. Nawet sam Tomlinson został na wieży. Chyba nie wierzy w swoje zwycięstwo. Wcale mu się nie dziwię - zaśmiał się.
Odwróciłem wzrok z twarzy Nick'a na wieżę. Widziałem powiewającą na wietrze flagę. Była już tak blisko. Znajdowaliśmy się w ukryciu. Przed nami stała ściana zrobiona z pięciu mężczyzn. Nieźle musieliśmy się natrudzić, by przypominać runo leśne. Grimshit kazał wszystkim wysmarować się błotem, co nie było zbyt przyjemne. Poprzyczepiał każdemu jakieś gałązki. Byłem w stu procentach pewien, że wyglądałem jak debil. Obok krzaków w których byliśmy ukryci, przeszedł blondyn. Był to Niall. Wydawał się zmęczony tą całą ,,zabawą''. Kopał butem małe szyszki i to tak go pochłonęło, że nie zwracał uwagi na cokolwiek. Pozostali siedzieli znudzeni pod drzewem i bawili się patykami.
Któryś z chłopaków leżących za mną w liściach, kichnął. Drgnąłem wystraszony. A szło nam tak dobrze! Jak zwykle ktoś musiał wszystko zepsuć. A przecież Grimshit wiele razy powtarzał, by być cicho. Należało podejść jak najbliżej celu bez rozpoznania. Cóż... nie udało się.
- Na zdrowie, Niall. - usłyszałem zachrypnięty głos Harris'a.
- Nie kichałem, John. - odpowiedział blondyn.
Nagle wszyscy, jak na komendę zerwali się z ziemi. Nawet nasza grupa wyłoniła się z krzaków. Czyli, że co? Mam walczyć? Mam się bić? Nie... To nie dla mnie... Moim jedynym celem nie była już flaga, a Tomlinson. Siedzi zapewne sam w tej drewnianej konstrukcji i umiera z nudów. Chętnie wpadnę z wizyta i go odwiedzę. Na pewno będzie zachwycony!
Wyminąłem grupkę walczących osób i okrężną drogą zacząłem biec ku wieży. Jeszcze nigdy nie miałem takiego tempa. Za mną biegł Nick. Czyli nie tylko ja uchyliłem się od walki. Akurat jego najchętniej bym się pozbył już przy starcie. Irytował mnie tym swoim pouczającym głosem. Jak widać nie miał w zanadrzu żadnego planu, wiec jedyne co robił to biegł i deptał mi po piętach.
- Padnij, Harry! - zawołał i popchał mnie w jakieś zarośla.
Moja twarz dokładnie poznała budowę tych krzaków. Miały kolce, więc nie zdziwiłem się, gdy dotknąłem do policzka ręką, a na niej znalazła się kropla krwi. Co za idiota! Zrobił sobie ze mnie poduszkę, lądując na mnie. Poza moją twarzą ucierpiał lewy nadgarstek. Chyba źle upadłem i sobie go zwichnąłem lub tylko nadwyrężyłem.
- Co jest? - mruknąłem.
- Wróg na drugiej. - powiedział.
Chwilę mi zajęło wyobrażenie sobie tarczy zegara. Po głębszej analizie spojrzałem się w wyznaczonym kierunku. Przed nami stała kolejna pięcioosobowa grupa. Więc jednak Tomlinson miał inną technikę niż Nick. On rozbił dużą grupę na kilka małych, niegłupie, nie powiem.
Chciałem zaczekać, aż sobie pójdą, ale on ani o tym myśleli. Stali na swoim stanowisku, pomimo iż ich koledzy toczyli walkę.
- Ośmiu przed nami - odezwał się najwyższy z nich.
Zaraz... Cz oni mieli krótkofalówkę?! Dlaczego my jej nie mieliśmy? Jak mamy się komunikować? Nick na to nie wpadł, nie? Czy w ogóle tak można? Na to wychodzi, że tak.
CZYTASZ
Yes, sir! ~Larry ✔
Fanfiction#1 w ff || - Baczność, Styles! - warknął niebieskooki. - Pewna część ciała już mi stoi na baczność, sir! - odparł chłopak, a na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech zadowolenia. - Pieprz się, Styles. - dodał, lekko się czerwieniąc. Spojrzał na...