Rozdział 17

19K 1.6K 2.2K
                                    


Po tym pamiętnym dniu, podczas którego graliśmy we flagi, nie mogłem przestać myśleć o Louis'ie. Nick stał się  nagle bardzo oziębły i niemiły, nawet dla mnie! A przecież zwykle skakał nade mną i obchodził ostrożnie jak z jajkiem. Skąd u niego taka nagła zmiana? Nie wiedziałem. Czy był o mnie zazdrosny? Ta myśl krążyła mi po głowie już od kilkunastu godzin. Bo dlaczego zareagował tak, a nie inaczej? Powinien cieszyć się z wygranej, a on? Odszedł wkurzony i do końca dnia go nie widziałem.

Dzisiaj zrobił nam wczesną pobudkę. Spóźniłem się kilka minut. Wszyscy za karę musieli robić pompki. To było niespotykane. Każdy patrzył się na mnie jakby miał ochotę mnie rozszarpać. Cóż... Sytuacja powtórzyła się parokrotnie.

Kilka dni temu mieliśmy iść z Grimshit'em na strzelnicę. Miał nas nauczyć strzelać. Akurat stamtąd wychodził oddział Tomlinson'a. Najpierw zauważyłem Niall'a. Był dość zmieszany. Żywo o czymś rozmawiał ze swoimi towarzyszami. Jak za nimi tęskniłem! Z urywek rozmów zrozumiałem niewiele. Tylko słowa jak :  ,,oberwał''  ,  ,,Tomlinson'' i ,,spotkanie dziś rano''. Kompletnie nie mogłem połączyć faktów. Zastanawiałem się czy coś mnie ominęło.

Jak się później dowiedziałem, tak. Zauważyłem Louis'a. Jego niebieskie tęczówki spotkały się z moimi. Spojrzenie przeniosłem na jego twarz. Miał rozciętą wargę i zaczerwieniony policzek. Bił się? Z kim i dlaczego?

Spytałem go, co mu się stało. Milczał. Nic nie powiedział. Całkowicie mnie zignorował. Wydał rozkaz żołnierzom i ruszyli biegiem przed siebie. Gdy byli dostatecznie daleko, Nick parsknął śmiechem.

Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami.  Jego wzrok utkwiony był w mojej osobie.

- Drogi Harry... - zaczął. - Tak to już jest, gdy jest się życiową porażką. - wyjaśnił.

- Ty mu to zrobiłeś?! - podniosłem głos chyba o drobinę za wysoko, gdyż zmarszczył brwi.

- Szczeniak oberwał od swojego ojca. Jak widać, nawet rodzina go nienawidzi. - parsknął śmiechem. - Rano odbyło się spotkanie. Nie wiem czy wiesz, ale mało brakowało, aby porucznik Tomlinson nie istniał. Chcieli odebrać mu stopień. Zatrzymał go... Niestety...

Otworzyłem usta, by coś mu powiedzieć. Nie będzie przecież mówił źle o Louis'ie w mojej obecności. Przesadza. Nienawidzę tego typa. Jest podstępny i fałszywy. Poznałem się już na nim podczas naszego pierwszego spotkania.

- Do środka, Styles. - syknął, jakby czytał mi w myślach. - Każde twoje niepotrzebne słowo, a do końca dnia będziecie czołgać się w błocie.

- Wal się, gnido... - mruknąłem.

- Trzysta pompek, wspaniale. - zaśmiał się - Chciałbyś coś dodać?

Zgromiłem go spojrzeniem. Jak on śmiał wykorzystywać metody Tomlinson'a przeciwko mnie? A może wszyscy w wojsku je stosują? W tej chwili stęskniłem się za Louis'em. Chciałem, aby było po staremu. Zamierzam załatwić jutro tę sprawę. Muszą przenieść mnie z powrotem  do poprzedniego oddziału.


Ale jak wspomniałem, to było kilka dni temu. A co teraz robiliśmy? Biegaliśmy, a konkretniej to wracaliśmy już do bazy. Tego dnia padało. Deszcz zmoczył nas doszczętnie. Nie została nawet sucha nitka. Pewnie Louis na następny dzień będzie chory. - pomyślałem, uśmiechając się do siebie pod nosem. Jak się dowiedziałem, dość często choruje. Biedaczek...

Dotarliśmy na miejsce. Ustawiliśmy się w szeregu. Jeszcze kilka minut i wrócę do domku.

- Styles! - usłyszałem swoje nazwisko i spojrzałem w tamtą stronę. - Zostań chwilę. Pozostali mogą się już rozejść.

Wszyscy posłusznie skierowali swoje krok do domku. Wśród tych ludzi nie miałem przyjaciół. Byli dla mnie obcy. Nienawidzili mnie za spóźnianie się każdego ranka, za specjalne traktowanie przez Nick'a. Nie chciałem tego. Wiele razy  słyszałem, jak mnie obmawiają, lecz nic z tym nie robiłem. Po ćwiczeniach byłem zbyt zmęczony i po prostu szedłem spać.

- Harry. - odezwał się teraz niemalże szeptem, co było miłą odmianą. - Zawiodłem się na tobie podczas ćwiczeń w terenie.

- Chodzi ci o grę o flagi? - zapytałem, chcąc się upewnić.

Skinął głową i podszedł do mnie bliżej. Teraz znajdowaliśmy się zaledwie parę centymetrów od siebie. Patrzyłem mu w oczy, starając się wyczytać jakąkolwiek emocje.

- Tak. - dodał. - Czy Tomlinson do czegoś cię wtedy zmuszał? - wypalił nagle.

- Do czego niby? - zmrużyłem oczy nie rozumiejąc. Czego w ogóle ode mnie chciał ten człowiek? Nie podoba mi się nasza rozmowa. To zbyt podejrzane. Zresztą to nie jego sprawa, co zaszło między mną a Louis'em. Nie powinien się mieszać.

- Doskonale wiesz o czym mówię. Jesteś... dość atrakcyjnym mężczyzną. - kontynuował. - Zasługujesz na coś lepszego, niż ten marny porucznik.

Przysunął się do mnie bliżej. O wiele za blisko. Położył dłoń na moim karku i przyciągnął mnie do pocałunku. Natychmiast  go odepchnąłem. Skrzywiłem się i odsunąłem na kilka kroków. On z pewnością uderzył się dziś w głowę. Co mu odbiło? Aż tak jest zdesperowany, że jest w stanie  molestować żołnierzy?

- Na pewno nie na ciebie, tylko PODporuczniku. - skwitowałem, akcentując pierwsze litery  ostatniego wyrazu. - Grimshit. - dodałem i jak najszybciej się stamtąd oddaliłem.

Krzyczał coś za mną, ale się nie odwracałem. Nie chciałem na niego już dłużej patrzeć. Na jego widok robiło mi się niedobrze. Dzisiaj stanowczo przesadził. Teraz już wiem o co mu chodziło przez najbliższe dni. Był zazdrosny. I to cholernie, ponieważ Tomlinson dostał to, czego on sam pragnął. Zaśmiałem się na tą myśl. Ta dwójka od zawsze chyba ze sobą konkuruje, a raczej Nick porównuje się z nim. To chore.

Wróciłem do siebie i po szybkim prysznicu zasnąłem. Nie chciałem myśleć o tym, że jutro będę musiał wstać i stawić się na zbiórce. Że będę musiał patrzeć na Nick'a. Ciekawe, czy będzie udawał, jakby ta sytuacja nie miała miejsca. Znając go będzie się mścił. Nie wiem do czego będzie zdolny.

Wiedziałem jedno. Musze jak najszybciej zmienić oddział i powrócić pod dowództwo Tomlinson'a. Niczego innego nie pragnąłem. Stęskniłem się za widokiem niebieskich oczu oraz karmelowych włosów roztrzepanych na wszystkie strony. Przez te kilka dni rzadko kiedy widywałem Louis'a. Na ćwiczeniach nie miałem okazji go spotkać. Na stołówce widziałem go może z trzy razy? Ani razu na mnie nie spojrzał. Nawet jak obok mnie przechodził, zdawał się mnie nie dostrzegać. Martwiło mnie to i smuciło. Bo co znów zrobiłem źle?

Odwiedziłem nawet gabinet Zayn'a, aby się czegoś dowiedzieć. Ten jednak nie umiał odpowiedzieć na moje pytania. Gołym okiem widać było, że coś go zadręcza, że coś wie. Jednak nie chciał się tym ze mną podzielić. Poprosił, abym dał sobie spokój z tym i zajął się swoimi obowiązkami. Ale jak mogę normalnie funkcjonować, kiedy nie ma przy mnie Louis'a Tomlinson'a?  Najlepszego porucznika w tym zakichanym wojsku?!


✼✼✼✼✼✼✼✼✼✼✼✼✼✼✼


Dziś rozdział został dodany wcześniej :D

Jutro będzie ciekawsza część.  ^.^


 !!! Mały spoiler ---> !!!


Będzie Lou, będzie Harry, Nick, Zayn i Niall oraz kadeci, lecz to czterech z nich odegra kluczową rolę.

Potrzebuję 4 nazwiska, które wplotę do fabuły, macie jakieś propozycje?

_________________

♢♦♢ Dziękuję za liczne komentarze i gwiazdki. ♢♦♢

Zawsze można na was polegać, kadeci!


❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤

Yes, sir! ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz