Po porannej zbiórce zrobiło mi się głupio. Chyba przesadziliśmy dziś. Louis odkręcił się na pięcie i sobie poszedł. Nic więcej nie powiedział. Ja naprawdę nie chciałem źle. Nikt nie chciał. Tomlinson był wspaniałym porucznikiem. Lubiliśmy go. Gdy zostaliśmy sami nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić.
- I co teraz? - głos zabrał Charlie.
- Wracamy do domku? - podsunął jeden z kadetów.
- Nie. - zawołałem. - Idziemy ćwiczyć. Chyba nie chcecie, by ktoś doczepił się do Lou?
- W sumie racje. - zgodził się.
- Biegi? - zapytał się znów Charlie.
- Nie wydaje mi się, aby Louis chciał dzisiaj biegać. - pomyślałem o ostatniej naszej przygodzie w lesie. Tego samego dnia przyszedłem jeszcze do jego domku. Zayn był bardzo niepocieszony. - Seria pompek?
Wszyscy zgodnie skinęli głowami. Ruszyliśmy na plac. Miałem nadzieję, że niedługo Louis do nas dołączy. Najchętniej pobiegłbym za nim, ale chyba jeszcze bardziej by się zdenerwował.
Po kilku minutach wrócił. Nie był sam. Towarzyszył mu pułkownik. Wystraszyłem się bardzo. Przełknąłem ciężko ślinę. Zapewne chcą mnie przenieść. Nie chciałem tego. Dopiero gdy rudowłosy zwrócił się do mnie, zdziwiłem się. Czyżbym znów coś zrobił? Wiem, że czasem przesadzam i nie jestem idealny, ale...
- Harry. - odezwał się po chwili.
Ruszyłem za mężczyzną, zostawiając Louis'a i kadetów za sobą. Skierowaliśmy się w stronę stołówki. Szliśmy w milczeniu. Zagryzałem zdenerwowany dolną wargę. Nawet dłonie zaczęły mi się pocić. Sheeran zabrał ze stołówki kubek z kawą i wyszliśmy. Cały czas przyglądałem mu się wyczekująco. Bałem się, jakie nowiny ma dla mnie.
- Tak? - zapytałem, gdy przez kilka minut nic nie mówił.
- Był u mnie dzisiaj Louis. - zaczął. - Jest bardzo zawiedziony? Rozczarowany? Smutny? waszym zachowaniem. W szczególności twoim. - szukał właściwego określenia.
- Ja... - urwałem, nie wiedząc co powiedzieć.
- Louis jest bardzo dobrym żołnierzem. Wrodzony talent, ale jest dość słaby psychicznie. Jego ojciec to wykorzystał, by umieścić go w wojsku. Lou wstąpił do niego, by jego siostry mogły mieć normalne życie, studiować, pracować, założyć rodzinę, wiesz? Bardzo ciężko mieć w rodzinie wojskowego. Ciągła musztra, dyscyplina. To nie jest wymarzone dzieciństwo. Gdy w końcu znalazł się w tym miejscu. - zatoczył ręką koło w powietrzu. - Musiał starać się za dwóch. Tego od niego oczekiwano. Miał być najlepszy we wszystkim. To nie jest wcale takie łatwe. Dobry z niego chłopak. Aby dorównać innym, stał się jednym słowem Nick'iem Grimshaw'em.
Spojrzałem na niego zdziwiony. Louis był sto razy lepszy niż Nick. Był miły, jeśli się postarał. Nie pasował do opisu tego dupka.
- Za wszelką cenę chciał się do niego upodobnić. Chciał chociaż raz, aby ojciec był z niego dumny, lecz nigdy tak się stało. To Grimshaw zgarniał wszystkie pochwały, podczas gdy Lou się załamywał. Ale Louis był i jest lepszy od Nick'a. Przez lata budował wokół siebie mur. Aż w końcu pojawiłeś się ty i z każdym dniem burzysz tą ścianę. - na koniec uśmiechnął się lekko. - W końcu powoli ukazuje się prawdziwy Louis.
- Czego od pana chciał dzisiaj? - zapytałem.
- Twierdzi, że nie daje sobie z wami rady, ale uważam wręcz przeciwnie. Może mógłbyś nieco ograniczyć te nieodpowiednie komentarze i zachowanie? To na pewno by mu pomogło. Możecie obaj nawet wyjść na przepustkę i nie przejmować się niczym przez te dni.
CZYTASZ
Yes, sir! ~Larry ✔
Fanfic#1 w ff || - Baczność, Styles! - warknął niebieskooki. - Pewna część ciała już mi stoi na baczność, sir! - odparł chłopak, a na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech zadowolenia. - Pieprz się, Styles. - dodał, lekko się czerwieniąc. Spojrzał na...