Rozdział 21

19.5K 1.6K 1.1K
                                    


- On się na to nie zgodzi. - powiedział Payne, uważnie słuchając słów Zayn'a.

Chłopak chodził w kółko, nie mógł usiedzieć na miejscu. Siedzieliśmy w jego gabinecie. Oprócz chłopaków i mnie, obecny był Niall. Było już późno w nocy. Zostało nam mało czasu. Wojskowi załatwiają swoje sprawy u siebie. Nie ciągają swoich po posterunkach policji. Chyba, żeby chodziło o coś poważniejszego jak morderstwo. Jakby tak się zastanowić, to niewiele brakowało, aby do niego doszło. Coś czuję, że nie byłoby z nami Nick'a Grimshit'a.

- Nie ma wyboru. Jeśli nie chce wylecieć, będzie musiał potwierdzić naszą wersję. - odezwał się teraz Zayn.

- A co na to Alex? - zapytałem. - Pytaliście się jej w ogóle o zdanie? Nie możecie...

- Ona już wie. Zgodziła się pomóc. - przerwał mi i dodał. - Nic na tym nie straci, my jedynie zyskamy.

- Znacie Louis'a, na pewno się nie zgodzi. - powiedziałem sceptycznie. - Nie zwali całej winy na Alex.

- Porozmawiam z nim. Za godzinę będę mógł się z nim widzieć. Wejdę tam po pretekstem pełnienia obowiązków służby zdrowia. Przedstawię mu naszą wersję. Mnie wysłucha. - zapewnił Zayn.

W pomieszczeniu znów zapadła długa cisza. Spojrzałem na Niall'a, który jak dotąd się nie odzywał. Siedział obok mnie na łóżku i opierał się plecami o ścianę. Chyba się zamyślił.

- Potrzebujemy poparcia ze strony kadetów. Muszą zaświadczyć, że to co powiemy, jest prawdziwe. - dodał Liam. - Załatwisz to Horan?

Blondyn przeniósł swój wzrok znad podłogi na chłopaka. Pokiwał energicznie głową. Zeskoczył z łóżka i wyszedł. Przedtem zapewnił, że niedługo wróci.

- Możesz jeszcze raz powtórzyć na czym polega ten plan? - zapytałem. - Wybacz, głowa mi jakoś nie myśli.

Zayn zaśmiał się i podszedł do krzesła, które stało tuż obok łóżka. Liam ani myślał na chwilę spocząć. Za punkt honoru obrał sobie wędrówkę od okna do drzwi. Teraz przynajmniej milczał. Wcześniej rzucał obelgami w stronę Nick'a i powtarzał w kółko jaki to Tomlinson jest głupi.

- Jutro, podczas przesłuchania opowiemy naszą wersję. Polega to na mówieniu... półprawdy. - zawahał się nad ostatnim wyrazem. - Jak wiesz, Tomlinson przyjmuje leki.

- Leki? - zapytałem nie rozumiejąc. - Nigdy o tym nie wspominał.

- Oczywiście kadetom tego nie mówił, więc nikt tego nie wiedział, oprócz mnie, czyli wojskowego lekarza. Kontynuując... - nabrał powietrza i złączył swoje dłonie na kolanie. - Niedawno dołączyła do nas stażystka. Alex świetnie się spisuje, lecz dopiero się uczy, więc nie można mieć jej za złe drobnych błędów. Na przykład pomylenie dawki leków Louis'a. Niestety skutkami ubocznymi są rozdrażnienie i nadpobudliwość.

- Stop! - przerwałem. -  Chcecie zrobić z Lou jakiegoś agresywnego debila? To zupełnie nie pasuje...

- Niestety nie mamy wyboru. I nie ,,agresywnego debila''. Trzeba wytłumaczyć jego zachowanie. Ten widok, który zastał w lesie  w połączeniu z lekami dał taki skutek. Nie mógł myśleć logicznie, więc to nie jego wina, że Grimshaw leży na osobnej sali i wygląda jak zombie.

Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Po chwili weszła przez nie kobieta. To ta sama, którą widziałem pod gabinetem Malik'a. Rozejrzała się po sali i zatrzymała spojrzenie na twarzy Zayn'a.

- Prosił pan o przyjście. - wyjaśniła. - Jestem Alex.

Przedstawiła się, lecz było to zbędne, gdyż każdy ją już znał. Zajęła wolne miejsce na łóżku obok mnie. Spojrzałem się na nią. Uśmiechała się delikatnie i rozglądała zaciekawiona.

- Przemyślałaś już wszystko? - zapytał Liam. - Wiele od tego zależy.

- Zrobię to. - zgodziła się. - Pomyłki zdarzają się każdemu, a tym bardziej stażystkom. Mi nic nie zrobią i nic na tym nie stracę. - wyjaśniła. - Chciałabym pomóc pułkownikowi, zawsze wydawał się miłą osobą.

- Porucznikowi. - poprawiłem ją machinalnie.

Spojrzała się na mnie i pokiwała głową. Posłałem jej lekki uśmiech. Może i za nią nie przepadałem, lecz w tej chwili byłem jej bardzo wdzięczny. Gdyby nie ona, nie mielibyśmy żadnego planu jak uchronić Louis'a przed wydaleniem z wojska. Sądząc po wiadomościach, które opowiedział nam Liam, Lou nie ma niczego poza nim.

Sam Malik chciał przyznać się do błędu lekarskiego, lecz by go wyrzucili. On nie miał prawa się pomylić. Pracował w tym fachu dość długo. Wybawieniem okazała się wizyta Alex, która pomagała w zszywaniu Nick'a.

- Ale jesteś pewna? Będą wypytywać się o różne rzeczy, dasz sobie radę? - zapytał poważnym tonem Liam.

- Oczywiście. Dzisiaj z samego rana puł... porucznik Louis William Tomlinson przyszedł do gabinetu lekarskiego. Skończyły mu się tabletki, więc dałam mu nowe. Niestety doktora Malik'a nie było. Okazało się, że dałam niewłaściwy lek. W połączeniu z tabletkami przeciwbólowymi pojawiają się skutki uboczne. Zaleciłam również zbyt dużą dawkę.

Nie wiedziałem, czy to co mówi jest możliwe. Nie znałem się na lekach, lekarzem przecież nie byłem. Drzwi do gabinetu się otworzyły. Wszedł przez nie blondyn. Wyglądał na zmęczonego. Jego twarz była blada. Podszedł do nas bliżej i wepchnął się na łóżko pomiędzy mnie, a dziewczynę. Posłał jej delikatny uśmiech. Jęknąłem niezadowolony, tak dobrze mi się leżało. Wszyscy spojrzeliśmy na niego wyczekująco.

- Kadeci  zgodnie potwierdzają, że porucznik Tomlinson zachowywał się tego dnia bardzo dziwnie. Chociażby jako przykład podają wykonanie pięćdziesięciu pompek, zamiast stu. Wysłał mnie nawet do doktora Malik'a, pomimo iż czułem się dobrze. Nie chciał słuchać mojego sprzeciwu i zapewnień o dobrym samopoczuciu.

- Czyli mamy tą kwestię załatwioną. - powiedziałem. - Kiedy idziesz do Louis'a, Zayn?

Mulat spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał godzinę drugą w nocy. Nie wiem jakim cudem uda mu się przekonać strażnika do wpuszczenia go. Mimo to, wierzyłem w niego. Nad ranem nikt nie będzie mógł się z nim spotkać. Wezmą go na przesłuchanie i wypuszczą dopiero po zakończeniu. Wtedy będzie wiadomo, czy Louis będzie musiał pożegnać się z tym miejscem, czy zostaje.

- Za pięć minut. - odparł.

Wstał z krzesła i podszedł chwilę do szafki. Wziął jakieś bandaże i gazę wraz z wodą utlenioną. Zapewne dzięki tym przedmiotom będzie mógł wejść do Tomlinson'a.

- Idźcie się wszyscy przespać. - powiedział, zmierzając w stronę drzwi. - Jutro musicie być wypoczęci, będą chcieli poznać waszą wersję. Życzcie mi powodzenia. Louis potrafi być gorzej uparty niż osioł. Czeka mnie ciężka noc. - westchnął i opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.

Jeszcze chwilę rozmawialiśmy. Po piętnastu minutach Liam również skierował swoje kroki w stronę drzwi. Niall nie chciał mnie opuścić i chciał zostać. Został jednak wyprowadzony z pokoju. Alex wyszła zaraz za nimi. Zostałem sam. Położyłem się i opadłem na poduszkę. Nawet końcowe egzaminy w szkole nie były tak stresujące, jak oczekiwanie na jutrzejszy dzień i rozwiązanie całej tej sprawy.

Zamknąłem oczy i zamiast ciemności ujrzałem parę niebieskich oczu. To w ich posiadaczu się zakochałem. Czy takie słowo pasuje? ,,Zakochać się''? Byłem tego teraz  całkowicie pewien. Każdego dnia zakochiwałem się w tym chłopaku. Nie chciałem go jedynie zaliczyć, jak miałem najpierw w planach. Teraz zależy mi na tym, aby i on się do mnie przekonał. Aby odwzajemnił to uczucie. Aby mnie pokochał. Czy to tak wiele?


※※※※※※※※※※※※※※※※※※

Witajcie, kadeci!

Udało mi się uzupełnić zapasy rozdziałów o trzy części :D


Nie ma to jak pisać scenę +18, a komputer ci się zatnie, gdy ktoś wchodzi ci do pokoju...

Już niedługo będzie Larry przez duże ,,L'', czekacie na tę chwilę? ^.^

Dziękuję za gwiazdki i komentarze. Porucznik Sieg jest z was dumny!

Dobranoc, kadeci!

Yes, sir! ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz