MUZYKA: Imagine Dragons - Radioactive
"Nawet nie mam usprawiedliwienia na swoje dziwne i pochopne zachowanie. Czy było warto? Sam nie wiem. Dla chwili zapomnienia? Jak najbardziej"
Słowa Astrid brzmiały mi w uszach, niczym wielki dzwon. Miała rację, lecz Szczerbatka już nie ma i nigdy nie będzie. On odszedł zostawiając mnie tutaj samego. Część mojego serca, mej duszy umarła wraz z Mordką i z nim już na zawsze pozostanie. Dziękuję.
Astrid najpewniej zdziwiona moich niecodziennym zachowaniem i tą krępująca ciszą, lekko próbowała się wyrwać. Jednak wciąż zapominając o świecie, trzymałem jej ciało w silnym uścisku. A gdy wreszcie zostałem sprowadzony na ziemię przez blondynkę, puściłem ją, odchodząc na krok. Między nami nastała martwa przestrzeń i głucha cicha. Wzrok wlepiłem w ziemię, starając się nie podnieść oczu na te pokaleczone, ale wciąż zgrabne i ładne nogi. Usilnie próbowałem jakoś zacząć rozmowę, lecz każde słowo było po prostu beznadziejne do rozpoczęcia konwersacji. Hofferson znana ze swojego wybuchowego charakteru, nie umiała się powstrzymać.
- Powiedz mi tylko jedną rzecz. Co to w ogóle było?! - spytała, próbując nie krzyknąć. W środku eksplodowała od nadmiaru sprzecznych emocji. Potarła ręką o lewe ramię, naciągając tunikę na uda. Mimo, iż na górę założony miała kombinezon, to dół pozostawał przykryty szmatą od Drago. Odważyłem się podnieść wzrok, by spojrzeć jej w oczy. Pałały zdziwieniem, roztargnieniem i zawstydzeniem. Nie wiedziałem, co jej na to odpowiedzieć. Uciekać na Płomieniu? Beznadzieja. Zostać? Czyli odpowiedzieć. Żadna z tych możliwości mi się nie podoba. Co mi pozostaje? Chyba tylko jakoś wybrnąć z tej dziwnej sytuacji.
- A, co nie widziałaś?! - odgryzłem się tym samym. Zaskoczona, odgarnęła włosy do tyłu. Spojrzałem na Koszmara. Zmęczony spał, tuż obok ogniska.
- A nie! - krzyknęła, najwyraźniej zaczynając kolejną grę. Co będzie tym razem?
- Pokazać ci?! - wrzasnąłem, wyprowadzony z równowagi, nie wstydząc i nie bojąc się wypowiadanych słów. Jak taka mądra to niech odpowie.
- Tak! - odparła, mrużąc oczy.
- A proszę bardzo - mruknąłem, podchodząc do niej i ponownie zatapiając się w jej słodkich ustach. Teraz to czułem tylko przyjemność. To jeden, zwykły pocałunek, bez zbytecznego przeciągania. Oderwałem się od niej, patrząc z wyższością i zadowoleniem w błękitne tęczówki. Zarumieniła się, wyraźnie zaskoczona, moją śmiałością. Nie wytrzymałem, po prostu zaśmiałem się lekko z jej reakcji. Gdy się uspokoiłem gwizdnąłem na smoka. Ponocnik obudził się, patrząc na mnie ciekawie. Mordko, pomyślałem. Chwyciłem Astrid za rękę, pociągając w stronę smoka. Z tego wszystkiego dalej się nie odzywała, a tylko delikatnie objęła mnie ramionami w pasie. Poklepałem smoka po chropowatej skórze.
- Lećmy.
Po niespełna dwóch godzinach byliśmy na Smoczej Wyspie. Na razie nie mam żadnych pomysłów, co do tego gdzie moglibyśmy się zatrzymać. A z tym miejscem wiążą się najlepsze wspomnienia z Mordką.
Wylądowaliśmy na miękkim piasku, a Płomyk padł na podłoże jak długi. Pewnie jest zmęczony po takim locie, dodatkowo z pasażerami. Niecodziennie smok przyzwyczaja się do bagażu na plecach. A tym bardziej smok, który był ranny i dziki. Astrid delikatnie zsunęła się z Koszmara, siadając przy Płomyku. Oparła się plecami o jego skórę, usilnie starając się nie zasnąć. Nie powiem bo bawiło mnie jej zachowanie.
- Jeśli chcesz spać to idź do domku - zagadnąłem, stając obok niej. Obrzuciła mnie lekceważącym spojrzeniem, nic nie mówiąc. Pokręciłem głową, kierując się do jaskini. Wszedłem, a po policzku popłynęła jedna łza.
CZYTASZ
nienawiść, ból, złość, cierpienie || httyd
FanfictionCzkawka już jako mały chłopiec jest wyśmiewany przez całe plemie. Gdy dowiaduje się okrutnej prawdy, ucieka z wyspy ze swoim najlepszym przyjacielem, Szczerbatkiem. Dotychczas gdy był na wyspie, Astrid się nim nie przejmowała. Dopiero gdy ucieka, dz...