70. Ostateczny dowód miłości.

921 40 35
                                    

    "To twoja ostatnia wojna. Przygotuj się na spotkanie z ostrzem, broń swoich, pamiętaj o możliwym braku powrotu"

Wszyscy walczyli zaciekle.

    Śmiercionośna broń przecinała powietrze, a niekiedy ludzkie ciała, jak zahipnotyzowana. Idealnie trafiała w wycelowany punkt, pozbawiając kogoś życia. Krew lała się wręcz wszędzie, a potężne trupy gęsto ścieliły mokry piasek. Jednak nikt nie przejmował się jeszcze zabitymi, na wszystko przyjdzie pora. Teraz najważniejszym było, aby przegnać raz na zawsze wrogów z ukochanej wyspy, lub wypełnić wolę wodza i wyrżnąć bogom ducha winny lud.

    Czkawka jako jedyny walczył z lekkim uśmiechem na ustach.

    Żył.

    Naprawdę czuł, że żyje, tak jak zawsze pragnął. Nie chodziło tylko o przeżycie pułapki Dagura samo w sobie. Chodziło o to, co właśnie robił. Po raz kolejny bronił swojego rodzinnego domu i czuł się z tym najlepiej na świecie. Niczego innego tak nie pragnął, jak obronić wikingów, których opowiedział się przywódcą. Oczywiście wiedział, że po walce nastąpi kolejne pożegnanie i już na pewno odleci z przyjacielem daleko poza krawędź świata – a przynajmniej do momentu, gdy Wandale znowu będą potrzebować jego pomocy. Bo skoro on, Smoczy Jeździec, obiecał być ostoją dla swojej rodzinnej wyspy, przyrzeczenia zamierzaj dotrzymać, tak długo jak tylko zdoła.

    Odparował kolejny cios, wbijając Piekło, aż po samą klingę w ciało jakiegoś Berserka. Ciemna ciecz chlapnęła na jego spodnie, co przyjął z udręczonym westchnieniem.

    - To były moje ulubione – jęknął po smoczemu do walczącego obok Szczerbatka. Smok tylko spojrzał na niego z dezaprobatą – No co? Będę je musiał znowu prać!

    - Astrid ci wypierze – zaśmiał się łuskowaty gad, a na jego mordce wykwitł szyderczy uśmieszek. Czkawka wlepił w niego spojrzenie pełne niedowierzania, ale jego umysł zajął się postacią blondynki.

    Płakała.

    Nie mógł za długo na nią patrzeć, bo by pękło mu serce. Ale rozumiał ją. Na pewno nie czuła się wspaniale, po tym jak uratował ją od śmierci, przyjął jej karę i pozwolił na to, czego tak bardzo pragnęła – na ucieczkę. W końcu miała jakieś uczucia. Przekonał się o tym chyba najbardziej ze wszystkich. To ona pierwsza otworzyła przed nim serce, pragnąc odwzajemnienia, którego Haddock nie mógł jej dać. Dlatego, również jak nikt inny wcześniej, rozumiał jej płacz i to, co chciała, aby się urzeczywistniło.

    Chciała, aby Czkawka po prostu żył.

    Niepewny zerknął za siebie w poszukiwaniu burzy blond włosów. Zobaczył ją z determinacją na twarzy, jak wbiła topór w ciało wroga. Przyjrzał się jej ulubionej broni, przypominając sobie, że pierwszy, ten najważniejszy topór Astrid był u niego na Smoczej Wyspie i został zabrany przez Drago. Cień smutku przemknął po jego twarzy. Chciał móc cofnąć czas, aby go odzyskać i ponownie podarować go Astrid. W końcu to on, kilkanaście lat temu, zrobił go na polecenie Pyskacza. Blondynka o tym nie wiedziała, gdyż brunet wtedy za bardzo bał się jej reakcji. Ale teraz był w stanie poruszyć niebo i ziemię, żeby go odzyskać i zwrócić go właścicielce.

    Przy Astrid dzielnie walczyła też Megara i chłopak zajął umysł osobą swojej młodszej siostry.

    Młodsza siostra.

    Czuł się z tym dziwnie. Że jego siostra to właśnie Megara. Spędzili ze sobą tyle czasu, traktując się jak przyjaciele, może czasami jak rodzeństwo, ale nie wiedzieli, że naprawdę mają prawo nazywać się bratem i siostrą. Los jak widać potrafił naprawdę zaskoczyć. Informacja, że to Meg, sprawiła iż Czkawka nie musiał już latać po całym Archipelagu i szukać dziewczyny z tym samym nazwiskiem. Nie miał za wiele wskazówek, ale jego doskonały umysł podpowiadał mu, gdzie powinien szukać odpowiedzi. Znalazł je w pamiętniku swojego dziadka. Odkąd tylko przeczytał kilka wersów, wbiły mu się do głowy na wieczność.

nienawiść, ból, złość, cierpienie || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz