SOUNDTRACK: John Powell - Thanks Buddy, See you in the Valhalla
"To chyba nie w porządku się cieszyć. Oni mają smutek w sercu, a ty emanujesz uśmiechem. Choć mimo to, gdzieś głęboko, twoje serce rozrywane, krzyczy z bólu"
Jako pierwszy z ludzi ruszył się Pyskacz. Niepewnie podszedł do mojej osoby, starając się zignorować stojącego tuż obok mnie Szczerbatka. Ja patrzyłem w morze, ale wiedziałem, że oni będą starali się teraz czegokolwiek dowiedzieć. Zostali bez wodza, więc nie mają pojęcia, co dalej. Chcą, żeby ktoś wskazał im, co mają robić, jak dalej żyć. Kowal zatrzymał się, zrównując się ze mną. Popatrzył na daleki horyzont.
- Nie spodziewałem się, że wrócisz – powiedział, zamiast pytania o to, co dalej. W zasadzie nie wiem, co bym mógł mu opowiedzieć. Sam nie wiedziałem, co dalej. Nie byłem pewny przyszłości, choć przed paroma sekundami zmieniłem los większości istot. Niektórzy polegli, niektórzy zostali ocaleni. Były korzyści i straty. Każdy coś utracił. To nie była zwykła bitwa. To była wojna o jeszcze jeden dzień życia i ratunek dla smoczej rasy.
- Nie miałem wracać – odparłem, wzruszywszy ramionami, jakby cała zaistniała sytuacja nawet w najmniejszym stopniu, mną nie wstrząsnęła. Przeżyłem piekło, cierpiałem w jego odmętach, podniosłem się na sam koniec, zwyciężyłem w samotnej walce. Jednak nie chciałem pokazywać po sobie, że nadal cierpię, że nadal mam ochotę wrzeszczeć i płakać jednocześnie, że tak okropnie boli mnie to, co tu się stało, że choć go nienawidziłem, nie chciałem jego śmierci, że czuję się tak bardzo samotnie, straciwszy obojga rodziców. Nie chciałem pokazywać łez.
- Więc dlaczego? Dlaczego nam pomogłeś? Dlaczego nie uciekłeś z więzienia i nie odleciałeś? Dlaczego?! Powiedz mi to! – krzyczał Pyskacz, bezpośrednio patrząc na lewą stronę mojej twarzy. Odwróciłem się, by stanąć oko w oko z dawnym mistrzem. W jego brązowym spojrzeniu było widać to roztargnienie, ten ból po stracie najlepszego przyjaciela i wodza.
Odetchnąłem, starając się utrzymać emocje na wodzy i cisnące się do oczy łzy. Tak bardzo chciałbym móc im powiedzieć, że mimo, iż tak strasznie ich nienawidzę, że nie mogę wybaczyć im tamtych dni, to chciałem ich ochronić. Zrobiłem to, wypełniając polecenie bogów. Obiecałem im pomóc w wszelkiej potrzebie. Berk zagrażał wróg, miałem obowiązek go pokonać. Teraz już nic nie trzymało mnie na drodze, by móc odlecieć na zawsze.
- Obiecałem być ostoją dla tej wyspy – odpowiedziałem mu, zaskoczywszy prostego wikinga tak spokojną odpowiedzią – Jesteście już bezpieczni. Skończyłem swoje zadanie.
Odwróciłem się do smoka, podnosząc z ziemi upaprane krwią Piekło. Schowałem je do torby zawieszonej u boku Szczerbatka. Pogłaskałem go po chropowatej skórze, uśmiechając się lekko do niego. On odpowiedział mi tym samym.
- Ale, co z wodzem?! – krzyknął ktoś z tłumu, wychodząc na sam przód zebranych ludzi. W młodym wikingu rozpoznałem Sączysmarka, który wyglądał na zagubionego. W jego spojrzeniu szalało zdziwienie, zakłopotanie, niewiedza i ten niespotykany dotąd strach. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby w Jorgensonie było tyle sprzecznych emocji. Był niczym małe zagubione dziecko, które zabłądziło w lesie. Ja miałem być tym dobrodusznym chłopakiem, który zaprowadzi go pod same drzwi ukochanego domu.
- Chyba nie muszę wam mówić, co trzeba zrobić ze zmarłymi – uciąłem szybko, robiąc kilka kroków w przód. Została mi już ostatnia powinność – Ludu Berk! Wiem, że czujecie się zagubieni i niepewni swojej przyszłości. W tej kwestii nic się nie zmieniło, może poza jednym. Dla jasności, jestem Czkawka Horrendous Haddock III, syn zmarłego wodza, Stoika Ważkiego i prawowity następca tronu Berk. Jednak moim przeznaczeniem nie jest zostać tutaj i rządzić Berk. Dlatego na mocy mojego kilkuminutowego urzędu oświadczam, iż wodzem wyspy Berk zostaje Pyskacz Gbur – wskazałem na osłupiałego blondwłosego wojownika, który teraz przypatrywał mi się, jakbym doszczętnie oszalał. Jednak wiedziałem, że tylko on da radę sprostać temu wyzwaniu i ponieść ciężar przywództwa. Był jedynym, który nadawał się do tej roli pośród wszystkich.
CZYTASZ
nienawiść, ból, złość, cierpienie || httyd
FanfictionCzkawka już jako mały chłopiec jest wyśmiewany przez całe plemie. Gdy dowiaduje się okrutnej prawdy, ucieka z wyspy ze swoim najlepszym przyjacielem, Szczerbatkiem. Dotychczas gdy był na wyspie, Astrid się nim nie przejmowała. Dopiero gdy ucieka, dz...