"Odczucie beznadziejności, utrata władzy, brak wyboru. Żadnej sposobność, by uderzyć. Zero odwrotów. Pozostała otwarta walka... czysta walka"
Wszystkie smoki siedziały wokół mnie i Szczerbatka, przysłuchując się opowieściom mojego smoka. Bez żadnego problemu je oswoiłem, lecz musiałem użyć tak dziwnej i skomplikowanej metody, żeby tylko Drago nie mógł się nauczyć, jak tresować skrzydlate gady. Przez cały ten czas jego wojownicy wlepiali w nas zimne, nienawistne spojrzenia, czekając który smok zaatakuje, a następnie pożre mnie w całości. Dopiero, gdy je oswoiłem, wpuścili do nas Szczerbatka. Nie chcieli, żeby mi pomagał.
Mordka miał mocno potłuczone skrzydła. Nie mogłem opanować wściekłości, kiedy zobaczyłem w jakim stanie znajdował się mój przyjaciel. Kazałem smokom strzelać ogniem w kraty, a sam pobiegłem ku Drago, który z fałszywym uśmiechem, patrzył na mnie. Niestety wystrzelili metalowe liny z ostrymi ćwiekami, które bez problemu raniły ciała i nogi biednych stworzeń.
A Drago tylko się śmiał. Śmiał się z ich niedoli, mojego morderczego spojrzenia. On nie jest człowiekiem. To okropny potwór zabijający wszystkich dookoła. Pragnący władzy, nieograniczonej swobody. Chce wszystkich sobie podporządkować, nie obchodzi go ludzkie cierpienie. Nic go nie obchodzi. Gdyby musiał poświęcić swoich wiernych towarzyszy, bez mrugnięcia okiem, pozwoliłby im zginąć. Dla niego ważne jest tylko, że jest tak potężny, że nikt nie może go pokonać. Chełpi się kolejnymi zdobyczami, trofeami, zwycięstwami. Nie ma uczuć, a litość już dawno zniknęła z jego serca. Jest podły, zły do szpiku kości. To tyran bez zasad. Chociaż pewnie ma jedną: ZABIĆ WSZYSTKICH, KTÓRZY SIĘ SPRZECIWIAJĄ.
Stał blisko krat, podobnie jak ja, więc musiałem to wykorzystać. Nie zdążył zablokować mojej pięści i z całej siły, oberwał mocno w ten parszywy ryj. Chwycił się za szczękę, zataczając po korytarzu. Grymas złości wykrzywił jeszcze bardziej jego twarz. Podszedł do mnie, chwytając mnie za szyję.
- ZABIJĘ CIĘ, PSIE! – warknął, mocniej zaciskając silną dłoń na mojej dość chudej szyi. Szczerbatek natychmiast poderwał się na łapy, widząc, że jestem w niebezpieczeństwie. Jednak ręką pokazałem mu, że sobie poradzę. Choć brakowało mi tlenu, to uśmiechnąłem się lekko.
- Spróbuj, jeśli potrafisz – wycharczałem cicho, mając ciemne plamy przed oczami. Obraz mi się zamazywał i powoli zacząłem sobie przyswajać, że już teraz umrę. Z ręki najpodlejszego debila świata, Drago Krwawdonia.
*Berk/Narrator*
Astrid odznaczyła w notesie kolejny dzień po ucieczce Jeźdźca. Choć minęło zaledwie trzy dni, to dziewczyna czuła, że stało się coś złego, że smok i chłopak są w niebezpieczeństwie. Modliła się do Thora o szybki powrót bruneta na Berk. Nie chciała spędzić reszty życia na wyspie. Nie mogła już tutaj wytrzymać, odnalazła swoje przeznaczenie gdzieś dalej, nie tu gdzie się urodziła. I gdzie chciała umrzeć. Wszystko się pozmieniało, ona również.
Mimo przeczucia nadciągającego zła, trzymała w swym sercu nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze i Czkawka zabierze ją z Berk. Nigdy wcześniej nie pomyślała, że będzie oczekiwać na ratunek ze strony chuderlawego syna wodza. Miała go za nic, jak większość w wiosce. Jednak teraz, nie było jak dawniej. Najgorsza oferma jaka żyła w ich wiosce, była jej ostatnią szansą, jedyną nadzieją. Potrzebowała go, żeby oderwał ją od tej okropnej ziemi. Musiała znów poczuć tę upragnioną wolność. Niestety za cenę własnego dobra, czy będzie w stanie spłacić największy dług, który zaciągnie w przyszłości?
Zamknęła notatnik, oddychając głęboko. Wiedziała, że nie może się denerwować za bardzo. Od dawna, co prawda, nie dostała ataku, ale nie chciała się narażać na kolejne. Odeszła od biurka, zerkając na wioskę skąpaną w mroku, który na dobre zagościł na Berk. Wszystkie domy zalane były wszechogarniającą ciemnością, gdyż akurat potężne chmury zagościły w wiosce, nie dając ani grama światła od księżyca. Ponura aura unosiła się nad osadą, jakby zwiastując ciężkie czasy, wiszące ponad głowami prostych Wandali.
CZYTASZ
nienawiść, ból, złość, cierpienie || httyd
FanfictionCzkawka już jako mały chłopiec jest wyśmiewany przez całe plemie. Gdy dowiaduje się okrutnej prawdy, ucieka z wyspy ze swoim najlepszym przyjacielem, Szczerbatkiem. Dotychczas gdy był na wyspie, Astrid się nim nie przejmowała. Dopiero gdy ucieka, dz...