22. Gorzkie słowa ranią.

1.4K 85 13
                                    

    "Siedzę na nim, trzymając w ręce nóż przyłożony do jego gardła. W jego oczach widzę strach i zaskoczenie. Boi się, widzę to. Czuję jak jego krew drży"

Odetchnąłem głęboko, szykując się do ostatniego ruchu. Niespodziewanie oberwałem czymś w głowę i upadłem obok. Jedyne, co usłyszałem to jego głośny, przerażający śmiech. Z złością zamknąłem oczy, czując wolno napływające łzy.

    Otwarłem powieki dopiero po upływie jakiegoś czasu. Poderwałem się i zrozumiałem, że znajduję się na drewnianej łodzi na pełnym morzu. W odległości kilkunastu metrów nie ma niczego. Zostałem sam.

    Z uśmiechem usiadłem powtórnie na łódce. Nie wiem, co mam robić. Jakiś gościu najpierw mnie porywa, potem prawie daje mi się zabić, a następnie wrzuca do łodzi, wysyłając w morze. To głupie i niedorzeczne!

    Po chwili jednak dotarło do mnie to, że jednak jego poczynania, miały więcej sensu niż mi się wydawało. W mój środek transportu, wbiła się zapalona strzała. Z przerażaniem wymalowanym na twarzy, oglądałem jak pochłania coraz bardziej łódź. Bez namysłu, wskoczyłem do wody, by uniknąć spalenia. Starałem się płynąć jak najszybciej, żeby mnie nie dobili. Niestety nawet nie wiedziałem, w którą stronę mam płynąć. To koniec, pomyślałem, gdy ciepła ciecz popłynęła swobodnie po mojej twarzy. Zamknąłem oczy, wiedząc, że umrę.

    - Mordko, Astrid, już niedługo spotkamy się znowu, obiecuję.


*Berk*

    Gdy reszta ekspedycji poszukiwawczej wróciła do wioski, pobiegli do Twierdzy. Ruszyli szybko, w nadziei, że znajdują się tam zagubieni. Zdyszani wpadli przez ogromne drzwi. Koło paleniska, w grubych futrach siedzieli Szpadka i Sączysmark. Thorston cicho płakała, a Jorgenson starał się ją pocieszyć.

    Śledzik z niedowierzaniem wpatrywał się w dwójkę.

    - Gdzie jest Mieczyk? - zapytał, bojąc się wypowiadanych słów. Miał pewne przypuszczenia, które powoli się spełniały, lecz on nie chciał dopuścić ich do swojej świadomości. Szpadka uniosła na niego zapłakane spojrzenie.

    - On.. - Nie dała rady wytrzymać tego napięcia. Nie chciała tego mówić, bo to było dla niej zbyt straszne. Ponownie wybuchła płaczem, wtulając się w Smarka.

    Wódz również nie wytrzymał. Ze zdenerwowaniem wyszedł z Twierdzy trzaskając ciężkimi drzwiami. Kolejne dziecko zostało stracone. To było dla niego okropne. Nie jestem dobrym wodzem, myślał, zmierzając do swojego domu. Myśl o stracie kolejnego członka Wandali, klanu nad którym sprawował urząd, była nie do zniesienia. Spojrzał w granatowy ocean.

    - Odynie, dopomóż. Błagam, ześlij na Berk swą łaskę i pomóż mi lepiej wypełniać rolę wodza.


    Tymczasem w Twierdzy zagubieni, a raczej Sączysmark starał się opowiedzieć to, co ich spotkało.

    - To było jak błyskawica. Gdy wpadliśmy do wielkiego dołu, rozbłysło oślepiające światło. Coś nas paraliżowało, ale jeszcze swoimi siłami, pociągnąłem Szpadkę za rękę i wydostałem nas stamtąd. Szybko pobiegliśmy do wioski. Ja nie widziałem tam Mieczyka, nie mogłem go uratować - zakończył Jorgenson, wodząc wzrokiem począwszy od Pyskacz i Marona, po Svena, Sączyślina i Śledzika, kończąc na Foremie - Przeze mnie zginął - zaszlochał, nie ukrywając małej łzy, która popłynęła mu po policzku.

    - To nie twoja wina - zaczął Gbur, szukając odpowiednich słów na pocieszenie dziewiętnastolatka - Zrobiliści,e co mogliście. Uratowaliście siebie.. to się liczy - dodał, klepiąc chłopaka po ramieniu. Śledzik wciąż rozmyślając o dziwnym smoku, skierował się do niewielkiej biblioteki Berk. Znajdowała się ona w małym domku, blisko Twierdzy, by najważniejsze księgi Wandali były na wyciągnięcie ręki w razie gdyby wikingowie ich potrzebowali.

nienawiść, ból, złość, cierpienie || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz