CZĘŚĆ II
"Stojąc cicho z zamkniętymi ramionami, trzymając w nich cały swój świat. Całe życie, jedna chwila. Jedna, jedyna. Na zawsze, na wieczność"
Od około połowy nocy siedzieliśmy razem, rozmawiając. Tak nadzwyczajnie w świecie. Ona opierała się na moim lewym ramieniu, a ja obejmowałem ją ręką, zarzuconą za jej szyję, przytulając delikatnie do siebie. Szczerbatek chrapał cicho obok nas. Był bardzo zmęczony.
Blondynka westchnęła lekko, na co zacieśniłem uścisk. Popatrzyła mi w oczy ze smutkiem.
- Uciekniesz stąd, prawda? - zapytała, odczepiając się ode mnie i siadając naprzeciw, żeby lepiej mogła mnie widzieć. Podrapałem się po głowie.
- Tak - odparłem, wyglądając na ocean przez okno - Muszę.
Astrid położyła mi rękę na dłoni. Uśmiechnęła się ciepło, co odwzajemniłem.
- Nie odchodź - wyszeptała cicho, dopiero po chwili ciszy. Posłałem jej zdziwione spojrzenie - Och, Czkawka - żąchnęła i odwróciła się, wstając z ziemi.
- Astrid? - Również wstałem, uważnie przyglądając się blondynce. Uniosłem brwi, rzucając krótkie spojrzenie na smoczka.
- Proszę - szepnęła, ponownie odwracając się do mnie. W jej niebieskich oczach dojrzałem łzy, które za wszelką cenę pragnęły wydostać się na zewnątrz - Nie zostawiaj mnie tutaj, proszę - Jej ton był niemal błagalny. Po różanych policzkach spłynęły srebrne dróżki słonej cieczy.
Podszedłem do niej szybko, natychmiast przytulając. Serce krzyczało, żeby jednak zabrać ją ze sobą, ale rozum mówił, że to zbyt niebezpieczne i nie może lecieć z nami na Archipelag. To trudne co wybrać, lecz zawsze jest jakiś wybór. Czasem zbyt trudny, krzywdzący ważne dla nas osoby, za bardzo okrutny. Ale bez względu na wszystko, trzeba wybrać. Choć jedną z najgorszych opcji. Nie bacząc na konsekwencje.
Resztki serca, które miałem rozpadały się na kawałki, gdy płakała mi w ramię, prosząc o ratunek z jej ukochanej wyspy, z jej domu.
- Wrócę po ciebie Astrid - wyszeptałem, wiedząc, że to najlepsze rozwiązanie w danej chwili. Odchyliłem się od niej, ścierając kciukiem jej łzy. Patrzyła mi w oczy, w których dojrzałem głęboką wdzięczność i nadzieję, że spełnię to, o czym mówię - Obiecuję - dodałem i jakby na przypieczętowanie złożonej obietnicy, pocałowałem ją mocno, z całych sił. Astrid trochę znieruchomiała, lecz oddała pocałunek z podobną mocą, co ja.
Jej słodkie usta lekko przesiąknięte łzami, rozgrzewały moje serce, jak i całe ciało. Wszystko we mnie wrzało, a delikatne wstrząsy przeszły przez moje ciało, gdy blondynka zarzuciła mi chłodne ręce na szyję. Mocniej objąłem ją ramionami, przyciskając silniej do siebie, tak, że w ogóle nie było między nami, choćby najmniejszej szparki. Nasze ciała jakby pasowały do siebie idealnie, współgrając ze sobą.
Każdy pocałunek, każde ciche westchnienie, przerywane oddechy, adrenalina buzującą w żyłach. Żadne z nas nie chciało tego przerwać. Napawaliśmy się tą chwilą, jakby była naszą ostatnią. Dosłownie wszystko w środku powywracało się do góry nogami. Nogi miękkie, jak z waty. Umysł przestawał poprawnie pracować, znikły wszelakie chęci zaprzestania naszego pożegnania.
Wiedziałem, że już nadszedł czas na ucieczkę. Nie chciałem bardziej przeciągać rozstania. Z chwilą, gdy jej malinowe usta, oderwały się od moich, poczułem zawód i natychmiastową chęć ponownego zatopienia się w tych malutkich usteczkach. Oddychaliśmy w przyśpieszonym tempie. Astrid zarumieniła się uroczo, choć i tak oczy wypełniły się jej łzami, które swobodnie stoczyły się po policzkach. Pragnąłem, żeby przestała, żebym tylko odegnał od siebie myśli, zabrania jej już teraz.
CZYTASZ
nienawiść, ból, złość, cierpienie || httyd
FanfictionCzkawka już jako mały chłopiec jest wyśmiewany przez całe plemie. Gdy dowiaduje się okrutnej prawdy, ucieka z wyspy ze swoim najlepszym przyjacielem, Szczerbatkiem. Dotychczas gdy był na wyspie, Astrid się nim nie przejmowała. Dopiero gdy ucieka, dz...