"Ratujesz życie, tracisz własne. Zyskujesz spokój, nadchodzi chaos. Próbujesz się uśmiechnąć, łzy ciekną po policzkach. Walczysz zaciekle, musisz się poddać"
Pyskacz wciąż wpatrywał się w Astrid.
Nie dowierzał. To była jasna sprawa. Chociaż, gdy zastanowił się chwilę nad postępowaniem Czkawki, mógł dojść do jednego: on byłby w stanie to zrobić. Jednak nie wierzył, że naprawdę zdobył się na taki czyn. Uratował jej życie. Nie tylko w sensie takim, że od śmierci samej w sobie, ale również uratował jej przyszłość i pozwolił na prawdziwe życie, szczęście oraz możliwość patrzenia w przód z entuzjazmem.
Blondynka czekała spokojnie, aż kowal przetrawi tę informację. Nie zajęło to długo, bo po kilku sekundach usłyszała:
- Ale jak to?
Wzruszyła ramionami, choć blady uśmiech błąkał się jej po twarzy. W końcu w tamtym momencie wyznała mu miłość, oddała uczucie, oczekując tego samego, prawie się pokłócili, a otrzymała znacznie więcej. Drogocenne życie, które po przekroczeniu progu domu Berserków, tak rozpaczliwe próbowała odzyskać.
Westchnęła.
- Czkawka jakiś cudem pojawił się u Berserków – zaczęła, bawiąc się rąbkiem spódnicy – Rozmawialiśmy, aż w końcu znikąd zaatakował nas Dagur i całe wojsko. On chciał, nie, on skazał mnie na śmierć, gdyż stwierdził, że próbowałam go zdradzić i złamałam zasady sojuszu. Ale Czkawka postanowił to przerwać i wymienił mnie na siebie – przerwała, przymykając oczy.
Przypomniała sobie tamtą chwilę, kiedy łzy lały się po jej policzkach, kiedy z niedowierzaniem patrzyła na Czkawkę, który się z nią żegnał i odchodził na jej oczach. Wiedziała, że nigdy tego nie zapomni, bo on przyjął jej karę. Karę, na którą w żadnym stopniu nie zasługiwał.
Gbur analizował wszystko w ciszy i zdawał sobie w duchu sprawę z tego, że było to na pewno niełatwe doświadczenie dla Astrid. Pomimo tego, że uratował ją Czkawka, którego traktowała po prostu źle, to jeszcze naprawdę wisiało nad nią widmo śmierci. Takie rzeczy nie powinny przytrafiać się dzieciom, mimo iż byli zaprawionymi wikingami i byli dorośli.
- Nie chciałam tego, ale Dagur się zgodził i nie robił żadnych wyrzutów. Nawet zgodził się dochować sojuszu pomimo mojego wyjazdu – dodała, wycierając pojedyncze słone krople z twarzy. Podniosła wzrok na Pyskacza – Wszystko dlatego, że mógł oficjalnie zabić Smoczego Jeźdźca.
Zacisnęła zęby, bo nie chciała się definitywnie rozpłakać.
Czkawka nie zasługiwał na taką śmierć. Nie zasługiwał na żadną z nich. Miał na wieczność latać ze smokiem pod błękitnym niebem i poszerzać miłość do skrzydlatych stworzeń daleko poza krawędź świata. Miał być wolnym, niczym nieskrępowanym ulotnym duchem, którego domem były chmury, a życiem – podniebne podróże. Miał spełnić swoją misję, swoje przeznaczenie, które traktował z wielką czcią i szacunkiem. Bogowie mieli wysławiać jego czyny w Wiecznej Krainie i opiewać dokonania chuderlawego jeźdźca, a gdy miał przyjść jego koniec, jak bohatera mieli zabrać go wraz ze smokiem na wieczną ucztę przy stole królów w Valhalli.
Jednak to nie miało prawa się spełnić, kiedy w okropny sposób Dagur zabił go, żeby wypełnić karę, która należała do niej. Jak miała dalej żyć ze świadomością, że przyczyniła się do jego śmierci?
Astrid nie wiedziała dlaczego, ale pod wpływem tych wszystkich przytłaczających emocji, zerwała się z fotela i wybiegła z chaty wodza. Nie obchodziło ją to gdzie biegnie, byle tylko jak najdalej od tego wszystkiego. Od spojrzeń, od pytań, od poczucia winy, które boleśnie kłuło ją w serce. Łzy przysłaniały jej widok, lecz po tylu latach mieszkania na wyspie, nogi same pokierowały ją na południowe klify, które ocalały po bitwie.
CZYTASZ
nienawiść, ból, złość, cierpienie || httyd
FanfictionCzkawka już jako mały chłopiec jest wyśmiewany przez całe plemie. Gdy dowiaduje się okrutnej prawdy, ucieka z wyspy ze swoim najlepszym przyjacielem, Szczerbatkiem. Dotychczas gdy był na wyspie, Astrid się nim nie przejmowała. Dopiero gdy ucieka, dz...