"Każdy ból fizyczny jest ciężki. Ostre, żelazne topory, miecze, włócznie. Każda męka, każda tortura, każde jedno uderzenie – pozwala stać się silniejszą wersją siebie"
Łzy lały mi się strumieniami po wymęczonej i skrwawionej twarzy. Serce łamało mi się za każdym razem, gdy słyszałem cichy pomruk mojego przyjaciela. Uderzenie stalowego prętu w biedne, czarne ciało smoka. Odgłos łamanych skrzydeł, słaby oddech wydobywający się z poranionych warg. Słona ciecz lejąca się po świeżych ranach. Coraz to nowe narzędzia wbijane w umęczonego mego drogiego przyjaciela. On cierpiał. Ja również.
- ZOSTAW GO! – krzyczałem na całe gardło, chwytając oburącz kraty – Proszę.
Głos uwiązł mi w ustach, jakby nie chciał się wydostać na zewnątrz. Moje krzyki były niczym w bezdennej paszczy Drago. Śmiał się, patrząc na moją niedolę i ból Szczerbatka. Nie mogłem patrzeć na jego cierpienie. Zamykałem powieki, lecz oni mi je siłą otwierali. Łapali moje dłonie w metalowe kajdany, rozciągając na jak największą szerokość. Bolały mnie ręce, kości strzelały w jeszcze niezrośniętym lewym ramieniu. Zerwali ze mnie koszulę. Stalowymi prętami biczowali moje zabliźnione rany, robiąc coraz to nowsze, głębsze. Krew spływała mi w dół kręgosłupa, a łzy dołączały do tej drogi, kapiąc z twarzy.
Na nic zdały się moje usilne błagania i prośby. Drago dalej tkwił przy swoim od czasu do czasu, uderzając włócznią Szczerbatka. Choć widziałem w jego oczach łzy bólu, to siedziało tam również mocne przekonanie: Nie zawiedź ich Czkawka. Nie daj mu tego czego chce. Jak mogłem siedzieć tu dalej i bez niczego patrzeć na powolną śmierć brata? Co z tego, że Drago chce wiedzieć skąd pochodzę, że chce znać to, co potrzebne mu jest do wytresowania wszystkich smoków? Jeszcze raz spojrzałem w przepełnione bólem zielone spojrzenie smoka.
Podjąłem decyzję.
- Wygrałeś. Powiem ci wszystko, co chcesz – wyszeptałem z goryczą i nienawiścią do samego siebie. Wiedziałem, że muszę ich bronić, że muszę ich chronić. Lecz nie mogłem. Nie za życie mojego przyjaciela.
Szczerbatek, gdy to usłyszał, zaczął rzucać się w krępujących go sznurach. Patrzył na mnie, szepcząc bezgłośnie:
- Nie, Czkawka. Nie pozwól mu dobrać się do Berk. Nie zważając na wszystko, co ci zrobili, nie daj mu tego. Jesteś o wiele silniejszy niż ci się wydaje, Czkawka. Dasz radę stąd uciec... Nawet beze mnie. Możesz go pokonać, ale nie mówiąc mu wszystkiego. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Pozwól mi zginąć w słusznej sprawie...
On chciał zginąć za Berk. Za moją wyspę.
- Nigdy Szczerbatku, nigdy nie odejdziesz beze mnie.
Drago zdziwił się mocno, ale po chwili przyklasnął lekko w dłonie. Uśmiechnął się znacznie, co w jego przypadku przypominało tylko krzywy grymas. Podszedł do mnie, na chwilę zakazując dalszych tortur Szczerbatka i moich. Spojrzał mi w oczy, chcąc się upewnić, że się nie przesłyszał, że mówię na serio i że jestem naprawdę zdolny do tego, by wreszcie wyznać mój największy sekret:
Kim tak naprawdę jest, Smoczy Jeździec.
- Och, naprawdę? Ty, wielki Smoczy Jeździec chcesz mi powiedzieć wszystko, co zechcę? Jesteś zdolny do tego, by zdradzić położenie zamieszkania swojego rodzinnego ludu? Chcesz sprowadzić na nich śmierć i zagładę? Naprawdę tego chcesz? Za życie jednego, nędznego smoka? – pytał się mnie, akcentując dwa ostatnie słowa, przy tym pokazując palcem na wycieńczonego, skrzydlatego przyjaciela.
- Za życie jedynego, mojego przyjaciela i jedynej rodziny jaką posiadam – wysyczałem mu w twarz, gdyż nachylał się blisko krat – Chciałeś to masz. Oto moja rodzina, drogi Dragusiu Krwawniku. Jedyna, żyjąca Nocna Furia w Archipelagu. To moja rodzina! – krzyknąłem, na tyle ile mogłem. Nie mogłem obejść się bez ulubionej części docinkowej w mojej wypowiedzi.
CZYTASZ
nienawiść, ból, złość, cierpienie || httyd
FanfictionCzkawka już jako mały chłopiec jest wyśmiewany przez całe plemie. Gdy dowiaduje się okrutnej prawdy, ucieka z wyspy ze swoim najlepszym przyjacielem, Szczerbatkiem. Dotychczas gdy był na wyspie, Astrid się nim nie przejmowała. Dopiero gdy ucieka, dz...