47. Piosnka odejdzie znów.

597 37 10
                                    

    "Duch mknie niepostrzeżenie. Nie jesteś tu gdzie powinieneś. Nie potrafisz doprowadzić tego, co trzeba, do końca. Błądzisz, próbujesz, starasz się. Lecz na marne"

Nie udało nam się nawet dotrzeć do łodzi Wandali, gdy dobiła ona do brzegu wyspy Berserków. Do domu wroga. Mimo szybkiego lotu zostaliśmy z tyłu, żeby zwiększyć swoje szanse na przeżycie na obcym terytorium. Nie sądzę jakoby Dagur lubił być zaskakiwany przez ludzi mojego pokroju, albo w ogóle kogoś, kto prawdopodobnie uważany jest za największego wroga Archipelagu, a który jednak broni go najbardziej ze wszystkich. 

    Największy paradoks mojego życia.

    Ukryliśmy się w gęstych drzewach, rosnących na zatoczkach tuż przy wyspie. Rzadko kto miał okazję bywać na wyspie Dagura Szalonego. Zasada była zbyt prosta. Kto raz tam wszedł, nigdy już nie wychodził. Dlatego wszyscy na około stronili od wielkiej wyspy i szalonej armady - dumy Berserków. Wyjąłem, więc lunetę, żeby zobaczyć jak tutejsi zareagują na przybycie łodzi z wyspy, którą każdy Berserk dobrze zna. Wyspa Wandali nie była zbyt przyjaźnie nastawiona, tak samo i oni, lecz po tylu latach nienawiści, postanowili jednak zjednoczyć swe klany.

    W świetle wstającego słońca, które wychylało się zza morza, jakby z niego powstało, błysnęły soczyście, złote włosy należące do wojowniczki. Zeszła na ląd, ówcześnie odprawiając wikinga, który z nią płynął. Nim łódź Wandali całkowicie zniknęła nam z oczu, do tego czasu Astrid stała na pomoście, a jej kosmykami szarpał wiatr. Dopiero, gdy herb Wandali umknął z pola widzenia, przed szereg zgromadzonych Berserków, wyszedł Dagur. Nigdy jeszcze go nie widziałem, ale kiedy tylko przyjrzałem się jego twarzy, zrozumiałem rzecz najważniejszą.

    Dalej siedzieliśmy cicho pośród ogólnego szumu w porcie, spowodowanym przez dość niespodziewanego gościa u bram ich domu. Wódz i blondynka chwilkę rozmawiali, a ja mogłem przysiąc na Szczerbatka, że Astrid miała ochotę wskoczyć do morza i utonąć niż iść w głąb wyspy z obcymi dla niej ludźmi. Niemniej jednak obok Dagura pojawiła się odrobinę starsza kobieta, która wzięła Hofferson pod rękę i razem, na czele z wodzem, poszły wzdłuż ułożonego ciągu mostów, kładek i przejść.

    Reszta Berserków wróciła do swoich zajęć, tracąc zainteresowanie młodą Wandalką, która pojawiła się u nich i miała zostać – choć jeszcze o tym nie wiedzieli – żoną Dagura, czyli ich władczynią. Na pewno nie będą przesadnie szczęśliwi, ale tylko dlatego, że całymi wiekami ich wódz nie miał żony. Jednak raczej nie ośmielą się sprzeciwić woli ich przywódcy.

    Spojrzałem w oczy Szczerbatkowi. Sytuacja dobra nie była, ale zawsze mogłem spróbować w nocy po cichu zakraść się do Astrid i z nią porozmawiać. Przecież nawet stąd mogę ją zabrać. Mi nic nie stało na przeszkodzie. Mnie nie obowiązywały żadne sojusze, traktaty i umowy. Byłem wolnym strzelcem, dlatego mogłem robić to wszystko, co tylko chciałem. Ja nie czułem strachu przed Dagurem. W przeciwieństwie do Stoika, śmieszył mnie ten koleś i jego wielka armada. Wiadomo, że byłem od nich lepszy. Nigdy by mi nie podskoczył, więc nie było mowy, żebym nie spróbował. Dla jej życia, zawsze warto było próbować.

    Lekkim skokiem wzbiliśmy się w ciepłe powietrze, zaszywając się wysoko, w śnieżnobiałych chmurach. Założyłem kask na głowę, drapiąc małe wypustki smoka na jego szyi. Wiem, że to uwielbiał. A jego radość, była moją radością, bo to mój przyjaciel. Najwierniejszy druh w tej pokręconej podróży zwanej życiem.


*Wyspa Frigg/Narrator*

    Cały pakunek leżał koło gotowego do podróży smoka, który wygrzewał się w ostatnich promieniach wiosennego słońca. Koszmar Ponocnik siedział dumnie wyprostowany, obserwując niewielką plażę, na której się zatrzymali. Jego krwiście czerwona, poplamiona podłużnymi czarnymi plamkami, szyja, wygięta była w kształt litery "S". Smok czekał spokojnie, aż jego pani wróci i będą mogli wyruszyć w dalszą drogę.

nienawiść, ból, złość, cierpienie || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz