33. Poświęcenie równe bratu.

699 44 8
                                    

    "Wierność jednej, najważniejszej osoby jest czymś czego oczekiwałem od najmłodszych lat. Dopiero bestia pokazała mi, co to znaczy wierność drugiej istoty i szczera miłość"

Przytuliłem twarz do ciała Szczerbatka. Siedzieliśmy na tej pamiętnej wyspie, gdzie kiedyś mój najlepszy przyjaciel odszedł do samego Odyna. Teraz jest tutaj ze mną i już nigdy mnie nie opuści. Nie pozwolę mu na to. Za dużo dla mnie znaczy, żeby teraz ktoś mógł mi go odebrać.

    Spojrzałem w jego zielone oczy, w których ujrzałem wesołe iskierki. Śmiały się do mnie radośnie, a Mordka polizał mi rękę. Położyłem dłoń na jego pysku, obserwując latające w oddali smoki.

    Blade słońce wolno nikło za rozmazanym horyzontem, odbierając nam ostatnie resztki miłego ciepła. Niedługo zima powinna się skończyć, a wtedy będziemy mogli wyruszyć na dalsze spełnianie naszej misji. Po tym jak wróciliśmy nie możemy jej zaprzepaścić, a tylko ją kontynuować i zakończyć, gdy wszystkie skrzydlate stworzenia będą już bezpieczne.

    Smok uniósł dumnie głowę.

    - Nie myślałeś nad tym, żeby – zaczął Szczerbatek, lecz doskonale wiedziałem do czego zmierza, więc mu przerwałem.

    - Żeby wrócić na Berk? – dokończyłem, a Nocna Furia kiwnął głową – Myślałem nad tym, ale teraz jest lepiej. Mam ciebie, a więcej do szczęścia nie potrzebuję – odparłem, ale i tak byłem niemalże pewny, że Szczerbek będzie nalegał na powrót.

    - Racja, ale wiesz, chyba wystarczy tej nienawiści do własnego domu – powiedział – To w końcu twoja wyspa, twoi przyjaciele i rodzina.

    - O, co to, to nie, oni nie są moją rodziną, zrozum to wreszcie – powiedziałem, wstając – I proszę, nie drąż więcej tego tematu – dodałem szeptem. Podszedłem do skał, a czując przyjemny, chłodny wiatr, rzuciłem się w dół ku kojącej niebieskiej toni morza.


*Narrator*

    Astrid chwyciła wikinga za rękę i zeszła na mokry piasek. Uśmiechnęła się na dotyk okruszków prawie, że czystego złota. O wiele za długo, pomyślała, odwracając się. Jego twarz błyszczała w świetlne ogromnego księżyca, który dekorował rozgwieżdżony nieboskłon. Podeszła do niego, wtulając się w jego klatkę piersiowa, a z jej niebieskich oczu mimowolnie wypłynęły maluteńkie kropelki słonych łez.

    - Nie płacz, wiesz, że tego nie lubię – powiedział ciepłym głosem, nie chcąc przedłużać rozstania.

    - Teraz wszystko będzie inne, prawda? – zapytała, jakby w ogóle nie słyszała jego wcześniejszych słów. Powoli nie mogła tego znieść. To było o wiele za dużo dla jej, już i tak, kruchej psychiki.

    - No niestety, ale przynajmniej tego nie zapomnę – uśmiechnął się szeroko, a blondynka miała ochotę uderzyć go w twarz. Łamał jej serce, choć nawet o tym nie wiedział. Chyba każdy tak lubi, warknęła w myślach, od razu przywołując sobie wspomnienie Smoczego Jeźdźca.

    Nie...

    - Jesteś okropny – szepnęła bez skrupułów, natychmiast się od niego odsuwając. Wytarła mokre policzki, rzucając okiem na palący się ogień w strażniczych wieżach. Nic się nie zmieniło...

    - To nie moja wina, że wolałaś wracać. Miałaś prawo wyboru, jak każdy. Ja wolałem zostać tam. Tutaj – machnął ręką na morze – nie mam nikogo, żadnej rodziny, wszystkich straciłem.

    - A ja? – Nie powstrzymywała już szlochu, który zagłuszał ciszę, spowodowaną jej pytaniem. Chłopak zmieszał się, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć.

nienawiść, ból, złość, cierpienie || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz