Rozdział 35

970 58 24
                                    

Po tym jak Luna odjechała sprzed mojego domu i uciekła od rozmowy ze mną zrezygnowany wróciłem do środka gdzie moja impreza urodzinowa trwała w najlepsze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po tym jak Luna odjechała sprzed mojego domu i uciekła od rozmowy ze mną zrezygnowany wróciłem do środka gdzie moja impreza urodzinowa trwała w najlepsze. Ja jednak nie miałem ochoty na zabawę i wyglądałem raczej jak zbity pies. Od razu mój zły nastrój zauważył Gaston, który pociągnął mnie do mojego pokoju żeby pogadać. Był on na szczęście pusty. Szczerze miałem dość towarzystwa tych wszystkich imprezowiczów, którzy byli w szampańskich humorach. Po chwili opadłem na łóżko, a mój kolega zaczął naszą rozmowę.

-Stary, co jest ? Przed chwilą jeszcze świetnie się bawiłeś z nową dziewczyną, a teraz wyglądasz jak zbity pies, któremu zabrano jego kość. - stwierdził i dobrze zauważył, co mi jest mój przyjaciel.

-Bo dokładnie tak jest. Tylko chyba zamiast kości straciłem dziewczynę. - odpowiedziałem z załamaniem i schowałem twarz w dłoniach.

-Co ty mówisz ? Żarty sobie ze mnie robisz ? - oznajmił mój przyjaciel z uśmiechem na twarzy.

-Wiesz bardzo bym chciał, ale rzeczywistość jest zupełnie inna niż ty byś ją widział i jak ją przedstawiłeś. - odpowiedziałem i opadłem całkiem na moje łóżko.

-Ale jak to się stało ? Dopiero co byliście szczęśliwą parą i się zeszliście, a zostawiłem was tylko na chwilę i już takie coś się wam przydarzyło. Czy ja mam cały czas być przy tobie żebyś czegoś nie spieprzył ? - zapytał mnie mój przyjaciel pod koniec wypowiedzi.

-Dopiero, co byliśmy parą, ale już nie jesteśmy. Nic byś nie zdziałał nawet jakbyś był przy mnie, bo ja mam chyba takiego pecha w życiu, że nawet kobiety, którą kocham nie umiem przy sobie zatrzymać. - odpowiedziałem już lekko podłamany i dalej nie miałem siły żeby się podnieść.

-Stary, ale co się stało, że już nie jesteście razem ? Nic nie rozumiem z twojego dotychczasowego gadania, z którego nic nie wynika. - powiedział mój przyjaciel prosto w moje oczy.

-Zostawiłeś nas samych i wszystko było wspaniale dopóki Luna nie poszła do toalety. - odpowiedziałem zrezygnowany.

-Chłopie, ale co się wtedy stało ? Wyjaśnij mi wszystko powoli żebym mógł zrozumieć twój aż taki zły nastrój, że nie masz siły się nawet podnieść z tego łóżka. - odpowiedział stanowczo Gaston, który już się niecierpliwił.

-Kiedy zostałem sam podeszły do mnie Ambar z Adą i obstąpiły mnie z obu stron... Zaczęły mówić, że nie mogły mnie dorwać przez całą imprezę..... W końcu zaczęły coś mówić o tym, że mają dla mnie prezent i właśnie wtedy obie w tym samym czasie dały mi po buziaku w policzek.... Pech jednak chciał, że to wszystko widziała Luna.... Wybiegła od razu z domu, a ja za nią.... Porozmawialiśmy i chciałem jej to wytłumaczyć, ale ona stwierdziła, że nasz związek nie ma przyszłości i dzięki tej sytuacji to zauważyła, ale wiem, że mnie kocha tylko się boi. Jednak po tym wszystkim podjechał jej tata i ona tak po prostu sobie poszła i odjechała z nim...  - powiedziałem już totalnie załamany, gdyż musiałem to jeszcze raz przeżyć, opowiadając mu to co się wydarzyło.....

-Jak ty mogłeś do czegoś takiego dopuścić. Przecież wiedziałeś do czego one są zdolne. One potrafią wszystko zepsuć. I widzisz właśnie zepsuły ci twój dopiero co świeży związek. - powiedział, a właściwie to ochrzanił mnie mój najlepszy przyjaciel.

-Wiedziałem do czego one są zdolne, ale myślałem, że dam sobie z nimi radę i od razu się ich pozbędę i będę dalej bawić się z Luną. Jednak jak widzisz nie dałem rady i takie są tego konsekwencje. - odpowiedziałem podłamany coraz bardziej.

-Ale wiesz ty jesteś Matteo Balsano zawsze masz to czego chcesz i teraz nie będzie inaczej. Jeszcze ją odzyskasz i będziecie razem szczęśliwi. Wszystko sobie wyjaśnicie i będzie w porządku. - odpowiedział.

-Chciałbym żeby to co mówisz było prawdą, ale ciężko mi uwierzyć w to, że Luna da się tak łatwo przeprosić. - powiedziałem.

-Musisz walczyć, a nie poddawać się w takiej chwili. Jutro zaczniesz wszystko od nowa. Pójdziesz do niej i wszystko wyjaśnisz i nie poddasz się dopóki cię nie wysłucha. - powiedział mój przyjaciel.

-Wiem to, ale na razie jedyne, co chcę zrobić to chce to przemyśleć. Weź idź dopilnuj imprezy do końca, a ja wolę zostać tutaj i mieć święty spokój żeby to wszystko poukładać. - powiedziałem.

-Dobrze, to ja już idę. Trzymaj się jakoś. - odpowiedział mój najlepszy przyjaciel, a ja zdjąłem mój strój i położyłem się spać.

Luna

Kiedy wróciłam do domu nawet nic nie wyjaśniłam rodzicom i od razu poszłam do pokoju, w którym oczywiście się zamknęłam. Zrzuciłam z siebie cały strój i zmyłam makijaż. Szybko się z tym uwinęłam i przebrałam się w coś wygodniejszego. Wyglądałam tak:

Moje oczy były jednak opuchnięte od płaczu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Moje oczy były jednak opuchnięte od płaczu. Nie chciałam żeby to wszystko tak wyglądało, ale musiałam to tak zostawić. Nie chciałbym cierpieć tak jak teraz gdy go zobaczyłam razem z nimi. Cała zapłakana postanowiłam się położyć i starać się o tym nie myśleć. Po jakichś dziesięciu minutach nareszcie zasnęłam i choć na chwile mogłam o tym zapomnieć i przestać płakać.

Hej kochani oto przed wami kolejny rozdział....

Mam nadzieję, że się wam podoba....

Czekam na wasze szczere komentarze....

Dziękuję mojemu promyczkowi, który niestety nie może teraz przeczytać tego rozdziału i mam nadzieję, że nie będzie zły, że go teraz dodaję...❤❤❤❤❤❤❤❤

Pozdrawiam ❤❤❤❤❤❤❤

Komentujesz=Motywujesz

My New Life - LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz