6. Tatuaż

9K 777 81
                                    

Kiedy wreszcie zostaję sama, rzucam okiem na miejsce, w którym powinna być klamka. Nie ma ani jej, ani nawet dziurki na klucz. Nie da się ich otworzyć z tej strony. Jak ma mi pomóc klucz do innego zamka, skoro nie wydostanę się nawet z własnej białej celi? 

Wolną ręką poprawiam skórzany pasek na szyi i pogrążam się w rozmyślaniach. Nie wiem, jak długo spałam. Wydarzenia sprzed zapadnięcia w ten dziwny sen są nieostre i wątpliwe. Byłam w okrągłym pomieszczeniu w otoczeniu medycznego sprzętu i ludzi w białych kitlach i jednorazowych rękawiczkach. Poddawali mnie jakiejś sesji... Poza bólem głowy nie czuję, by coś z moim ciałem było nie tak. To raczej nie był zabieg chirurgiczny. Z odmętów pamięci próbuję wydobyć jakieś bardziej odległe wspomnienie, ale nie znajduję nic. Dlaczego straciłam pamięć? Od jak dawna tu jestem? I co to właściwie znaczy "tu"? Szpital psychiatryczny? Może laboratorium medyczne? Ze stresu robi mi się gorąco, a głowę wypełnia ból. Nie pamiętam, kim jestem ani skąd pochodzę. Czy mam rodzinę, która mnie szuka. Nie wiem, jak mam na imię.

Najważniejsza na ten moment jest świadomość, że trzymają mnie tu wbrew woli i nie powinnam wierzyć w kłamstwa, które będą mi wciskać. Poza tym mam sprzymierzeńca i nadzieję, że ktoś mnie stąd wydostanie. A nadzieja to już coś.

Ściskam mocniej klucz w lekko spoconej dłoni. Później kładę się na łóżku i nakrywam po szyję kołdrą. W rogu materaca wyczuwam niewielką dziurę, przez którą wpycham klucz do środka. Zdaję sobie sprawę, że to ryzykowne, ale jeszcze gorzej byłoby zostawić go w bardziej oczywistym miejscu. W materacu przez pewien czas powinien być bezpieczny.

Przez pewien czas...

Tylko jak długo zajmie im wyciągnięcie mnie z tego miejsca?

Gorzkie rozmyślania przerywa otwarcie drzwi. Do mojej sali wchodzi młody pielęgniarz z jedzeniem. Nie wydaje mi się znajomy. Kładzie tacę na stoliku obok łóżka, a następnie wyciąga w moją stronę kubeczek z pigułkami.

Przełykam ślinę. Czas podjąć ryzyko po raz pierwszy.

Siadam na łóżku i przyjmuję pojemnik i szklankę z wodą. Chyba do tej pory nie było problemów z tym, bym połknęła tabletki, bo pielęgniarz nie patrzy na mnie, gdy wrzucam je do ust i piję wodę. Boję się, że będzie kazał mi otworzyć usta i od razu wyjdzie na jaw, że pigułki wciąż tam są, ale on jedynie odbiera ode mnie plastikowy kubek i bez słowa wychodzi z sali. Świadoma, że jestem nieustannie obserwowana, staram się nie okazać ulgi.

Biorę do ręki plastikowy widelec i przełykam kęs kolacji, by wszystko wyglądało naturalnie. Krzywię się, jakby mi nie smakowało i dopiero wtedy wpełzam z powrotem pod kołdrę, tym razem przykrywając też usta, przekręcam się na bok i wyciągam tabletki spod języka. Jedna po drugiej wpycham je w tę samą dziurę, w której znajduje się klucz.

Udało się. Pierwsza porcja za mną. Oby tylko nie zaczęli podawać mi leków w zastrzyku bądź kroplówce. I oby nie przeszukali tego miejsca.

Odczekuję dłuższy czas, udając, że śpię. Wyobrażam sobie, kto może obserwować mnie z drugiej strony lustra weneckiego. Lekarz? Szef jakiegoś medycznego projektu? Sufitowe lustro musi być dla niego szybą w podłodze. Kto to w ogóle wymyślił? Mija może dwadzieścia minut, kiedy w końcu siadam na łóżku i kończę kolację. Ryba w sosie koperkowym i zapiekane ziemniaki z brokułami i cytryną tak naprawdę są smaczne. Ssie mnie w żołądku, więc nie jestem w stanie zignorować ani kęsa.

Kolejne kilka godzin spędzam w samotności. Zabijam czas ćwiczeniami, które sprawiają mi większą przyjemność, niż się spodziewałam. Przez cały czas próbuję sobie przypomnieć cokolwiek na swój temat, ale wiele z tego nie wychodzi. Po treningu spoglądam w górę, na lustro weneckie i wpatruję się w nieznajome odbicie. Jestem przerażona pustką w głowie i niepewnością co do własnej przyszłości, ale przynajmniej moja twarz w końcu odzyskała kolor.

Sadystka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz