40. Wykluczona

6.1K 573 314
                                    

- Lamparski zna ten adres - mówię przez ściśnięte gardło, otrząsając się ze wspomnienia. - Miałaś rację - zwracam się do Ady. 

Wolałabym przypomnieć to sobie bez jej pomocy, ale najważniejsze, że się udało. Mam ochotę działać, i to natychmiast.

- Przypomniałaś go sobie? - Fosfor przysuwa się do mnie i chyba ledwo się powstrzymuje, żeby mną nie potrząsnąć.

- Nie. - Bardzo żałuję, że muszę go rozczarować. - Kiedy tam byłam, zabrałam mu telefon i próbowałam wysłać wam adres. Nie zdążyłam. Uśpili mnie, a Lamparski anulował wysyłanie wiadomości. Ale on wie - powtarzam - na pewno wie, gdzie jest Pola.

Z podekscytowania czuję, jakbym miała gorączkę, a głowa boli mnie teraz nawet bardziej, ale to bez znaczenia. Wreszcie coś mam.

- Z tego, co pamiętam, nie usunął wiadomości, a nawet powiedział, że pojedzie w to miejsce, skoro jest na tyle ważne, że chciałam wam o nim napisać. Nie mam pojęcia jak, ale musimy wydrzeć od niego ten adres. Dowiedzieć się, czy rzeczywiście tam był.

Robert z sykiem wypuszcza powietrze, a Fosfor zrywa się z miejsca i staje obok Karata. Jeszcze nie widziałam go takiego szczęśliwego. To taki dobry widok!

- Masz do niego numer? - pyta mnie Karat.

- Już widzę, jak odbiera i grzecznie odpowiada na pytania - odpowiada za mnie Fosfor. - Jedziemy tam?

- Co? - oburza się Robert. - Tak po prostu? Po tym, co wam zrobił?

Wszyscy patrzą na niego z takim zaskoczeniem, jakby właśnie ogłosił, że to on porwał Polę.

- Tak. - Też wstaję, gotowa jechać choćby zaraz.

- Pojedziemy - zgadza się Karat, a Fosfor aż staje na palcach.

- Nikt nie ma ochoty oglądać jego fałszywej mordy, ale trzeba się poświęcić, skoro może doprowadzić nas do Poli. W końcu mamy trop. Nie ma na co czekać. - Patrzy na mnie z taką wdzięcznością, jakby dzięki mnie jego dziewczyna już się znalazła. A przecież nic nie jest przesądzone.

Nikt nie musi wiedzieć, że Lamparski nie wysłał wiadomości z powodu mojej chorej dumy. Naprawię to.

- Jak pojedziemy, to niby da nam adres po dobroci? - pyta Robert.

- To nie twoje zmartwienie. Ty i tak nigdzie nie jedziesz - mówi Fosfor. - Z postrzeloną nogą w niczym nam się nie przydasz.

Twarz Roberta przybiera nieco ciemniejszy odcień.

- Miał na myśli, że potrzebujemy kogoś tutaj, w razie nagłego wypadku - mówi Majka, by go udobruchać. - Poza tym nie pojedziemy tak po prostu. Przygotujemy się najlepiej, jak się da.

Fosfor klaszcze w dłonie.

- Tak. A on się nas nie spodziewa, więc mamy spore szanse.

- Za piętnaście minut zebranie - zarządza Majka. - Mariusz, myśl, jak nas wprowadzić. Fosfor, apteczki to twoja działka. Łysy, broń. 

- Jasne. 

- Nelly, Karat, wskakujcie w robocze wdzianka i widzimy się na dole, spróbujemy obmyślić plan. - Majka patrzy po zebranych. - Jakieś pytania?

- Tak.

Wszyscy odwracamy się w stronę Ady. Stoi wyprostowana i gotowa, by ruszyć z nami w drogę. 

- Ty nie jedziesz - mówię.

Unosi brwi i przechyla głowę, jakby nie dosłyszała.

- Co takiego?

Sadystka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz