68. Zorza

8.9K 708 358
                                    

- Hej. Jecie śniadanie?

W tym samym momencie, gdy do kuchni wchodzą Mariusz, Łysy i Robert, wyciągam z tostera świeżą porcję tostów, po czym kładę ją na kwadratowym talerzyku.

- Tosty? - upewnia się Łysy. Podchodzi do ekspresu, by zaparzyć kawę. - Zawsze.

Podaję talerz stojącemu najbliżej Robertowi i zabieram się za przygotowywanie następnych.

- Rozpieszczasz nas - stwierdza Robert z niesamowitym jak na niego entuzjazmem. - Ten zapach czuć już od windy...

- No nie wierzę! Jedzą tosty prawie codziennie, a i tak rozpływają się nad nimi jak nad jakimś niepowtarzalnym rarytasem. - Majka stoi w drzwiach kuchni. - Przecież to nie fugu za dwa kafle.

- Nie ma nic lepszego niż tosty - kwituje Robert. Wskazuje na przyjaciółkę palcem. - Nie waż się ich obrażać.

Z lewej dobiega odgłos mielonych w ekspresie ziaren. Łysy wyjmuje z szafki dzbanek i kilka filiżanek i po chwili kuchnię wypełnia przyjemny aromat kawy.

- Jak tam Karat? Wrócił? - pyta Majka. Widzę, jak siada przy stole z telefonem w dłoni i jak co rano zaczyna w nim coś przeglądać.

- Tak. Zaniósł Poli śniadanie. Siedzą u niego.

- Jak ona się miewa?

Wzruszam ramionami.

- Niezbyt dobrze. I raczej potrwa, zanim to się zmieni.

- To wszystko jest straszne. Fosfor nie chciał przyjść, wiedząc, że prawdopodobnie przyjechała z powrotem.

- Chce jej dać czas. To dobrze. Ona jeszcze nie chce rozmawiać.

Majka przyjmuje moje słowa w milczeniu. 

- Będzie dobrze. - Nawet mnie zaskakuje mój niespodziewany optymizm. - Dogadają się, dadzą radę. Przecież nasza ekipa już tak ma, no nie? - Uśmiecham się do niej i wyjmuję następne tosty, walcząc z ciągnącym się serem. Kładę je na talerzyku, a wtedy Mariusz zabiera go z blatu i kładzie przed Majką. Zerkam na nią, ale nawet nie podnosi wzroku. Jeśli chce zgrywać przed nim niedostępną, to chyba przesadza.

- Jakiś czas temu Karat zlecił mi znalezienie Kruczyńskim mieszkania - odzywa się Majka, zabierając się za śniadanie.

Patrzę na nią z zaskoczeniem, jednak zaraz przypominam sobie rozmowę z Karatem w środku nocy. Mimo tego, co ci ludzie zrobili, nie należy im się więcej cierpienia. Powinniśmy pozwolić im żyć dalej, na wolności. To pierwszy z małych kroków ku czemuś lepszemu.

- Mariusz sporo z nimi rozmawiał w ostatnich dniach. Powiedział, że potrzeba im psychologa... - Zerka na niego. - ...jej może nawet psychiatry...

- Ale nie ma sensu, żeby byli tutaj - dopowiada Mariusz. - Są gotowi na powrót do świata.

Wtedy odzywa się Robert:

- Niech jadą. Ile można siedzieć pod ziemią...

Chociaż wiem, że w ostatnim czasie moi przyjaciele naprawdę o nich dbali, a pieczę nad wszystkimi sprawował Mariusz, któremu ufam bezgranicznie, po plecach przebiega mi dreszcz.

- Załatwiliśmy już większość potrzebnych rzeczy, które mogą im się przydać - włącza się Łysy. - W tym nowe dokumenty. - Nie dodaje tego, ale wiem, że ma na myśli fałszywe dokumenty.

- Łysy jest od załawiania - dorzuca szybko Majka. - Jak się zastanawiasz, skąd biorą się tu dziwne rzeczy, o odpowiedzią są dawni kuple Łysego z Radomia.

- A dziś rano znalazłam mieszkanie - dorzuca Majka. - Schludne, trzypokojowe, na peryferiach Wałbrzycha.

- Wałbrzycha? Czemu tam? - pytam.

Sadystka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz