- Hej. Jecie śniadanie?
W tym samym momencie, gdy do kuchni wchodzą Mariusz, Łysy i Robert, wyciągam z tostera świeżą porcję tostów, po czym kładę ją na kwadratowym talerzyku.
- Tosty? - upewnia się Łysy. Podchodzi do ekspresu, by zaparzyć kawę. - Zawsze.
Podaję talerz stojącemu najbliżej Robertowi i zabieram się za przygotowywanie następnych.
- Rozpieszczasz nas - stwierdza Robert z niesamowitym jak na niego entuzjazmem. - Ten zapach czuć już od windy...
- No nie wierzę! Jedzą tosty prawie codziennie, a i tak rozpływają się nad nimi jak nad jakimś niepowtarzalnym rarytasem. - Majka stoi w drzwiach kuchni. - Przecież to nie fugu za dwa kafle.
- Nie ma nic lepszego niż tosty - kwituje Robert. Wskazuje na przyjaciółkę palcem. - Nie waż się ich obrażać.
Z lewej dobiega odgłos mielonych w ekspresie ziaren. Łysy wyjmuje z szafki dzbanek i kilka filiżanek i po chwili kuchnię wypełnia przyjemny aromat kawy.
- Jak tam Karat? Wrócił? - pyta Majka. Widzę, jak siada przy stole z telefonem w dłoni i jak co rano zaczyna w nim coś przeglądać.
- Tak. Zaniósł Poli śniadanie. Siedzą u niego.
- Jak ona się miewa?
Wzruszam ramionami.
- Niezbyt dobrze. I raczej potrwa, zanim to się zmieni.
- To wszystko jest straszne. Fosfor nie chciał przyjść, wiedząc, że prawdopodobnie przyjechała z powrotem.
- Chce jej dać czas. To dobrze. Ona jeszcze nie chce rozmawiać.
Majka przyjmuje moje słowa w milczeniu.
- Będzie dobrze. - Nawet mnie zaskakuje mój niespodziewany optymizm. - Dogadają się, dadzą radę. Przecież nasza ekipa już tak ma, no nie? - Uśmiecham się do niej i wyjmuję następne tosty, walcząc z ciągnącym się serem. Kładę je na talerzyku, a wtedy Mariusz zabiera go z blatu i kładzie przed Majką. Zerkam na nią, ale nawet nie podnosi wzroku. Jeśli chce zgrywać przed nim niedostępną, to chyba przesadza.
- Jakiś czas temu Karat zlecił mi znalezienie Kruczyńskim mieszkania - odzywa się Majka, zabierając się za śniadanie.
Patrzę na nią z zaskoczeniem, jednak zaraz przypominam sobie rozmowę z Karatem w środku nocy. Mimo tego, co ci ludzie zrobili, nie należy im się więcej cierpienia. Powinniśmy pozwolić im żyć dalej, na wolności. To pierwszy z małych kroków ku czemuś lepszemu.
- Mariusz sporo z nimi rozmawiał w ostatnich dniach. Powiedział, że potrzeba im psychologa... - Zerka na niego. - ...jej może nawet psychiatry...
- Ale nie ma sensu, żeby byli tutaj - dopowiada Mariusz. - Są gotowi na powrót do świata.
Wtedy odzywa się Robert:
- Niech jadą. Ile można siedzieć pod ziemią...
Chociaż wiem, że w ostatnim czasie moi przyjaciele naprawdę o nich dbali, a pieczę nad wszystkimi sprawował Mariusz, któremu ufam bezgranicznie, po plecach przebiega mi dreszcz.
- Załatwiliśmy już większość potrzebnych rzeczy, które mogą im się przydać - włącza się Łysy. - W tym nowe dokumenty. - Nie dodaje tego, ale wiem, że ma na myśli fałszywe dokumenty.
- Łysy jest od załawiania - dorzuca szybko Majka. - Jak się zastanawiasz, skąd biorą się tu dziwne rzeczy, o odpowiedzią są dawni kuple Łysego z Radomia.
- A dziś rano znalazłam mieszkanie - dorzuca Majka. - Schludne, trzypokojowe, na peryferiach Wałbrzycha.
- Wałbrzycha? Czemu tam? - pytam.
![](https://img.wattpad.com/cover/114549183-288-k829296.jpg)
CZYTASZ
Sadystka ✔
ActionJestem zamknięta w białym pokoju bez klamek. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam, od czego to wszystko się zaczęło i kim tak naprawdę jestem. Nie wiem, dlaczego ludzie się mnie boją. Nie pamiętam. *** - Kocham cię - powtarzam, jak zawsze delektują...