- Dobrze, bardzo dobrze.
Pstryk.
Mały pulchny fotograf lata wokół mnie jak ćma, a aparat błyska fleszem. Dziesięć zdjęć, dwadzieścia. Najpierw w sukience koktajlowej rażącej w oczy krwistą czerwienią. Potem w tiulowej bluzce i opiętych jeansach, a na koniec w koronkowej bieliźnie. Przodem, bokiem, tyłem. Cała sesja do mojego profilu, który zrobi "zabójczą furorę".
Dobrze, przetrwam to. Przetrwam wiele, byle tylko nie okazało się, że na marne.
- Świetnie. Świetnie - świergocze cienkim głosikiem przepełnionym dumą. - Jesteś zabójcza. Świetnie.
Wszystko jest zabójcze. Jeszcze raz użyje tego słowa, to chyba rzeczywiście go zabiję.
- Groźne spojrzenie, o tak. Doskonale.
Mona i Roxy nie powiedziały tego wprost, ale moja sytuacja tutaj jest dosyć marna. Nie mogę jej zmienić, ale mogę starać się niczego nie pogorszyć, wykonując polecenia personelu. Nawet jeśli każde wzmaga we mnie protest.
- Spójrz tutaj. Super. A teraz uśmiech.
Uśmiech? Chyba żartujesz.
Pstryk.
- No dalej, nie krępuj się. - Wyszczerz fotografa błyska mocniej niż flesz. Gładko ogolone, pyzate policzki są zaczerwienione z podniecenia. Doskonale się bawi. Robi kilka kroków w bok, a potem zbliża się w moją stronę. - Spójrz w obiektyw spod rzęs. Jeden zabójczy uśmiech i kończymy.
Zachęca mnie, puszczając oczko, a ja tłumię wściekłość. Chcę to już skończyć. Chcę jak najszybciej zamienić tę obleśną bieliznę z białej koronki na szary kostium. Nagle znalezienie się w pokoju, w którym się obudziłam, wydaje się szczytem marzeń. Mam ochotę złapać za otaczające mnie lampy na stojakach i cisnąć w tego odrażającego kolesia w jasnoróżowej koszuli zapiętej pod samą świńską szyjkę.
Nie daj im się. Umiesz grać na zawołanie. Zrób to dla Poli. Dla Fosfora. I Karata.
Co ekipa na to, że wszystko poszło nie tak? Karat już na pewno wie. Myśl o nim boli mnie nawet bardziej od świadomości, że ci ludzie znaleźli mój czip. Dlatego staram się wyrzucić go z myśli. Jeszcze nic nie jest przesądzone. Muszę znaleźć się wśród innych kobiet i wypytać o młodą brunetkę z Katowic. Muszą coś wiedzieć.
- Śmiało, śmiało! - zagrzewa mnie fotograf.
Najpierw unoszą się kąciki moich ust, opornie, jakby w buncie zastygły w jednej pozycji, ale potem przywołuję na twarz szerszy uśmiech, który ćwiczyłam z Majką.
Fotograf jest oczarowany, ponownie podnosi aparat. Pochyla się i wyszczerza jeszcze bardziej, zupełnie jakby mój uśmiech był dedykowany dla niego.
- Zabójczo, właśnie tak!
Pstryk.
***
Pół godziny później siedzę przed lustrem, którego obramowanie poprzetykane jest wystającymi żarówkami. Rzucają na moją umalowaną twarz ciepłe światło, niczym w garderobie gwiazd. Wokół krzątają się makijażyści, fryzjerzy i styliści, dbając o każdy szczegół wyglądu zgromadzonych kobiet. Kilka stanowisk dalej widziałam Roxy, której prostowali włosy. Siedziała spokojnie, ze wzrokiem nieruchomo utkwionym we własnym odbiciu. Z podobnym opanowaniem charakteryzacji poddają się pozostałe dziewczyny. Wyglądają zupełnie normalnie, jakby przywykły do swojej codzienności. Naliczyłam ich czternaście, a - poza Roxy - w najbliższym otoczeniu widziałam same nieznajome twarze. Słyszałam ukraiński, ale przy końcu pokoju styliści i dziewczyny rozmawiają po niemiecku.
CZYTASZ
Sadystka ✔
ActieJestem zamknięta w białym pokoju bez klamek. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam, od czego to wszystko się zaczęło i kim tak naprawdę jestem. Nie wiem, dlaczego ludzie się mnie boją. Nie pamiętam. *** - Kocham cię - powtarzam, jak zawsze delektują...