Czuję zimno. Otwieram oczy, a wzrok powoli przyzwyczaja mi się do oślepiającej bieli pomieszczenia. Jestem jak zamroczona. W głowie czuję bolesne pulsowanie, ale staram się to zignorować i podnoszę się na łokciu, żeby rozejrzeć się po pomieszczeniu. Coś uwiera mnie w szyję.
Gdzie ja jestem?
Pomieszczenie jest dosyć duże, o białych ścianach i wielkim lustrze zastępującym sufit. Leżę na łóżku z białą pościelą, a pod przeciwległą ścianą znajduje się drugie takie samo łóżko. Jest puste, równo zaścielone. Zapach sterylności drażni nozdrza. Nie poznaję tego miejsca.
Gdy unoszę twarz do sufitowego lustra, zauważam ogromny łańcuch, który sięga od jednego z kątów pomieszczenia aż po skórzany pasek na mojej szyi. Już wiem, co mnie uwiera.
Czy to obroża? Jakbym była psem?
Zrywam się z łóżka i rozglądam gorączkowo wokół siebie. Chyba jednak poznaję to miejsce. Tylko że umysł płata mi figle i zaciera wspomnienia. Nie ma klamki, jestem uwięziona. Łapię za łańcuch przy szyi, bezskutecznie próbuję poluzować zapięcie, czuję na plecach pot. Łapię łańcuch z podłogi i mocno ciągnę, żeby wyrwać drugi koniec ze ściany. Mocuję się z nim jak głupia, a on ani drgnie.
- Halo?! - krzyczę. - Jest tam ktoś? - Rzucam się do drzwi i zaczynam uderzać w pięściami w miękką powierzchnię, ale po kilku sekundach zdaję sobie sprawę, że to nie ma sensu. Uderzeń nie słychać. Nikt się nie zjawia. Ocieram pot z czoła, próbując zdusić panikę.
Przy suficie wisi kamera z migającym czerwonym światełkiem. Działa. A więc ktoś musi mnie obserwować.
- Wiem, że tam jesteś! - krzyczę, wymierzając palec w obiektyw. - Co ja tu robię?! Dlaczego nic nie pamiętam?! Co mi zrobiłeś?!
Łapię się za głowę, bo ból wciąż nie daje mi spokoju. Po chwili jednak odpuszcza i jeszcze raz patrzę w górę.
- Co to ma być, do cholery?! - Szarpię za pasek na szyi. Klnąc pod nosem, znów próbuję się z niego uwolnić. - Nie jestem psem, żeby trzymać mnie na łańcuchu!
Mija pewnie z pół godziny, gdy drzwi w końcu się otwierają i do pomieszczenia wchodzi trzech ubranych na biało mężczyzn. Zamierzałam rzucić się na każdego, kto przedzie przez te drzwi, ale obezwładnia mnie pulsujący ból w czaszce. Dwóch facetów podchodzi do mnie, a jeden kluczem odpina łańcuch od ściany, by następnie podnieść go i nieść za mną, kiedy pozostali prowadzą mnie wzdłuż białego korytarza. Chcę spytać, dokąd mnie prowadzą, ale ból głowy wzmaga się, wywołując mdłości. Pierwszy raz w życiu widzę to miejsce. Czy to możliwe? Od jak dawna tu jestem?
Przechodzimy przez dwuskrzydłowe szklane drzwi do następnego korytarza, który wygląda dokładnie tak samo jak poprzedni.
- Dokąd idziemy? - udaje mi się spytać.
Odpowiada mi cisza i jeszcze silniejszy ból.
Próbuję opanować niepokój i rozpoznać otoczenie. Cały czas idziemy prosto, aż w końcu docieramy do jeszcze jednych identycznych drzwi. Tuż za nimi skręcamy w lewo, a potem mężczyźni wprowadzają mnie do pomarańczowego gabinetu z ustawionym na środku metalowym biurkiem. Blat jest zawalony mnóstwem papierów i teczek, zauważam też długopisy i otwartą książkę z wsuniętą w środek czerwoną zakładką. Na skórzanym krześle siedzi blondyn, na oko po trzydziestce. Jest ubrany w biały strój, jednak inny niż te, które mają na sobie pielęgniarze. Chyba jest kimś ważnym.
- Dzień dobry, pani Kornelio - mówi, wskazując na krzesło przed biurkiem. Pielęgniarze prowadzą mnie do niego, więc chcąc nie chcąc, zajmuję miejsce naprzeciw mężczyzny. - Proszę się nie denerwować i pozwolić mi wszystko wyjaśnić.
CZYTASZ
Sadystka ✔
AcciónJestem zamknięta w białym pokoju bez klamek. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam, od czego to wszystko się zaczęło i kim tak naprawdę jestem. Nie wiem, dlaczego ludzie się mnie boją. Nie pamiętam. *** - Kocham cię - powtarzam, jak zawsze delektują...