52. Sektor K

5.3K 573 209
                                    

- Co to jest? Kto ci to zrobił? - dociera do mnie pytanie Mony.

Panika nie pozwala mi oddychać. Nie pamiętam, kto mi to zrobił ani co się działo przez ten czas, kiedy byłam nieprzytomna. Przypominam sobie ciemność. Schody prowadzące w dół i kogoś podającego mi rękę. Połysk biżuterii, który napełnia spełnieniem. Czyjeś słowa - chyba były miłe, ale rozmyły się, podobnie jak wszystko, co widziałam. Brzęk metalu. Uda opięte białym materiałem. Przenieśli mnie i obrócili na bok. A potem na brzuch? By wykonać zabieg? Tego już nie potrafię przywołać w pamięci.

Coś piszczało. To nie mysz, jak wtedy myślałam, ale jakieś medyczne urządzenie. Przypominam sobie paraliżujący lęk. Ciemne plamy przed oczami zamazują mi obraz. Zamazują wywalczone z trudem wspomnienia. W jednej chwili znika wszystko. Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość.

- Miałaś tę ranę wcześniej? 

Kręcę głową. Nie miałam takiej rany. Chciałabym sobie wmówić, że te przebłyski, które wtedy zobaczyłam, odgłosy aparatury medycznej to wytwór mojej wyobraźni. Majaki na granicy świadomości pod wpływem jakiegoś środka, który mi podali. To nie mogła być rzeczywistość.

Ignorując ból, naciskam okolice strupa, by wyczuć, czy jakimś cudem czip wciąż jest pod skórą. Oczywiście, że nie. Wyciągnęli go i zostawili niezaklejoną niczym ranę - chcieli, żebym o tym wiedziała.

- Skoro nie byłaś w żadnym z podstawowych sektorów, to nie zrobił ci tego klient. - Ze słów Mony, chyba nawet bardziej niż troska, przebija zaciekawienie. - W takim razie kto? I dlaczego? - Pośród szarej rzeczywistości tego miejsca pewnie już dawno nie wydarzyło się nic intrygującego. A przynajmniej nic w tym rodzaju. 

- Nie wiem. - Kłamstwo lekko spływa z moich ust. Zdaję sobie sprawę, że nie mogę powiedzieć im prawdy. To nie byłoby bezpieczne.

- Dziwne. Bardzo dziwne. Tyle pytań, żadnych odpowiedzi... - Zniża głos, jakby mówiła do samej siebie. Czuję na karku oddech i uświadamiam sobie, że stoi tuż za mną, przyglądając się strupowi z bliska. - To wygląda na świeżą ranę. Zostawili ci ją... może nawet zrobili... a przecież zawsze jest odwrotnie.

Opuszczam rękę, pozwalając włosom opaść na kark, i odwracam się. Roxy stoi kawałek za nią, prawie w drzwiach, i dłonią zasłania usta, przejęta sytuacją.

- Co masz na myśli?

- Zmywają krew, zaszywają rany, kamuflują sińce - odpowiada Mona. - Na zewnątrz bardzo często nie ma żadnych śladów, bo przecież klienci lubią gładką skórę i ładne buźki. Wyglądamy tak, jakby nic się nie stało. - Zakłada ręce na piersi i kręci głową. - A tu przychodzi nowa i jest totalną niespodzianką. Chciałabym wiedzieć czemu.

- Ja też.

Duże ciemnoniebieskie oczy kobiety lustrują mnie z uwagą. Choć wiem, że nie mogę, kusi mnie, by jej zaufać i przyznać się, co przeskrobałam, że trafiłam do sektora K.

Jaki dzisiaj dzień? Jeżeli wyjęli mi czip po przyjeździe tutaj, to moja ekipa mogła śledzić mnie w drodze i namierzyć to miejsce. Być może nawet już wiedzą, gdzie jest Pola. Ta myśl napełnia mnie nadzieją. Nie wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniami, ale jest szansa, że nasza akcja nie pójdzie na marne.

- Dowiemy się tego - zapewnia Mona.

Kiwam głową, choć nadzieja pryska równie szybko, jak się pojawiła. Bo jeśli ci ludzie znaleźli lokalizator wcześniej...

Nie, nie mogli znaleźć go wcześniej. To by oznaczało, że nikt nie wie, gdzie jestem, i podzielę los innych kobiet - skazanych na ten koszmar bez szansy na uwolnienie.

Sadystka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz