24. Piekło - niebo

6.7K 568 47
                                    

Zrywam się ze skórzanego fotela, wpatrzona w okrągły fragment blatu, który rozmywa mi się przed oczami.

Nie, nie, nie. Unoszę drżące ręce do twarzy. Chciałabym móc znowu o tym zapomnieć.

Nie udało mi się uzyskać żadnych informacji. Jedyne, co osiągnęłam swoją nieustępliwością i brakiem skrupułów, to okaleczenie tej dziewczyny. Jak mogłam zdobyć się na coś takiego?

- Nelly, co się dzieje?

Majka łapie mnie za ręce i obniża je, by spojrzeć mi w twarz. Za jej plecami dostrzegam lekko rozmazaną postać Karata. Pochyla się nad kółkiem na blacie. Wyciąga dłoń i dotyka powierzchni, a potem cofa rękę. Pewnie przypomniał sobie, co to jest.

Chociaż napawa mnie to przerażeniem, muszę się dowiedzieć, dlaczego dziewczyna tak zawzięcie walczyła o utrzymanie swojego sekretu w tajemnicy. I co wydarzyło się dalej.

Kiedy otwieram usta, by o to zapytać, nagle nieruchomieję. Nie muszę zadawać tych pytań. Pamiętam, co wydarzyło się później.

Przed oczami staje mi twarz Pawła Kruczyńskiego, a raczej jego cała, skulona sylwetka, zajmująca to samo krzesło, na którym siedziała jego siostra. Dopiero gdy go porwaliśmy, stało się jasne, że są rodzeństwem. Ale to wciąż nie mogło doprowadzić nas do Poli.

***

Kruczyński jest przerażony, drży na całym ciele, a wargi zagryza tak mocno, że z lewego kącika ust cieknie mu krew. Nie to jednak w jego wyglądzie jest najgorsze. Ma ohydną, świeżo poparzoną twarz i oczy rozszerzone bólem. Jest przerażony. I wcale mu się nie dziwię.

Znowu śmierdzi stopioną skórą, chociaż koło na blacie zgasło. Kruczyński zapoznał się z nim z bliska jakąś godzinę temu.

- Gramy dalej? - pytam, opierając się o jedną ze ścian. Irytuje mnie jej sześciokątna faktura, ale nie mam ochoty stać bliżej niego. To pomieszczenie jest na tyle małe i jest tu tak gorąco, że naprawdę czuję się jak w ulu.

Dlaczego myślę, że w ulu jest gorąco?

Patrzę na sufit, biorąc kolejny wdech śmierdzącego powietrza. Kiedyś podpaliłam ule w domu złośliwego dzieciaka, który złamał Fosforowi rękę. W taki sposób się zaprzyjaźniliśmy. W tamtych ulach na pewno było gorąco.

Kruczyński kręci głową. Oddycha ciężko, bez słowa, a potem oblizuje spierzchnięte wargi, wpatrzony w szklankę, którą trzymam. Już dawno nic nie pił.

- Ogień - woda... - mówię powoli, unosząc wyżej szklankę. - Piekło - niebo...

Fosfor uwielbiał piekło - niebo, choć ja nie znosiłam tej gry. Już w dzieciństwie nabrałam pewności, że w życiu można wybierać jedynie między piekłem a piekłem. I wydaje mi się, że Kruczyński teraz jest podobnego zdania. I że też nie pała sympatią do tej zabawy - a przynajmniej do mojej autorskiej wersji.

Chłopak kręci głową, a potem w końcu otwiera usta. Czekam, aż wydobędą się z nich tak długo wyczekiwane słowa.

- Zasady naszej gry się nie zmieniły - odzywam się w końcu, sfrustrowana jego milczeniem. - Cała szklanka wody za informacje, które mnie interesują.

Podchodzę do stołu i kładę na nim naczynie, bo kajdanki i tak krępują mu ręce na plecach. Patrzenie na napój z bliska będzie dla niego dodatkową torturą. Czuję mrowienie, jak zawsze, kiedy dzieje się coś o wyjątkowym znaczeniu. Teraz już musimy poznać prawdę. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Nie zostawię go samego, żeby jak jego obłąkana siostra odgryzł sobie język. Wyciągnę z niego miejsce pobytu Poli, choćbym miała po kolei odgryzać mu palce.

Sadystka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz