- Popioły pod nogi - mruczę pod nosem. Rozglądam się pospiesznie wokół w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabym rozłupać mu czaszkę. Ale pomieszczenie jest praktycznie puste. A ja i tak nie jestem w stanie się poruszyć. - Ta podróż trwała tak długo, że zdążyłam się stęsknić.
- Mam zupełnie odwrotnie.
- Miałeś krótką podróż? Przecież wyjechaliśmy razem. - Chcę go rozdrażnić, ale jest frustrująco spokojny. - Powiesz mi, gdzie mnie zabrałeś?
- Nie, skarbie.
Lamparski zajmuje miejsce obok doktorka na czarnej kanapie. Obaj patrzą na mnie jak eksponat w galerii sztuki, ale na pewno nie będę tu traktowana z taką troską jak objęte ochroną dzieło znanego artysty. Będę raczej szczurem laboratoryjnym. W dodatku takim, za którego spodziewają się dostać pokaźny okup.
- Widzę, że już się poznaliście - mówi Lamparski, rzucając szybkie spojrzenie swojemu koleżce. Wyjmuje coś z kieszeni i unosi tak, bym wyraźnie mogła to zobaczyć. Złota portmonetka, którą w prezencie kupił mi Fosfor. - Pozwolisz, że sobie to zatrzymam? Przydadzą mi się twoje dokumenty.
Uśmiecha się szeroko. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że to najbardziej szczery i godzien zaufania uśmiech, jakim może zostać obdarzony człowiek. Ale zbyt dobrze wiem, co kryje się pod tą maską życzliwości.
- Wybacz mi, że musiałaś czekać, poszedłem najpierw powitać mojego drugiego gościa, Łukasza Karata. Pewnie go znasz? - Unosi brwi, zachwycony swoim retorycznym pytaniem. Znajomi nazywali go dawniej Lampartem. Ale to nie lampart. To fałszywy, farbowany lis.
Nie odzywam się ani słowem. Jasne, że kiedy tylko nadarzyła się okazja, uprowadził nas oboje. Po co poprzestawać na dwudziestu pięciu milionach, kiedy można mieć dwa razy tyle?
- Kto by pomyślał, że w waszej zgranej grupie trafi się zdrajca.
Wspomnienia sprzed paru godzin są zbyt wyraźne, a ból zbyt świeży, żeby pozwolić mu na mówienie o tym.
- Twój koleżka mówił, że mam ci przynieść swoje pieniądze. Straciłeś rozum?
- Wiem, że z dobroci serca się ze mną nie podzielisz, ale mamy na to z panem doktorem inny pomysł.
- Wyczyścić nam pamięć? Czy pozwoli panu na to sumienie, panie Lamparski?
Przechyla lekko głowę na bok, ani na chwilę nie zmazując z twarzy irytującego uśmieszku.
- Dlaczego martwi cię moje sumienie? Nie powinnaś zająć się raczej tym, co pozostało z twojego? - Wstaje i powoli podchodzi w moją stronę. Zatrzymuje się o krok ode mnie i zerka z wysokości swojego metra dziewięćdziesiąt. - Dostanę te pieniądze, możesz być pewna. Zaczniemy od czegoś prostego i powszechnego...
- Nie złamiesz nas torturami.
Kiwa głową.
- Być może nie. Ale spróbujemy, a kiedy zawiedzie tradycyjna metoda, oddam was w ręce doktora Sakowskiego. Zawarliśmy umowę. W zamian za materiał badawczy do własnego eksperymentu pogmera wam w główkach, a ja przyjmę wasze pieniądze jako rekompensatę za doznane krzywdy.
Te słowa komentuję, plując prosto w jego idealnie wypolerowane czarne lakierki.
- Należy ci się tylko tyle - mówię lekceważąco.
Mikołaj zerka na swoje buty, po czym patrzy na Sakowskiego.
- Kompletny brak ogłady. Ale nie spodziewałbym się niczego innego po niewychowanej smarkuli.
Powoli odwraca się z powrotem do mnie. Z szarych oczu zniknęła jakakolwiek udawana życzliwość, a z ust nawet najmniejszy ślad uśmiechu. Jego głos jest zimny i przesycony pogardą, kiedy mówi:
CZYTASZ
Sadystka ✔
AçãoJestem zamknięta w białym pokoju bez klamek. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam, od czego to wszystko się zaczęło i kim tak naprawdę jestem. Nie wiem, dlaczego ludzie się mnie boją. Nie pamiętam. *** - Kocham cię - powtarzam, jak zawsze delektują...