– Bonsoir, Nelly.
Ulga, dezorientacja, obawa? Sama nie wiem, jak nazwać to, co czuję na jego widok.
– Nicholas Argent? – pytam z ironią. – Poważnie?
Szare oczy Lamparskiego i ciemne, mocno skręcone loczki to nie wymarzony widok, jaki chciałabym teraz oglądać, ale lepsze to niż jakiś nieznajomy Francuz. Ulga to chyba dobre słowo, by to opisać.
– Chyba nie sądziłaś, że podam im prawdziwe nazwisko? – Lamparski uśmiecha się wymownie, jakby jego zagranie było do przewidzenia. – Fałszywe dokumenty się przydają, to ty mnie tego nauczyłaś.
Dotyka dłonią paska plecaka zarzuconego na jedno ramię i mierzy mnie wzrokiem. Rozpoczyna od sportowego stroju, a kończy na mojej twarzy.
– Ładnie wyglądasz.
Nie mam wątpliwości, że to on odpowiada za moją sportową garderobę – zwłaszcza że ma takie same buty, tyle że w wersji męskiej. Przywykłam do jego wymuskanych garniturów, więc ten strój wydaje się jakiś nie na miejscu.
– W blondzie też robisz wrażenie. I te kolczyki z białego złota... – Bezgłośnie wypowiada coś w rodzaju: "Uaa", a potem się przybliża. Pachnie swoimi cytrusowymi perfumami tak mocno, jakby wylał na siebie wiadro cytrynówki. Kręci mi się od tego w głowie. – Pamiętasz? – pyta cicho, unosząc brwi. Nad jedną z nich dostrzegam zaklejoną ranę, którą zostawił mu Karat, a którą on wczoraj własnoręcznie pogłębił. – Białe złoto to stop złota i srebra. Zachwycające połączenie.
Uśmiecha się z zadowoleniem, jakby to czegoś dowodziło, i wchodzi w głąb pomieszczenia. Kieruje się do barku umieszczonego w centralnym miejscu okrągłego obniżenia w lśniącej podłodze z marmuru. Pokonuje jeden jedyny stopień, po czym odwraca się do mnie.
– Czym raczymy się dzisiaj?
– Niczym.
– Dawniej każdy sukces wieńczyłaś smacznym trunkiem. Podobnie każdą klęskę.
– Nie mam wielu klęsk na koncie – odcinam się.
– Nie masz. Może tylko rozstanie ze mną. – Obchodzi barek, by stanąć z właściwej strony. Na chwilę znika za ladą, a gdy się prostuje, w rękach trzyma butelkę red labela i litrową colę. – Ale dziś mamy sukces do oblania.
– Chyba nie uważasz naszej obecności tutaj za sukces – odpowiadam nawet ostrzej, niż zamierzałam. Nie sądziłam, że rozdrażni mnie już na samym początku.
Przysuwa sobie dwie szklanki. Bierze szczypce i wrzuca lód, a potem sięga po plasterki cytryny.
– Nie. – Nalewa whisky prawie do połowy wysokości szklanek. – Ale też nie za klęskę, bo przecież cię znaleźliśmy. A czy ty znalazłaś siostrę Łukasza?
– Tak.
– Sama widzisz. – Dopełnia szklanki colą i jakby od niechcenia pyta: – Jest gdzieś tutaj?
– W budynku numer trzy. A w którym jesteśmy my?
Nie odpowiada. Za to drinki już są gotowe.
– Rozmawiałeś z Karatem?
Podnosi na mnie wzrok z uśmiechem, ale z mojej strony nie doczeka się tego samego.
– Rozmawiałem rano, dopięliśmy wszystko na ostatni...
– A teraz? – przerywam mu. – Kiedy dowiedziałeś się, w jakim miejscu się spotkamy? Wie, że to rzeczywiście środkowa strefa?
Podchodzę do barku i czekam na odpowiedź, podczas gdy on delektuje się moją niepewnością. W końcu kładę dłoń na ladzie, nie spuszczając z niego wzroku. Nie zamierzam odpuścić.
CZYTASZ
Sadystka ✔
ActionJestem zamknięta w białym pokoju bez klamek. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam, od czego to wszystko się zaczęło i kim tak naprawdę jestem. Nie wiem, dlaczego ludzie się mnie boją. Nie pamiętam. *** - Kocham cię - powtarzam, jak zawsze delektują...