W drodze powrotnej dzwoni Fosfor, ale nie odbieram. Nie mam siły i ochoty na starcie, choć wiem, że jest nieuniknione. Bez słowa docieramy pod nasz budynek i dopiero po zaparkowaniu samochodu w garażu Karat się odzywa:
- Chodź.
Złość, zniecierpliwienie, gorycz, zawód. To wszystko odbija się w tym jednym słowie. Rozdziera mnie kamienny wyraz jego twarzy, gdy posłusznie ruszam do windy. To już nie powaga. To jakaś lodowata złość, którą mrozi na odległość.
Nie patrzy na mnie, kiedy wciska numer -1. Nie patrzy przez całą drogę. Właściwie ja też spędzam ten czas ze wzrokiem utkwionym w drzwiach. Wkładam tak wielki wysiłek w to, by powstrzymać łzy, że głowa znów zaczyna pulsować mi tępym bólem.
Co ja sobie myślałam? Że pamięta całe zło, które wyrządziłam tym ludziom, a mimo to odzyskamy to, co mieliśmy? Że mi wybaczył, mimo że ja sama pewnie nigdy tego nie zrobię?
Nie. Oczywiście, że nie.
Pamiętał tylko te dobre chwile. Chyba nie sądziłam, że okazałby mi zainteresowanie, gdyby pamiętał moją prawdziwą, nieobliczalną naturę. Chyba nie sądziłam, że jeśli ja też jestem zainteresowana, to nagle wszystko się ułoży. Przecież równie dobrze mógł pobudzać moją wyobraźnię wspomnieniami tylko ze względu wspólną przeszłość... żebym wraz z nią przypomniała sobie to, gdzie jest Pola. Czy ja nie robiłam tego samego?
Jeszcze raz tego dnia wysiadamy na piętrze, na którym mieszczą się pokoje i gabinety reszty ekipy. Jeszcze raz idziemy przez wypolerowaną podłogę, choć niesiemy zupełnie inne emocje. Optymizm się ulotnił. Nowoczesne wnętrze wydaje się teraz zimne i wrogie.
Karat przypomniał sobie, że to ślad mojego cięcia nosił codziennie na twarzy. Zareagował spokojnie, śmiał się z tego epizodu naszej burzliwej przeszłości. Być może potraktował to jako niefortunną przygodę. Ale innych rzeczy nie sposób traktować jako wypadek. Nie sposób ich wybaczyć.
Karat zatrzymuje się przed pokojem Fosfora. Jestem zdziwiona, że lekko puka, zamiast załomotać lub wtargnąć bez zaproszenia.
- Dlaczego robisz selekcję z tego, co nam powiedzieć? - pyta od razu, gdy tylko Fosfor otwiera drzwi.
Na twarzy przyjaciela zamiera uśmiech, kiedy docierają do niego lodowate słowa Karata.
- Wiem, kogo trzymamy na dole.
Trzymamy na dole? O Boże, przejęłam się tym, że ich porwaliśmy, a nie przyszło mi do głowy, że oni dalej mogą tu być...
Fosfor z sykiem wypuszcza powietrze. Niemal widzę, jak pot wstępuje mu na czoło, gdy ze zdenerwowaniem przeczesuje ręką włosy.
- Wejdźcie.
Pokój Fosfora jest jasnozielony, pełen mebli z orzechowego drewna. Na jednej ze ścian dostrzegam zdjęcie jego i Poli i rozpaczliwie skupiam myśli na niej. Gdzie jesteś? Dlaczego cię nie pamiętam? Błagam cię, wróć.
Podchodzimy do kanapy, ale Karat nie siada, więc staję obok niego, oplatając się rękami. Jest mi jednocześnie zimno i gorąco. I mam jednocześnie ochotę wysłuchać wyjaśnień Fosfora i uciec jak najdalej od kolejnego problemu nie do rozwiązania.
Fosfor opiera się o biurko i udaje, że musi poprawić leżący na blacie notes. Potem patrzy na nas i zdaje mi się, że chce zaproponować, żebyśmy usiedli, ale porzuca ten pomysł.
- Nie ma co wyolbrzymiać problemu, to nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Z zewnątrz ta sprawa wygląda gorzej, niż jest w rzeczywistości - zaczyna.
Jak przetrzymywanie u siebie czyjegoś dziecka może nie mieć wielkiego znaczenia?
- Dlaczego on dalej tutaj jest? - wtrącam. - Przecież od czasu włamania do domu Kruczyńskiego minęło już kilka miesięcy. Nie udało się dzięki niemu znaleźć Poli, więc...
CZYTASZ
Sadystka ✔
AçãoJestem zamknięta w białym pokoju bez klamek. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam, od czego to wszystko się zaczęło i kim tak naprawdę jestem. Nie wiem, dlaczego ludzie się mnie boją. Nie pamiętam. *** - Kocham cię - powtarzam, jak zawsze delektują...